Gorzowskie koszykarki wciąż na zwycięskiej ścieżce! Polonia Warszawa postawiła się im tylko do przerwy

• SKK Polonia: Jackson 13 (1x3), Radić 7 (2x3), Keys 7, Stępień 6 (2x3), Pawłowska 5 (1x3) oraz Vintsilaiou 13 (2x3), Leszczyńska 13, Sosnowska 11 (3x3), Siemienas 3 (1x3), Mistygacz 0 i Preihs 0.
• PolskaStrefaInwestycji Enea: Smith 24 (1x3), Allen 23 (1x3), Wadoux 22 (6x3), Keller 16, Horvat 9 (1x3) oraz Śmiałek 3, Bazan 0 i Matkowska 0.

Murowanymi faworytkami pojedynku były niepokonane w tym sezonie gorzowianki, lecz pierwsza połowa spotkania w wilanowskim Centrum Sportu zdawała się zaprzeczać wszelkim prognozom.
- Musimy bardzo uważać na warszawianki, bo to zespół preferujący grę „jeden na jeden” i bardzo często rzucający z dystansu - uprzedzał przed spotkaniem trener akademiczek Dariusz Maciejewski.
Słowa szkoleniowca z Gorzowa sprawdziły się co do joty na parkiecie. Po początkowym okresie przewagi przyjezdnych, zaznaczonych ich prowadzeniem 21:15 w 9 min, do głosu zaczęły dochodzić miejscowe. W końcówce pierwszej kwarty Martyna Leszczyńska postawiła szczelną zaporę pod swoim koszem, Klaudia Sosnowska co chwilę dziurawiła kosz akademiczek rzutami z dystansu i gospodynie niemal równo z końcową syreną objęły prowadzenie 22:21! Wielki pech dotknął chwilę później Weronikę Preihs. W ofensywnej akcji zderzyła się z jedną gorzowianek i z podejrzeniem złamania nosa została odwieziona do szpitala.

W drugiej kwarcie trwał koncert warszawianek. Ich maksymalna przewaga sięgnęła 13 „oczek” (35:22 w 14 i 39:26 w 15 min). Polonistki świetnie podwajały w obronie Alannę Smith, wymusiły trzy przewinienia na Chantel Horvat i posadziły ją na ławce, a dodatkowo korzystały z chwilowej niemocy w rzutach „za trzy” Zoe Wadoux. W gorzowskim obozie kilka razy zrobiło się bardzo nerwowo, a na przerwę zespoły zeszły przy 8-punkowym prowadzeniu gospodyń. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że akademiczki nie miały w swych szeregach Tilbe Şenyürek, która z powodu urazu podczas meczu reprezentacji Turcji otrzymała kilka dni wolnego na powrót do zdrowia.

Fachowcy od basketu mówią, że najważniejsza jest w każdym meczu trzecia kwarta. Za myślą tą najwyraźniej podążyły gorzowianki, bo pierwsze trzy minuty po zmianie stron boiska wygrały… aż 12:0! Rzutową skuteczność odzyskała Smith, świetnymi wejściami pod kosz imponowała Lindsay Allen, a wszystkie akademiczki wzorowo broniły i zbierały piłkę pod swoją tablicą. Co prawda po trafieniach Jassici Jackson i Angeliki Vintsilaiou miejscowe odzyskały na chwilę prowadzenie (58:55 w 26 min), lecz był to ich „łabędzi śpiew”. Od 27 min, gdy na świetlnej tablicy pojawił się rezultat 58:59, na parkiecie istniała już tylko jedna drużyna - to ubrana na niebiesko, z Gorzowa.

O ile po trzeciej odsłonie gorzowianki wygrywały jeszcze stosunkowo niewielką różnicą 8 punktów (69:61), to w ciągu niespełna pięciu minut czwartej kwarty powiększyły ją do 21 „oczek” (90:69). Najwyraźniej zmęczone już polonistki nie miały pomysłu na rozgrywanie swych ofensywnych akcji, a w obronie nie nadążały za błyskawicznymi kontrami Smith i Allen. Gdy w 39 min przyjezdne prowadziły 97:75, do rozstrzygnięcia pozostało już tylko jedno pytanie: czy liderki ekstraklasy zdobędą 100 punktów? Nie zdobyły, ale i tak dopisały do swego dorobku imponującą, wyjazdową wygraną różnicą 19 „oczek”.

Czytaj również: