Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groźny pożar domu w Kargowej. Dzieci uciekały z płomieni [ZDJĘCIA]

Piotr Jędzura
Z pożarem w Kargowej walczyło 10 jednostek straży pożarnej.
Z pożarem w Kargowej walczyło 10 jednostek straży pożarnej. Piotr Jędzura
Pożar domu przy ul. 27 Stycznia w Kargowej wybuchł we wtorek, 19 kwietnia około godz. 20.00. Ogień błyskawicznie przedostał się na dach.

Godz. 21.00. Na ul. 27 Stycznia błyskają niebieskie światła. Słychać huk agregatów napędzających halogeny oświetlające okolicę. Na jezdnię lecą strugi wody. Wszędzie śmierdzi spalenizną. Trzeba sprawnie przeskakiwać między rozciągniętymi wężami. Strażacy robią swoje. Są na dachu, z którego cały czas się dymi. Obok nich ogromna, wypalona dziura i sterczące zwęglone krokwie. – Ogień widać było z ulicy, okropnie się paliło i do wszędzie tego było bardzo dużo dymu – opowiada starszy mężczyzna.

Pożar wybuchł w domu zamieszkałym przez rodzinę. Prawdopodobnie źródłem była kotłownia umieszczona w podpiwniczeniu. – Drewniana konstrukcja błyskawicznie zajęła się ogniem – mówi asp. sztab. Leonard Cichy, dowódca strażackiej jednostki w Sulechowie. Pożar nie był duży, ale był bardzo trudny do gaszenia. Płomieniom pomagała słoma w ścianach poniemieckiego domu. Bardzo szybko roznosiła ogień po całej konstrukcji. Dzieci uciekły z płonącego domu.

W pewnym momencie sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Ogień zajął przylegający do domu pustostan. Paliły się już dwa budynki. Na miejscu było 10 jednostek straży pożarnej zawodowej oraz ochotnicy z Kargowej i okolic. Wtedy przyszła kolejna zła informacja. – Ktoś poinformował, że w pustostanie mogą być osoby bezdomne – mówi mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Natychmiast do środka weszli strażacy. - W dymie i ogniu przeszukiwali pomieszczenia. Na szczęście nikogo tam nie było – informuje mł. bryg Gura.

Około godz. 22.00 trwało już dogaszanie spalonego domu. Budynek nie nadaje się do zamieszkania. Policjanci przez cały czas zabezpieczali miejsce strażackiej akcji. Pogorzelcy w tym czasie wynosili sprzęty i meble, które w miarę nadawały się do użytku. Pomagali im sąsiedzi. - To smutny widok. Ogień zabrał im wszystko – mówiła jedna z kobiet oglądająca akcję gaśniczą.

Dogaszanie obiektu zajęło strażakom zawodowym i ochotnikom kilka godzin. Wkrótce biegły wypowie się w temacie przyczyny pożaru. Pogorzelcy prawdopodobnie noc spędzą w swoich rodzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska