Od początku sezonu do gry podopiecznych włoskiego trenera Nicoli Vettoriego było wiele zastrzeżeń, a nawet pretensji. Wydawało się, że podobnie będzie pod jego nieobecność (wyjechał do Spały na zgrupowanie reprezentacji Polski), bo w pierwszej partii goście dosłownie ,,zmietli'' z parkietu gorzowian. Ale w drugim secie role się nagle odwróciły.
- Skąd ta zaskakująca metamorfoza, czy to zagrywki Daniela Mroza tak wyprowadziły was z równowagi? - spytaliśmy po meczu Marcina Jarosza. - Rzeczywiście, bo po jego zagrywkach na początku drugiego seta zrobiło się nagle 5:0 - rzekł były gracz GTPS. - I trudno nam już było ,,załapać się'' do gry, gdy nie idzie. Sądzę, że to tkwiło w nas i do końca seta utrzymywaliśmy tę złą atmosferę.
Nie wykorzystali fali
W czwartym secie wydawało się, że Avia już doszła do siebie i wkrótce wyrówna stan meczu na 2:2, bo była przez moment na fali... - Niestety, nie udało się, ale nie ma już co dywagować, choć porażka oczywiście nie cieszy - dodał Jarosz. - Nie po to przecież jechaliśmy 640 kilometrów, by wrócić z Gorzowa bez punktów.
Słychać już opinie, że głównymi pretendentem do awansu są jednak siatkarze KS Poznań. - Rzeczywiście, grają niezłą siatkówkę i mogą wrócić na pozycję lidera - ocenia przyjmujący Avii. - Ale niewykluczone, że i my włączymy się jeszcze do walki o premię. W Gorzowie dostaliśmy po tyłku, ale to jeszcze nie przekreśla naszych szans.
Trener nie przeszkadzał
Po pierwszym secie nie było chyba w hali człowieka, który wierzył w odwrócenie losów meczu...
- Chłopców paraliżowała stawka spotkania, bo po kilku porażkach z rzędu, nawet gdy z kimś wygrywaliśmy, to tylko 3:2, tracąc też punkty - argumentował trener GTPS Maciej Kowalczuk. - A gdy chłopcy zaczęli wreszcie grać, starałem się im nie przeszkadzać. Uważam bowiem, że grając w przeszłości w klasowych klubach mają taki potencjał, że czy to będę ja, czy Nikola Vettori, czy nawet Raul Lozano, i tak sami potrafią grać.
Trener czuwał jednak przy linii bocznej, a w końcówce czwartego seta podszedł nawet do rozgrywającego Tomasza Borczyńskiego i coś mu perswadował... - Nie, nie - odparł z uśmiechem Kowalczuk. - Tomek zjadł na siatkówce zęby, więc nie trzeba mu podpowiadać, co ma grać on i zespół. Były to raczej uwagi, co może zagrać w tym momencie przeciwnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?