Grzegorz Drwięga nie został zmuszony do horrendalnych wypłat, bo pokonanie klubowych wicemistrzów świata w ćwierćfinale Pucharu Polski było w czwartek poza zasięgiem Rajbudu GTPS. Mimo wyraźnej porażki, nasi przeżyli wspaniałą, sportową przygodę. Atmosferę wielkiego widowiska poczuli zaraz po wyjściu z szatni na rozgrzewkę. Wypełniona po brzegi hala Nowodworskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zatrzęsła się od braw dla jedynego w gronie finalistów PP pierwszoligowca. - Jest dobrze, mamy za sobą publikę! - usłyszeliśmy na ławce gorzowskich działaczy. Zaraz potem wszystkie oczy i obiektywy zostały jednak skierowane na mistrzów Polski. Ci wolno szli na boisko, po drodze rozdawali autografy. Byli pewni swojej wartości, choć rywali na pewno nie lekceważyli. Z szacunku dla przeciwników i kibiców rozpoczęli mecz w najsilniejszym składzie.
Na początku było zgodnie z oczekiwaniami - 3:0 dla bełchatowian po serii serwisów Stephane'a Antigi. Ale nasi szybko panowali drżenie rąk. Rozgrywający Konrad Woroniecki wiedział, że z tremą najszybciej poradzą sobie posiadający ekstraklasowe doświadczenie Maciej Kordysz i Paweł Maciejewicz. Kilka szybkich wstaw do tych zawodników sprawiło, że na świetlnej tablicy pojawił się rezultat 8:6. Gorzowianie trzymali się do stanu 12:10. Ale w końcu piękny sen się skończył. Trudne zagrywki Antigi i Mariusza Wlazłego zrobiły swoje. Nie pomogła zmiana na pozycji przyjmującego Rajbudu GTPS (Bartosz Mischke za Krzysztofa Grzesiowskiego). Przegraliśmy inauguracyjną odsłonę do 16.
Drugiego seta gorzowianie zaczęli w zmienionym ustawieniu - nie tylko z Mischke, ale też z Marcinem Olichwerem w ataku i Michałem Stępniem na środku siatki. I sensacyjnie objęli prowadzenie 3:0! Trenerowi bełchatowian Jackowi Nawrockiemu stężała mina. Jego dream team starał się szybko odrobić straty, lecz dogonił naszych dopiero przy remisie 7:7. I już nie popuścił. Piekielne serwisy, lepsze przyjęcie i większa szybkość mistrzów nad siatką zrobiły swoje: zaczęli naszym systematycznie odjeżdżać. Gdy odskoczyli na 19:13, losy partii były przesądzone.
- Moglibyście wygrać choć jednego seta, byłoby lepsze widowisko! - rzucili w naszą stronę chłopcy podający piłkę. A siatkarze w niebiesko-białych strojach jakby usłyszeli te słowa. Zaczęli lepiej bronić, odważniej atakować i od remisu 4:4 długo wygrywali różnicą dwóch lub nawet trzech oczek! Stanęli przy korzystnym dla siebie rezultacie 14:11. Źle rozegrali kilka akcji po serwisach Miguela Angela Falaski i stracili pięć punktów z rzędu. To był koniec marzeń o sprawieniu megasensacji. Gorzowianie przekroczyli granicę 20 zdobytych punktów, ale po 76 minutach gry nie byli się w stanie obronić już przy pierwszym meczbolu po zagrywce Karola Kłosa.
PGE SKRA BEŁCHATÓW - RAJBUD GTPS GORZÓW WLKP. 3:0 (25:16, 25:18, 25:21)
PGE SKRA: Falasca, Antiga, Kłos, Wlazły, Winiarski, Wnuk, Zatorski (libero) oraz Bąkiewicz, Novotny, Kurek i Woicki.
RAJBUD GTPS: Woroniecki, Kordysz, Kupisz, Maciejewicz, Grzesiowski, Hunek, Mróz (libero) oraz Mischke, Olichwer, Stępień, Wroński i Pachliński.
Sędziowali: Mariusz Gadzina (Strzyżów) oraz Jacek Sęk (Kielce). Widzów: 1.000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?