Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowscy siatkarze przypomnieli sobie, jak grać

Janusz Dobrzyński
Triumfujący trener Maciej Kowalczuk, który pod nieobecność Nikoli Vettoriego poprowadził gorzowian do zwycięstwa
Triumfujący trener Maciej Kowalczuk, który pod nieobecność Nikoli Vettoriego poprowadził gorzowian do zwycięstwa fot. Kazimierz Ligocki
Miłą niespodziankę sprawił kibicom Rajbud Development GTPS Gorzów, pokonując w sobotę lidera pierwszej ligi Avię Świdnik 3:1.

Od początku sezonu do gry podopiecznych włoskiego trenera Nicoli Vettoriego było wiele zastrzeżeń, a nawet pretensji. Wydawało się, że podobnie będzie pod jego nieobecność (wyjechał do Spały na zgrupowanie reprezentacji Polski), bo w pierwszej partii goście dosłownie ,,zmietli'' z parkietu gorzowian. Ale w drugim secie role się nagle odwróciły.

- Skąd ta zaskakująca metamorfoza, czy to zagrywki Daniela Mroza tak wyprowadziły was z równowagi? - spytaliśmy po meczu Marcina Jarosza. - Rzeczywiście, bo po jego zagrywkach na początku drugiego seta zrobiło się nagle 5:0 - rzekł były gracz GTPS. - I trudno nam już było ,,załapać się'' do gry, gdy nie idzie. Sądzę, że to tkwiło w nas i do końca seta utrzymywaliśmy tę złą atmosferę.

Nie wykorzystali fali

W czwartym secie wydawało się, że Avia już doszła do siebie i wkrótce wyrówna stan meczu na 2:2, bo była przez moment na fali... - Niestety, nie udało się, ale nie ma już co dywagować, choć porażka oczywiście nie cieszy - dodał Jarosz. - Nie po to przecież jechaliśmy 640 kilometrów, by wrócić z Gorzowa bez punktów.

Słychać już opinie, że głównymi pretendentem do awansu są jednak siatkarze KS Poznań. - Rzeczywiście, grają niezłą siatkówkę i mogą wrócić na pozycję lidera - ocenia przyjmujący Avii. - Ale niewykluczone, że i my włączymy się jeszcze do walki o premię. W Gorzowie dostaliśmy po tyłku, ale to jeszcze nie przekreśla naszych szans.

Trener nie przeszkadzał

Po pierwszym secie nie było chyba w hali człowieka, który wierzył w odwrócenie losów meczu...

- Chłopców paraliżowała stawka spotkania, bo po kilku porażkach z rzędu, nawet gdy z kimś wygrywaliśmy, to tylko 3:2, tracąc też punkty - argumentował trener GTPS Maciej Kowalczuk. - A gdy chłopcy zaczęli wreszcie grać, starałem się im nie przeszkadzać. Uważam bowiem, że grając w przeszłości w klasowych klubach mają taki potencjał, że czy to będę ja, czy Nikola Vettori, czy nawet Raul Lozano, i tak sami potrafią grać.

Trener czuwał jednak przy linii bocznej, a w końcówce czwartego seta podszedł nawet do rozgrywającego Tomasza Borczyńskiego i coś mu perswadował... - Nie, nie - odparł z uśmiechem Kowalczuk. - Tomek zjadł na siatkówce zęby, więc nie trzeba mu podpowiadać, co ma grać on i zespół. Były to raczej uwagi, co może zagrać w tym momencie przeciwnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska