Ale każda z tych wysp jest inna, czasem tak, jakby leżały oddalone od siebie o tysiące kilometrów.
Nazwa Cyklady pochodzi od greckiego określenia "pierścień". Właśnie w tym kształcie wyspy otaczają świętą wyspę starożytnych Greków Delos. Odległości między nimi nie są imponujące, można bez trudu podróżować promami. I wówczas zauważymy, że każda z nich to własny mikrokosmos ze swoimi tradycjami, historią, a nawet architekturą. Na zwiedzenie każdej z nich, przyznajmy, iż dość pobieżnie, wystarczy kilka dni. Mają wszakże jedną wspólną cechę - lazur morza i nieba oraz biel domków. To nie jest takie greckie... To jest takie... wyspiarskie.
Uciec z wulkanu
Jaki jest wariant dla plecakowca? Oczywiście tanie linie lotnicze. Z Berlina można stosunkowo tanio dolecieć do Aten i Salonik (tylko w sezonie). Jeśli naszym celem są Cyklady to raczej Ateny. Podróż z lotniska do któregoś z dwóch portów (Pireus lub Rafina) nieco męcząca, ale autobusy kursują regularnie. Dziwna jest nocna podróż promem - my płynęliśmy od razu na Santorini - Grecy traktują je niemal jak podmiejski autobus. Z barem i dyskoteką. Aha, przypłynęliśmy nocą, spaliśmy na schodach, ale jaki widok o świcie...
Santorini należy odwiedzić, chociaż jest męcząca, mimo widoczków znanych ze wszystkich pocztówek, albumów w rodzaju "Najpiękniejsze miejsca świata". Bardzo szybko te śliczne widoczki nużą i zastanawiamy się, czy to jest prawdziwa grecka wyspa. Tłok, promy wypluwające tłumy jednodniowych gości z Krety i innych wysp. I ceny. Po ilości sklepów złotniczych (w których z reguły pracują polskie blondynki) widać, że to teren łowów na turystów. Przyjemnie i klimatycznie robi się dopiero wieczorem. Koniecznie trzeba zobaczyć straszliwie landszaftowaty zachód słońca w Oji (Iji).
A teraz naprawdę
Gdy już mamy dość Grecji w eksportowym wydaniu warto zobaczyć kawałek tej prawdziwej. Doskonale do tego nadaje się największa z Cyklad - Naksos. Jej wielkość sprawia po pierwsze, że się nie będziemy nudzić po dwóch dniach, a wędrując po jej wnętrzu zobaczymy prawdziwe greckie życie, tej wsi, gdzie są jeszcze owce i winnice. I w obskurnych, ale klimatycznych wiejskich tawernach spróbujemy lokalnych przysmaków z winem na czele. Zadziwić mogą także plaże, które biją piaskiem na głowę nawet plaże Bałtyku.
Na Cykladach fantastyczne jest to, że bierze się do ręki mapę i w zasięgu kilku godzin (i kilkunastu euro) mamy do wyboru kilkanaście wysp. Prowincjonalną Amorgos, światową Mykonos, obfitującą w zabytki Delos... A może jeszcze Tinos. To z kolei dla grekokatolików taka Częstochowa. Szokujący jest widok pątników zmierzających na kolanach do klasztoru. Na Tinos trzeba także zobaczyć charakterystyczne, murowane gołębniki, i marmurowe miasto, i klasztor... Ciężko wyliczać atrakcje, gdyż to jest po prostu grecka wyspa.
A później na prom i na kolejną...
CO ILE KOSZTUJE(ceny między wyspami turystycznymi i tymi mniej obleganymi różnią się nawet o jedną trzecią)
Dariusz Chajewski
0 68 324 88 36
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?