Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gośka mówi, że jest kobietą dinozaurem

Michał Szczęch, 68 324 88 34
Małgorzata z Międzylesia jest niesamowita
Małgorzata z Międzylesia jest niesamowita Michał Szczęch
Gośka z małej wsi otoczonej puszczą zaraża ludzi dobrocią. Zaraziła już Andrzeja, który odstawił butelkę, Adama - kierowcę busa i Janeczkę, która dużo przeszła. Jest też masa ludzi anonimowych. Każdy coś z siebie daje.

- Przyłączają się ludzie biedni - mówi Gośka. - Żyją z rent socjalnych i dzielą się tym, co mają. Kto nie ma nic, odda wszystko.

Ten łańcuch cały czas rośnie. Ktoś poprosił o pomoc dla ubogiej rodziny w naprawie pieców kaflowych. Na szczęście do łańcucha przyłączył się Andrzej z Ciborza. Piece nauczył się naprawiać od ojca, rodzinie pomógł po kosztach. Andrzej wie, co to znaczy być w sytuacji bez wyjścia. - Byłem na samym dnie - wspomina. - Cztery lata temu odstawiłem butelkę. Gośka zaraziła mnie optymizmem.

Ostatnio Gośka skrzyknęła ludzi. Zebrali firany, kołdry, poduszki, telewizor. Wszystko dla potrzebujących. Przeważnie wynajduje ich Janeczka z Krosna Odrzańskiego, która wiele przeszła. Pochowała mamę, sama zdrowiem i pieniędzmi nie grzeszy, ale każdego potrzebującego dostrzeże. Wołają na nią snajper.

Do łańcucha przyłączył się Adam - kierowca z Krosna. Gdy trzeba, pomaga Gośce w transporcie. - Nigdy nie zapomnę tego szczęścia na twarzy chorej dziewczynki, jak zawiozłem jej wózek inwalidzki, który Gośka pomogła załatwić - wspomina. Farby, wapno i inne sprzęty potrzebne przy remoncie też przewiezie. Bo Gośka zrobiła zbiórkę i chce z ludźmi odnowić pokój chorego, który został tak strasznie pobity, że nie może wstawać. Żyje z renty socjalnej - 380 na miesiąc.

Na skraju Kosierza mieszka Ulka z Ewą. Chemia zjadła Ulce zęby. Zapytała onkologa, czy może wstawić nowe. Dał wybór: Życie za ładne zęby.
Kiedyś drzewo z lasu zwoziła, chodziła na zręby, piłowała. Teraz lekarz mówi do Ulki: Będzie pani dźwigać, nabawi się przepukliny i nikt pani nie odratuje.
Ulka córki nie dźwignie. Ewa z porażeniem mózgowym. Nie chodzi od urodzenia. Wózek Ewa ma elektryczny. Ulka starała się o taki latami. Powiedzieli: Pani dopłaci 7 tysięcy, albo wózka nie będzie.
Na szczęście Gośka pomogła załatwić. Ewa ma maszynę do ćwiczeń, ma podnośnik do wanny, a wszystko dzięki Gośce. Ona obok obojętnie nie przejdzie, kiedy krzywda się dzieje. - Kochana pani Gosia - mówią ludzie.

- Kamilku, żyć trzeba dalej - Alicja z Raduszca Nowego powtarza synowi. Ale co to za życie, kiedy całe ciało usłane bliznami? Poparzone nogi, brzuch, klatka piersiowa, szyja, ręce... Przeszło dwie trzecie skóry Kamila było do wymiany. Rany, choć powoli, na szczęście się goją. Tylko to prawe ucho. Niestety. Kamil bardzo wstydzi się tego ucha. Lekarze musieli uciąć, został raptem kawałek. - To tylko ucho - Alicja pociesza Kamila. Drobiazg, naprawdę. - Wiesz synku, ilu ludzi robi sobie plastykę uszu?
Później Alicja się zastanawia, ile może kosztować taka operacja plastyczna, nie tylko ucha, ale całego ciała. Gdyby nie Gośka i droga maść, którą podarowała, z bliznami Kamila byłoby dużo gorzej.

Zobacz też: Kandydaci na prezydentów, wójtów i burmistrzów w Lubuskiem (pełna lista)

Baba Jaga - kuternoga. Kobieta pracująca

- Żyjemy w epoce konia w okularach. Liczę się ja, moje ego, moje konto, moja praca. A że za ścianą tragedia się dzieje? - Goska twierdzi, że niewielu to widzi i słyszy. Nie! Ona się na to nie zgadza. Nie wygłusza ścian. Nie chce należeć do pokolenia koni w okularach, bo ma wrażliwość. - Jestem kobietą dinozaurem - mówi. - Człowiekiem na wymarciu.

Chciała być pielęgniarką. Tylko który szpital zatrudniłby kulawą pielęgniarkę? Miała 11 lat, gdy trafiła na LORO do Świebodzina z chorobą Perthesa (biodro Gośki dopadła martwica). Skrócili jej nogę o pięć centymetrów. Spoglądała w lustro: - Baba Jaga - myślała. Chodziła jak kuternoga.

