Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowski WORD jak stajnia Augiasza. Bez nadzoru i kontroli urzędu marszałkowskiego

Robert Bagiński
Archiwum
Afera „praca za sex” w gorzowskim WORD, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. To najbardziej upolityczniony i zaniedbany pod względem nadzoru zakład pracy w tej części Polski. Mobbing, to zaledwie element znacznie większej układanki.

- Zrobimy w WORD porządek i będzie tak, jak powinno być – powiedział w rozmowie z GL przewodniczący lubuskiej Platformy Obywatelskiej Waldemar Sługocki. Inna sprawa, czy jego wpływy są dostateczne, aby takie zmiany przeprowadzić. Ośrodek podlega wicemarszałkowi Marcinowi Jabłońskiemu, który zdany jest na dyrektora departamentu infrastruktury Sławomira Kotylaka. Ten ostatni, pomimo wielu sygnałów o nieprawidłowościach w instytucji, nie zrobił dosłownie nic. Kotylak i Sługocki to bardzo dobrzy znajomi.– To czy kogoś znam, nie ma wpływu na piastowanie przez niego funkcji. Ważne są kompetencje – deklaruje lider PO.

O dwóch przypadkach mobbinu w gorzowskim WORD wie już cała Polska. Magdalena Szypiórkowska oskarżyła dyrektora Jarosława Śliwińskiego o mobbing i molestowanie, a były działacz PO i legenda gorzowskiej „Solidarności” Wiesław Suchogórski opowiedział o tym, jak zaszczuwaniem i poniżaniem doprowadzono w WORD do ciężkiej choroby i zgonu, jego żonę Barbarę. Wcześniej ją zwolniono, a w sądzie zawarto ugodę, ale pod warunkiem, że nie będzie kontynuowany wątek mobbingu. – Basia była wspaniałą i kompetentną kobietą, ale trafiła na dyrektor Lebiedź, która od początku grała na zniszczenie jej – wspomina Aleksander Pawlak, były już pracownik WORD.

On sam nie pracuje już w ośrodku, ponieważ poinformował dyrekcję o tym, że wicedyrektor Lebiedź podprowadzała do egzaminów znajomych. – Na miejscu egzaminu czekała mnie niespodzianka. Dyrektor Lebiedź przyprowadziła młodą kobietę, co przecież jest niezgodne z prawem – czytamy w notatce, którą przekazał ówczesnemu dyrektorowi Mariuszowi Potockiemu. Całość zarejsetrował monitoring, który Lebiedź pod nieobecność przełożonego miała bezprawnie po ujawnieniu sprawy przeglądać.– To wbrew prawu, bo zgodnie z rozporządzeniem ministra, tylko dyrektor i egzaminator nadzorujący może to robić – mówi GL pracownik. Aleksander Pawlak w przekazanej dyrektorowi notatce napisał, że „takie przypadki miały miejsce już wcześniej”.

Według jednego z egzaminatorów, dzień po zwolnieniu dyrektora Potockiego, jego zastępczyni miała wejść do jego gabinetu i „zabezpieczyć” materiały na swój temat. W rozmowie z GL stanowczo temu zaprzeczyła. – To totalna bzdura – powiedziała.
Wcześniej miały też miejsce przyadki mobbingu w stosunku do innych pracowników. – W tej instytucji zniszczono mi życie i doświadczyłam tego od tych samych katów - mówi w rozmowie GL pani Maria (imię i nazwisko znane redakcji, ale na prośbę zainteresowanej zmienione). Również była poniżana i mobbingowana, a piętno tamtego czasu jest w niej do dzisiaj do tego stopnia, że nie chce, aby ujawniać jej nazwisko. – Wiem do czego dyrekcja jest zdolna, a szczególnie pani Lebiedź, dlatego bardzo kibicjuję Magdalenie Szypiórkowskiej – dodaje. O niechlubnej roli wicedyrektor WORD mówił w rozmowie z redaktorem Januszem Życzkowskim mąż zmarłej pracownicy W. Suchogórski. – Ze strony pani Lebiedź w WORD odbywał się mobbing i zastraszanie w najczystszej postaci – mówił.

Potwierdzają to pracownicy, podkreślając przy tym, że brak kompetencji i kwalifikacji do zajmowanego stanowiska, nadrabiała wymuszaniem szacunku. – Basia Suchogórska przywitała ją serdecznie „Dzień dobry Pani Halino”, na co ta odwróciła się do niej i wypaliła: „Dla pani jestem panią dyrektor! Rozumie pani, za wysokie progi – wspomina z rozbawieniem, choć Lebiedź budziła głównie strach, Aleksander Pawlak. Obecnie w Państwowej Inspekcji Pracy oraz w zakadowej komisji antymobbingowej trwają też inne postępowania. – Nie mogłam się zgodzić na to, aby mnie tak trak traktowano i niszczono – mówi w rozmowie pani Magda, osoba o bardzo wysokich kwalifikacjach i dużym doświadczeniu. Od osób znających sprawę wiadomo, że próbowano się jej pozbyć z WORD, a metody uprzykrzania jej życia były bardzo wyszukane: dociążanie dodatkowymi obowiązkami, obcinanie etatu, okrajanie zakresu kompetencji oraz ostentacyjne traktowanie w sposób urągający godności.

Ponieważ instytucja jest przedmiotem politycznych targów, pracę tracili nawet działacze PO. Rok temu zwolniono bliskiego znajomego wicemarszałka Jabłońskiego.– Podczas imprezy integracyjnej i na oczach wszystkich molestował seksualnie jedną z pracownic – mówi rozmówca z WORD. Incydent wypłynął i powstała z niego oficjalna notatka służbowa, a człowiek został zwolniony. Wicemarszałek Jabłoński nawiązał do tej sytuacji podczas konferencji na temat oskarżeń Magdaleny Szypiórkowskiej.– Postąpiliśmy z tą osobą pryncypialnie, ale dzisiaj nie mam pewności, że wówczas zrobiliśmy słusznie – powiedział. Tymczasem zwolniony w WORD działacz, to osoba piastująca w przeszłości ważne funkcje w jednostkach samorządu wojewódzkiego, co kończyło się kłopotami oraz postępowaniami prokuratorskimi m.in. za to w styczniu 2020 roku zarząd krajowy PO wyrzucił go z partii.

Do zrobienia porządków w gorzowskim WORD wicemarszałek Jabłoński oraz dyrektor Sławomir Kotylak mieli okazję dwa lata temu. Do Urzędu Marszałkowskiego wpłynęło pismo od byłego już dyrektora placówki Mariusza Potockiego, króre rozpoczynało się od dramatycznych słów: „Bardzo proszę o wsparcie”. Dyrektor sygnalizował o poważnych nieprawidłowościach, łamaniu prawa oraz mobbingu, których miała się dopuszczać obecna wicedyrektor Halina Lebiedź. Pismo trafiło do wicemarszałka i dyrektora w styczniu, ale Potocki nie otrzymał żadnej odpowiedzi. W lutym napisał kolejne w którym błagalnym tonem prosił o wsparcie, krytykował swoją zastępczynię i opisywał jej zachowania mające znamiona mobbingu. W marcu został odwołany, pomimo faktu, że w Urzędzie Marszałkowskim bronili go pracowncy WORD.

Zapytaliśmy o to dyrektor Lebiedź. – Nie potwierdzam niczego o czym państwo mówią – odpowiedziała. Stosowne pytania na temat pisma, które trafiło do Kotylaka i Jabłońskiego przesłaliśmy do urzędu marszałkowskiego, ale standardowo GL odpowiedzi nie otrzymała.

Sama Halina Lebiedź trafiła do WORD w bardzo niejasnych okolicznościach, a podczas jednej z sesji Sejmiku Województwa Lubuskiego powiedział o nich były wiceminister i radny Marek Surmacz z PiS. – Nie ma co ukrywać, to jest zatrudnienie na stanowisku wicedyrektor w WORD osoby bardzo blisko i towarzysko związanej z panem Mirosławem Marcinkiewiczem – mówił. Jeden z byłych pracowników tej instytucji opowiada, że radny bardzo często odwiedza wicedyrektor Lebiedź w jednostce. - Byłem świadkiem sytuacji raczej niezawodowych – mówi GL, zaznaczając jednak, że nie było to nic pikantnego. Marcinkiewicz, to radny sejmiku wojewódzkiego, a więc o nieprawidłowościach w jednostce wiedział z pierwszej ręki.

Wszystko wygląda jak harce ze świeczką tuż obok beczki z prochem. - Jak mnie odwoływał niejaki pan Kotylak, to powiedział, że trzeba to zrobić, aby w ośrodku było nowocześniej i lepiej – mówi w rozmowie z GL pierwszy w historii dyrektor gorzowskiego WORD Zbigniew Józefowski. Był prekursorem na skalę kraju, ponieważ wcześniej tego typu instytucji w Polsce nie było. On sam zarządzał nią przez dwadzieścia lat, ale zwolniony został korespondencyjnie i bez podania powodu. Dzisiejsze zamieszanie wokół ośrodka, który w rankingach wielokrotnie znajdował się na pierwszym miejscu, ocenia jednoznacznie. – Dramat, że w krótkim czasie można zniszczyć dosłownie wszystko, co było wzorem dla innych w Polsce i robi to ktoś tak beznadziejny jak ten Kotylak, który nie ma o tych sprawach pojęcia – mówi były dyrektor.

Jego następca, który został zwolniony za to, że w 2020 roku informował o nieprawidłowościach i patologiach w WORD nie chciał rozmawiać z GL o szczegółach. W jego opinii, gdyby Urząd Marszałkowski zareagował na pisma, które kierował do nadzorujących ośrodek, można było uniknąć wiele nieszczęść i późniejszych problemów o których dzisiaj słyszy cała Polska. - Ja sam wszystko odreagowywałem bardzo długo i dla własnego dobra wolę nic nie mówić – mówi były pracownik WORD.

Fakty są takie, że twarze skandalicznego bałaganu w gorzowskim WORD są dwie: dystyngowana wicemarszałka Jabłońskiego oraz uchachana dyrektora Kotylaka. To oni odpowiadają za to, co pomimo alarmujących pism z ośrodka w sprawie mobbingu oraz niszczenia ludzi, działo się i dzieje bez nadzoru oraz kontroli. Marszałek Elzbieta Polak nie mogła o tym wszystkim nie wiedzieć, ale nie mogła się też sprzeciwić. - Informowaliśmy panią marszałek Polak, ale nie była łaskawa odpowiedzieć na pisma – wspomina mąż zmarłej pracownicy, która śmiertelnej choroby nabawiła się wskutek mobbingu w WORD. Obserwatorzy to też osoby winne – to do radnych. Sejmiku Województwa Lubuskiego.

Na wszystkie przytoczone w tekście zdarzenia redakcja GL posiada stosowne notatki służbowe i pisma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska