Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowskie pary ślubowały po pół wieku po raz drugi

Renata Ochwat 0 95 722 57 72 [email protected]
Gorzowianie, którzy przeżyli ze sobą pół wieku i więcej lat
Gorzowianie, którzy przeżyli ze sobą pół wieku i więcej lat fot. Krzysztof Tomicz
- Miłość, zaufanie, wzajemny szacunek - takie cechy szacowni jubilaci wymieniają jako podstawę udanego małżeństwa. Coś w tym musi być, bo wytrzymali ze sobą pół wieku, a nawet dłużej.

- Żeby związek był trwały, czasami trzeba się też pokłócić - przyznają Helena i Tadeusz Nowiccy.

- Jak jeden drugiego nie będzie wspierał, to nic z tego nie będzie. Na pewno nie uda się małżeństwo - mówi Władysława Przezpolewska. Razem z mężem Stanisławem obchodziła 60. rocznicę ślubu. Na uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego przed tygodniem towarzyszyła im cała rodzina.

Miastowa panna

Państwo Przezpolewscy poznali się na... weselu. - Pojechałam na ślub kuzynki do takiej wsi Ostrowite koło Słupcy. Jego brat był panem młodym i jakoś tak się zaczęło - opowiada pani Władysława.

Na weselu miała powodzenie, bo komentowano, że "miastowa panna z zachodu przyjechała". Przyszły mąż musiał się napracować, aby zdobyć serce energicznej i zdecydowanej gorzowianki, która po weselu wróciła do siebie. Ale widać byli sobie przeznaczeni, bo w krótkim czasie stanęli na ślubnym kobiercu.

Pan Stanisław przeprowadził się do miasta nad Wartą. Przez całe życie pracował w gorzowskich wodociągach. Pani Władysława najpierw odchowała czwórkę dzieci, a potem aż do emerytury pracowała w Modzie Polskiej. - Głównym dyrektorem w domu zawsze była i jest mama - mówi z uśmiechem Ewa Kaczmarek, córka państwa Przezpolewskich.

Mąż ją znalazł

Na zabawie choinkowej na wczasach w Słupsku poznali się Maria i Józef Kurowscy. - Zatańczyliśmy ze sobą i jakoś tak zaiskrzyło - opowiada pani Maria. Państwu Kurowskim od ślubu właśnie minęło pół wieku. Im także w USC towarzyszyła cała rodzina.

Po pamiętnej zabawie pani Maria wróciła do Gorzowa, a pan Józef pojechał do rodzinnego Szczyrku. Ale coś musiało być w przyszłej żonie takiego, że ją odnalazł i doprowadził do ołtarza. - Wcale nie byłam taka pewna, że to ten jeden jedyny - wspomina pani Maria.

Ona przez całe życie pracowała jako krawcowa z własnym zakładem, on w Ośrodku Transportu Leśnego. Dochowali się trójki dzieci i trójki wnuków. - Gdyby nie sztuka kompromisu i zwykła wytrzymałość, to na pewno żadne małżeństwo by się nie uda - mówią Kurowscy.

Nogi się trzęsą

- My to tak właściwie obchodzimy 25-lecie małżeństwa, a to wszystko przez męża - mówi Teresa Łuczak. Tłumaczy, że jej mąż Ryszard był najpierw zawodnikiem, a potem trenerem piłki wodnej i ciągle go w domu nie było. - Dlatego liczymy tylko połowę - żartuje pani Teresa.

Poznali się w Parku Róż, bo ona blisko parku mieszkała i często tam chodziła na spacery. Ale dokładne okoliczności zatarły się po tylu latach w pamięci. Na pytanie, jak się dziś czuje, pani Teresa odpowiada, że oboje z mężem są trochę zdenerwowani. - Pół wieku temu nogi mi się tak nie trzęsły jak dziś - mówi.

Jej recepta na udany związek to wyrozumiałość i wzajemna tolerancja. - Ale od czasu do czasu trzeba się też porządnie pokłócić, bo bez tego nie ma prawdziwego związku - mówi.

Ich powtórnego ślubowania słuchała córka i syn, troje wnuków i prawnuczka Kasia.

Parkowo-teatralne miłości

Także w parku poznali się Helena i Tadeusz Nowiccy. Ona przyjechała do pracy w Stilonie z Połczyna Zdroju. On trafił do nieistniejącego już Ursusa z Gniezna. I choć nie od razu byli przekonani, że są dla siebie stworzeni, to jednak ślub wzięli szybko.

Od tamtej chwili minęło 50 lat. - Nie ma gotowych recept na udany związek. Trzeba ze sobą rozmawiać, słuchać, co ta druga strona ma do powiedzenia. Ale czasami trzeba się pokłócić - mówią obydwoje. Dochowali się dwójki dzieci i piątki wnuków.

Regina i Edward Partykowie poznali się w Teatrze Osterwy. - To było dokładnie w 1947 r. Nawet pamiętam tytuł sztuki - to była komedia "Lola wychodzi za mąż, a ja muszę mieć dziecko" - opowiada pani Regina. Ich spotkanie to była klasyczna randka w ciemno. Ona przyszła z koleżanką, on z kolegą. I tak pani Regina, i pan Edward są razem już 60 lat.

Pani Regina najpierw wychowywała trójkę dzieci, potem pracowała w Agromie. On był szewcem.

Ponad pół wieku, a dokładnie 55 lat są razem Irena i Jan Uniejewscy. W USC pojawił się tylko pan Jan, bo żona się w ostatniej chwili rozchorowała. - Trzeba rozmawiać, ale i czasem się kłócić - mówi. Swoją żonę poznał w Maszewie na Pomorzu i przywiózł ja do Gorzowa. Całe życie pracował w Przemysłówce, a żona w Ursusie. - Aż dziwne, że człowiek był w stanie przeżyć tyle lat z jedną osobą - mówi ze śmiechem

. Podczas ostatnich uroczystości w USC 50. rocznice ślubu obchodzili też m.in. państwo Bogumiła i Zbigniew Bałaccy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska