- Czy to było podpalenie? - pytają mieszkańcy bloku w Gronowie, w którym ogień pojawił się w piątek przed godziną 21.00 - tak wynika z relacji świadków zdarzenia. Straż pożarna o przyczynach pożaru nie chce jeszcze mówić.
Na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał. - Gdyby jednak do tej tragedii doszło na przykład o 2.00 w nocy, a nie 21.00, mógłby być wielki dramat - twierdzą mieszkańcy i strażacy.
Ogień pojawił się w piwnicy. Ludzi zaniepokoił dym. W panice zaczęli opuszczać swoje mieszkania. Wychodzili przez okna. Sami zorganizowali akcję ratunkową. Jeden ratował drugiego do czasu, nim na miejsce przyjechała straż pożarna.
- Ugasiliśmy ogień, teraz sprawdzamy poszczególne mieszkania - mówił nam po godz. 22.00 dowodzący akcją ratowniczą starszy aspirant Krzysztof Kondratowicz z jednostki straży pożarnej w Krośnie Odrzańskim.
- Było tam dużo śmieci, wyciągnęliśmy krzesła, worki, wiele przedmiotów wydzielających gazy trujące i bardzo dużą ilość dymu - komentuje dowodzący akcją ratowniczą. Choć na wskazywanie przyczyn pożaru jest jeszcze zbyt wcześnie, to K. Kondratowicz nie zaprzecza, że powodem mogło być zwarcie instalacji w zaśmieconej piwnicy.
Ludzie zabezpieczyli swoje mieszkania. Tę noc spędzą w większości u swoich rodzin i przyjaciół. Na miejsce przyjechała pani wójt, wspólnie z panią sołtys i pracownikami organizując punkt pomocy w pobliskim przedszkolu. Każdy dostał tu herbatę i mógł się ogrzać. - Nikt nie pozostanie bez dachu nad głową - deklarowała pani wójt.
Więcej o nieszczęściu mieszkańców Gronowa w papierowym, poniedzielnym wydaniu "Gazety Lubuskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?