Mówili: Gośka, daj się naprawić. Ona nie chciała, nie mogła. Przecież matka jej umierała na raka. Na głowie dom, trójka dzieci.

Od kuśtykania wysiadł Gośce kręgosłup. Od bólu wysiadała psychika. Miała 40 lat, gdy poszła pod nóż. Wstawili jej sztuczne biodro i po raz pierwszy mogła się wyprostować jak człowiek. Wreszcie poczuła, że żyje.

Zrobiła uprawnienia na Akademii Medycznej w Łodzi, żeby pomagać mężowi w firmie ze sprzętem medycznym. Niestety, firma upadła. Z mężem pracowała na gospodarce. Gospodarstwo też podupadło, więc założyli skup grzybów.

Dzieciaki w szkole: córka na studiach, starszy syn w internacie, młodszy poszedł do podstawówki. W domu liczył się każdy pieniądz. Gośka, rencistka, plotła wianki. Sprzedawała na giełdzie. Zarabiała na weselach jako kucharka. Piekła ciasta. Opiekowała się starszymi ludźmi za granicą. Mówili, że jest jak Kwiatkowska z Czterdziestolatka - kobieta pracująca. Nie wytrzymała tego pędu. Cztery lata temu dostała udaru.

Zobacz też: Wybory 2014. Kandydaci na burmistrzów w miastach powiatowych

Afazja

Dzieciaki w całym domu rozwieszały kartki z hasłami, żeby matkę wyciągnąć z amnezji. Miała taką afazję, że nie umiała powiedzieć, co jak się nazywa. - Mamo, to jest lodówka, to jabłko, to mikser… - dzieci doprowadziły Gośkę do porządku.

Człowiek wraca po chorobie i pyta: Co dalej? Gośka miała prawie 50 lat, kiedy powiedziała sobie: Kobieto! Albo rzucasz się na głęboką wodę, szukasz pracy, ćwiczysz psychikę i mowę, albo poddaj się, leż i narzekaj.

Sklep medyczny w Świebodzinie szukał akurat sprzedawcy. Spróbowała. A co? Przychodził pacjent po lek, a ona: - Oooo…, oorrrrr… - chciała powiedzieć na przykład orteza. Używała 30 zdań, żeby sobie słowo przypomnieć. Myliła cyfry. Miała potrójną robotę przy sprawdzaniu rozliczeń. Ponad pół roku podnosiła się po udarze.

Zdaniem Gośki, tylko cynik może powiedzieć, że coś takiego jak scenariusz na życie nie istnieje. - Gdybym miała być po udarze rośliną, byłabym. Widocznie inny plan zapisano mi w gwiazdach.

Zobacz też: Wybory samorządowe 2014. Kandydaci na radnych do Sejmiku Województwa Lubuskiego (lista)

Być jak Janka Ochojska

Rok temu firma medyczna z Poznania szukała konsultanta. Gośka nawet się nie wahała. Zdobyła posadę. Tak trafiła do salonu medycznego w Krośnie Odrzańskim. W okolicy rozniosło się, że Gośka taka dobra dla wszystkich. Przychodzili chorzy, coraz więcej i więcej. A Gośkę bolało, że wielu nie stać na podstawowe leki.

Raz przyszła matka chorego chłopaka z Gubina. Brakowało jej pieniędzy na worki stominy, bo lekarz stwierdził, że refundacja się nie należy. 20-latek, zamiast grać w piłkę, zamiast chłonąć życie, siedział w domu i worek stominy przytrzymywał ręką przy brzuchu, żeby się nie odkleił, bo matka musiałaby wydać kolejne 15 złotych, a w domu się nie przelewa. Gośka poruszyła niebo i ziemię. Zdobyła refundację. Matka chorego chłopaka płakała z radości.
Gośka nie ogarnia, tak wielu potrzebujących przychodzi. Sobota, dzień wolny, a ona tankuje auto za swoje i jedzie w teren, do chorych. Jest konsultantką medyczną, ale nie taką, co przychodzi do biura o dziewiątej, wychodzi o siedemnastej. Gośka nie ma pieczątki w stylu "nie ma mnie, do widzenia".

Chwile załamania przez te wszystkie lata? Były, a jakże. Gośka ryczała w kącie i zaraz wracała do siebie. Dziś też bywa trudno, jak jedna, druga, piąta osoba, której Gośka pomaga, umiera na przykład na raka. Gośka jednak się nie poddaje. Zna rosyjski, niemiecki. Teraz uczy się migowego. Przecież musi docierać też do głucho-niemych.

- Coś w tym jest - przyznaje - że ludzie dotknięci chorobą mają więcej empatii na cudzą krzywdę. Jak leżałam na LORO w Świebodzinie, jeszcze jako dziewczynka, poznałam Jankę Ochojską. Leżała obok. Każdy wie, co Janka robi teraz dla ludzi.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska