Mało kto pamięta, że ,,królowa sportu'' zadomowiła się w AZS PWSZ już 12 lat temu. Co więcej: była pierwszą sekcją w historii tego klubu! We wrześniu 2005 r. zaczął ją prowadzić Tomasz Saska. Sukcesy przyszły rok później. Dziś sekcja szczyci się dwoma reprezentantami Polski seniorów i dziesięciorgiem zawodników w juniorskich kadrach województwa.
Sezon 2010 przyniósł akademikom srebrny medal Łukasza Szpaczyńskiego w biegu na 400 m ppł podczas OOM. Niedługo potem reprezentował on narodowe barwy w międzypaństwowym meczu juniorów młodszych z Niemcami. Świetnie spisali się też inni młodzi zawodnicy: Mateusz Gącik był 6. na 800 m w OOM, Agata Borowiak 6. na 100 m ppł w MP młodziczek, a Bartosz Bonecki 4. w trójskoku i 6. w dziesięcioboju w MP juniorów. Ten ostatni ma szansę pojechać na lipcowe mistrzostwa Europy juniorów w Tallinie. - Cieszymy się z tych wyników, bo nasi reprezentanci byli o rok młodsi od większości rywali - zapewnia Saska.
Największą gwiazdą pozostaje jednak 23-letni Łukasz Grala, specjalizujący się w biegu na 400 m ppł. W seniorskich MP zajął dopiero 6. pozycję, bo tuż przed najważniejszą imprezą sezonu naciągnął sobie mięsień dwugłowy. Na razie jego rekord życiowy wynosi 51,66 sek. W tym roku chce zejść do 50,20. A w przyszłym powalczyć o 49,50, równoznaczne z wypełnieniem minimum na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Ciekawe perspektywy rysują się też przed biegającym na 110 m ppł, 20-letnim Patrykiem Jasińskim. Jego głównym zadaniem jest teraz przestawienie się z juniorskich, jednometrowych płotków na młodzieżowe i seniorskie o wysokości 1,07 m.
W AZS PWSZ trenuje 80 zawodniczek i zawodników w wieku od 12 do 23 lat. Najliczniejszą grupę stanowią młodzicy (14-15 lat), którzy w ubiegłym roku okazali się najlepszą lubuską ekipą i w mistrzostwach makroregionu przegrali tylko jednym punktem z Osą Zgorzelec. Szczególnie utalentowana jest 15-letnia Borowiak. Na 100 m ppł biega w czasie 15,09, zaledwie o 0,02 sek. gorszym od liczącego sobie już 20 lat rekordu okręgu. - Jestem pewien, że w nowym sezonie Agata wymaże ten rezultat z tabel. Moim zdaniem może zostać nawet następczynią wielkiej Grażyny Rabsztyn! - twierdzi Saska.
Radość z wyników psują problemy z treningami oraz niski, zaledwie 60-tysięczny budżet. - Zimą nie mamy dostępu do żadnej hali. Biegamy więc po korytarzach Zespołu Szkół Sportowych przy Stanisławskiego. Jak sprzątaczki wyrzucą nas z pierwszego piętra, to idziemy na drugie - mówi zgodnie czworo szkoleniowców: Saska, Agnieszka Woźniak, Zygmunt Walczak i Michał Wiercioch. Latem zostaje im stadion ZWKF przy ul. Wyszyńskiego. Wchodzą tam cztery razy w tygodniu na 2,5 godziny, płacąc uczelni 28 zł za 60 minut. A kule, dyski, oszczepy, tyczki i płotki (jeden waży 10 kg!) muszą mieć swoje. Za każdym razem przywożą je i odwożą. Bo przy Wyszyńskiego nie dostali nawet najmniejszego magazynu na zdeponowanie sprzętu.
Raz w tygodniu Saska zabiera czworo najlepszych płotkarzy na tartan do Słubic. Tam mają wszystko za darmo. - Ale tak nie można pracować w nieskończoność - mówi trener-koordynator. - Nie potrafię wytłumaczyć moim podopiecznym i potencjalnym sponsorom, dlaczego Gorzów wciąż nie dysponuje stadionem z tartanową, 400-metrową bieżnią. W Polsce funkcjonuje 97 takich obiektów. Czy my jesteśmy gorsi?!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?