Zła passa gorzowskich szczypiornistów zaczęła się jesienią 2010 r., po ujawnieniu finansowych malwersacji w sekcji AZS AWF. Potem wydarzenia potoczyły się lawinowo: akademicki klub poprosił piłkarzy ręcznych o opuszczenie stowarzyszenia, miasto zmniejszyło dotację, czołowi zawodnicy odeszli do innych klubów, a drużyna spadła z superligi. Scenariusz powtórzył się w bieżących rozgrywkach: po udanej pierwszej rundzie nastąpił finansowy krach i strata pięciu czołowych graczy.
Kiedy fachowcy zaczęli wróżyć GSPR spadek z pierwszej ligi, zespół przeszedł nadzwyczajną metamorfozę. W pięciu tegorocznych meczach odniósł aż cztery zwycięstwa, awansował na czwarte miejsce w tabeli i stał się postrachem faworytów!
- Życie kolejny raz pokazało, że nie ma niezastąpionych ludzi - twierdzi trener Paweł Kaniowski. - Do podstawowego składu weszli z konieczności Michał Nieradko, Michał Pieksza i Mateusz Wolski. Dwaj pierwsi świetnie radzą sobie w obronie, a trzeci w ataku. Ogromnym wzmocnieniem okazał się również wypożyczony ze Szczecina kołowy Kamil Ringwelski. W samych superlatywach mogę też mówić o postawie trzech rutyniarzy: bramkarza Krzysztofa Szczęsnego, Tomasza Jagły i Roberta Jankowskiego. Każdy z nich ma znaczący udział w dobrych wynikach drużyny.
Optymiści zaczynają mówić, że jeśli zespół utrzyma obecną dyspozycję w pięciu ostatnich spotkaniach, to może się wspiąć nawet na pozycję wiceliderów, premiowaną udziałem w play offach o awans do superligi! Kaniowski stanowczo odrzuca jednak taki scenariusz. - Na razie nie mamy gwarancji, czy dotrwamy do końca bieżącego sezonu - mówi. - Opiekunowie drużyny od trzech miesięcy pracują bez żadnego wynagrodzenia, a zawodnicy dokładają do wyjazdów z własnych kieszeni. W pełnym składzie trenujemy tylko w czwartki i piątki, bo wszyscy chłopcy pracują lub uczą się. Zawodowy kontrakt, opłacany przez Zagłębie Lubin, ma jedynie wypożyczony z tego klubu Robert Kieliba.
Gorzowianie trwają, bo w 16-osobowej kadrze znajduje się aż 12 gorzowian, w tej liczbie czterech juniorów. Widzą i doceniają to sponsorzy, którzy coraz liczniej wracają do drużyny po ubiegłorocznych zawirowaniach. - Gdybyśmy ciągle przegrywali oraz wlekli się w ogonie tabeli, wtedy pewno nikt nie chciałby z nami rozmawiać - dodaje grający wiceprezes GSPR Łukasz Bronowicki. - Dobre wyniki, osiągane przez zawodników z tego miasta, zachęcają ludzi do współpracy.
Szczypiorniści z niecierpliwością czekają na informację, jakiej dotacji mogą się spodziewać z budżetu miasta w bieżącym roku. Pantoflową pocztą dowiedzieli się, że tylko 75 tys. zł. Zaraz po oficjalnym ogłoszeniu decyzji działacze chcą usiąść ze sponsorami do rozmów. - Na utrzymanie pierwszoligowej drużyny potrzebujemy rocznie co najmniej 250 tys. zł. To oznacza, że prawie 200 tys. będziemy musieli zdobyć we własnym zakresie - oblicza szybko Bronowicki. - Czy podołamy temu zadaniu? Nie wszystko zależy od nas. Pod względem sportowym trudno zespołowi cokolwiek zarzucić. Chłopcy wiedzą, że walczą o przetrwanie. I udowadniają co tydzień, że się nie poddają. Jeśli ich wysiłek nie zostanie dostrzeżony, wówczas konkluzja będzie tylko jedna: piłka ręczna nie jest w Gorzowie nikomu potrzebna...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?