Przeczytaj też: Pacjent cierpi, bo w służbie zdrowia wieje grozą
Pan Leszek zadzwonił do redakcji, bo już nie miał pomysłu, co zrobić. - Ojciec dostał skierowanie na badanie tomografem. Dopisek był: bardzo pilne, ale w szpitalu w Gorzowie zapisali go dopiero na 4 lutego 2014 r.! Badanie jest potrzebne, żeby zdecydować o dalszym leczeniu. Inaczej ojcu może grozić amputacja nogi! - mówił przez telefon nasz Czytelnik. Rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza niż mówił.
Gołym okiem widać, że ojciec pana Leszka nie powinien czekać ani na wizytę u lekarza, ani na miejsce w szpitalu. Prawie 76-letni Adam Mydłowski cierpi na wiele schorzeń, w tym cukrzycę. Choroba doprowadziła do ogromnych problemów z krążeniem. "Wielopoziomowe zaawansowane zmiany miażdżycowe w układzie tętnic kończyn dolnych" - tak problemy z nogami pana Adama fachowo opisali lekarze z kliniki w Poznaniu, gdzie pacjent był w lipcu. Trochę go tam podratowano. Ale już na wizytę kontrolną nie był w stanie pojechać. - To było chyba w sierpniu. Mąż zasłabł przy samochodzie. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Karetka zabrała go do naszego szpitala. Tam go potrzymali kilka godzin i wypuścili - mówi Maria Mydłowska.
Od tego epizodu w gorzowskim szpitalu stan pana Adama już tylko się pogarszał. Dziś noga to właściwie żywa rana. Boli tak, że chory ani nie może się położyć, ani normalnie siedzieć i co parę godzin krzyczy, żeby mu podać leki przeciwbólowe. - Jak w takim stanie ma doczekać badania w lutym?! - załamuje ręce rodzina.
Na tomograf (dokładnie: badanie angiograficzne naczyń) skierowała chorego specjalistka, która raz na jakiś czas przyjeżdża na dyżury do jednej z gorzowskich przychodni. Na wizytę trzeba było poczekać, ale to nic w porównaniu z kolejką w gorzowskim szpitalu. Jak się okazuje, nie pomaga skierowanie z dopiskiem: pilne. Dlaczego? Szef szpitala Piotr Dębicki tłumaczy, że lekarze często nadużywają tej formuły, zamiast dokładnie opisać przypadek. Im więcej informacji, tym lepiej, przy czym Dębicki obiecał sprawdzić, co dokładnie ma w dokumentach pan Adam. W efekcie zaproponował przesunięcie badania z lutego przyszłego roku na koniec listopada. Tyle że samo badanie niewiele da, jeśli nie pójdzie za nim konkretny zabieg chirurgiczny, a takich w Gorzowie się nie robi.
Wszystko to, teoretycznie, powinna była usłyszeć od szpitala rodzina pacjenta. Także i to, że wcale nie musiał czekać w kolejce na badanie w Gorzowie, bo np. w Międzyrzeczu, Sulęcinie czy Świebodzinie terminy są krótsze. - Zawsze warto poszukać w innym miejscu - podpowiada rzeczniczka lubuskiego NFZ Sylwia Malcher - Nowak. Jednak prawda jest taka, że wiele osób zwyczajnie nie wie, że ma taką możliwość. Pół biedy, jeśli ktoś im podpowie. Akurat dziennikarka "GL", podając się za pacjentkę, dostała w szpitalu informację, gdzie jeszcze może zrobić badanie, żeby nie czekać. Rodzina Mydłowskich nie miała tyle szczęścia. Dopiero po naszej interwencji usłyszała, na czym stoi.
Okazuje się, że dla ciężko chorego pana Adama byłoby najlepiej, gdyby trafił na oddział chirurgii naczyniowej, np. w Zielonej Górze, bo to najbliżej. Przekazaliśmy tę informację Mydłowskim i wczoraj lekarz rodzinny, który był u chorego z wizytą domową, wystawił skierowanie do szpitala. Pan Adam jest w takim stanie, że będzie musiał skorzystać z transportu sanitarnego. Zlecenie na tę usługę też wypisuje lekarz rodzinny, chociaż przy tej odległości rodzina będzie musiał pokryć część kosztów. - Akurat to nie problem - mówi syn chorego. Teraz trzeba jeszcze ustalić termin przyjęcia do szpitala w Zielonej Górze. W razie kłopotów mamy już obiecaną pomoc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?