Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Granice w Słubicach przekraczają Polacy, którzy wracają z różnych stron świata. - Tu pierwszy raz zbadano nam temperaturę - przyznają

Aleksandra Sierżant
Aleksandra Sierżant
Polacy wracają do kraju z różnych stron świata właśnie przez Słubice
Polacy wracają do kraju z różnych stron świata właśnie przez Słubice Aleksandra Pazda
Na przejściu granicznym w Słubicach można spotkać rodaków wracających z Chile, Kambodży, Kuby, Sri Lanki. Zanim przejdą 2-tygodniową kwarantanne, do domu pojadą.... Pociągiem! - Totalna dezorganizacja - komentują.

O godzinie 14 w poniedziałek, 16 marca, do namiotu straży granicznej ustawiła się niewielka kolejka pieszych. Większość z nich ma ubrane maseczki. Cierpliwie czekają na kontrolę i wypełniają karty lokalizacyjne. Mają przy sobie walizki, torby, plecaki. Opalone twarze zdradzają, że wrócili z odległych zakątków świata.

Trwa głosowanie...

Kiedy Polska opanuje rozprzestrzenianie się koronawirusa?

Na murku, tuż przy szklanych pawilonach siedzi 3 młodych ludzi. Pytamy skąd wracają.

_- Lecimy z Kambodży. Planowo mieliśmy lądować w Warszawie, ale odwołano nam loty. Więc polecieliśmy do Moskwy, z Moskwy do Berlina i stamtąd już pociągiem do Frankfurtu nad Odrą. No i teraz musimy tylko dostać się do Łodzi - _mówi Marta.

- Totalna dezorganizacja. Miały być loty czarterowe, ale bilety na nie wyprzedają się w mgnieniu oka. Więc nie czekaliśmy i szybko wróciliśmy do kraju. Chociaż najchętniej byśmy zostali za granicą. Tam jest taki spokój, nikt nie panikuje. Tutaj od razu zalała nas fala informacji - dodaje Bartek.

Z Martą i Bartkiem czeka też Paweł z Wrocławia. - Wracam z Filipin. Zabrałem koledze trochę rzeczy, bo sam nie wie kiedy będzie mógł wrócić do kraju - dodaje.

Uśmiechnięci, pełni optymizmu ruszają w dalszą drogę.

Lekarze wracają z urlopów. Są tu potrzebni

Z namiotu straży granicznej wychodzą właśnie dwie dziewczyny. Na twarzy mają maseczki, wyglądają na zmęczone. - Przyleciałyśmy z Kuby. Za nami długa podróż. W ambasadzie nie mogłyśmy się nic dowiedzieć, nikt nic nie wiedział. Nikt nie chciał nam pomóc, prócz naszych znajomych i rodziny. Musiałyśmy same kupić bilety, doleciałyśmy do Düsseldorfu - tłumaczy Monika.

- Jesteśmy lekarkami. Byłyśmy zmuszone skrócić wakacje o tydzień i jak najszybciej przyjechać do kraju, poddać się kwarantannie i wrócić do pracy, bo jesteśmy tu teraz potrzebne - dodaje Ania.

Dziewczyny przyznają, że chciały skorzystać z lotów czarterowych, jednak zanim zdążyły się zorientować, na lot zarejestrowało się już tysiąc osób. - W ambasadzie powiedzieli nam, że nie mamy co liczyć na powrót do domu w ciągu 2 tygodni, jeśli chodzi o czartery. Za bilet powrotny zapłaciłyśmy więc 3900 złotych. A oryginalny bilet w dwie strony kosztował nas 2 tys. złotych - mówią.

,,Tu pierwszy raz nas skontrolowano"

Z urlopu na Sri Lance wrócili również Ania i Piotrek. - Przylecieliśmy do Monachium, bo do Berlina nie było już biletów. Mieliśmy wracać dopiero w niedzielę. Dostaliśmy tylko informację, że lot jest odwołany. Tylko tyle. Na lotnisku jedna, wielka niewiadoma. Nikt nie wiedział co zrobić. Pierwszy raz temperaturę zbadano nam właśnie tutaj, w Słubicach. Nie wypełnialiśmy po drodze też żadnych papierów - przyznają.

Ania i Piotrek planowo mieli przylecieć do Warszawy na Okęcie. - Tam by nas zbadali i kolega odwiózłby nas do domu. A tak musieliśmy przelecieć pół świata, żeby teraz wsiąść do pociągu i dostać się do stolicy. Nie chcemy nikogo narażać, ale nie mamy innego środka transportu, by wrócić do Warszawy - wyznają nam.

Wszyscy nasi rozmówcy zgodnie przyznali, że na lotniskach panuje harmider. Nikt nie chce im pomóc, a loty czarterowe są bardzo drogie. Po przekroczeniu granicy większość z nich odetchnęła z ulgą, że udało im się wrócić.

Mieszkańcy się boją

Słubiczanie są jednak zaniepokojeni całą sytuacją. Boją się, że podróżni mogą być zakażeni.

- Zamknęliśmy granicę po to, by Polacy wracający do kraju zbierali się w jednym miejscu, właśnie w Słubicach? Stąd i tak muszą dostać się na drugi koniec Polski! Po drodze pójdą do sklepu, by zrobić zakupy na podróż, a później wsiądą w autobus lub pociąg. Ta procedura jest totalnie nieprzemyślana! - mówią oburzeni mieszkańcy.

RAPORT

KORONAWIRUS W LUBUSKIEM. PRZECZYTAJ

WIDEO: Koronawirus w Polsce – co to dla nas oznacza? Z mitami rozprawia się lekarz rodzinny dr Michał Sutkowski

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska