Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gruźlica: przecież wsi nie można odizolować

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Nie dość, że pojawiła się we wsi gruźlica, to ostatnio jeszcze niektóre dzieciaki pochorowały się na ospę - mówi Monika Reimann, mama przedszkolaka Adasia i Marzenki
- Nie dość, że pojawiła się we wsi gruźlica, to ostatnio jeszcze niektóre dzieciaki pochorowały się na ospę - mówi Monika Reimann, mama przedszkolaka Adasia i Marzenki Paweł Janczaruk
Przedszkole samorządowe w wiosce Jażyniec (gm. Siedlec) okazało się ogniskiem gruźlicy. Dla rodziców dzieci był to szok! Po wsi wciąż krążą różne opinie. Ludzie dyskutują, czy mogą chodzić do kościoła nie zarażając innych...
Monika Reimann ze swymi dziećmi,  Adasiem i Marzenką
Monika Reimann ze swymi dziećmi, Adasiem i Marzenką Paweł Janczaruk

Monika Reimann ze swymi dziećmi, Adasiem i Marzenką
(fot. Paweł Janczaruk)

- Dostaliśmy wezwanie na zebranie do przedszkola, w którym było zaznaczone, iż obecność przynajmniej jednego z rodziców jest obowiązkowa - opowiada historię pojawienia się gruźlicy we wsi Monika Reimann, mama pięcioletniego Adasia. - Nie mieliśmy pojęcia o co chodzi. Gdy pani Lidia z sanepidu powiedziała wreszcie, byliśmy zupełnie zaskoczeni i zaszokowani. Nawet nie wiedzieliśmy o co pytać...

Mieszkańcy chyba powoli wychodzą z szoku, ale nie jest pewne, czy wszyscy rozumieją co się stało. I na czym polegają problemy z gruźlicą.

- Niektórzy się boją, że jeden zarazi się od drugiego, bo niby skąd ludzie mają wiedzieć, jak się taka choroba roznosi - mówi nowa sołtyska Teresa Gołaszewska. - O tym są rozmowy między nami, choćby w sklepie. Rodzą się pytania, czy jak pójdziemy do kościoła w Obrze, gdzie jest nasza parafia, to choroba tam się rozejdzie? A przecież te nasze przedszkolaki mają starsze rodzeństwo, niektóre z dzieci chodzą do szkoły w Obrze. To co, mają chodzić, czy nie? Czy pozarażają innych uczniów?

Podczas pierwszego i następnego spotkania rodziców w przedszkolu atmosferę paniki łagodziła Lidia Kwinto z wolsztyńskiego sanepidu. Przygotowała też psychicznie rodziców do konieczności przebadania dzieci, co oznaczało pobranie krwi. I informowała o dalszych krokach.

- Tłumaczyłam, że dodanie wyniki badań oznaczają wysokie prawdopodobieństwo zakażenia prątkiem gruźlicy, ale nie oznaczają jeszcze choroby - mówi specjalistka epidemiologii, która ostatnio odbiera mnóstwo telefonów z prośbami o wyjaśnienia. - Przecież nie będziemy izolować wsi! Nie widzę powodu, żeby obejmować nadzorem większe grupy społeczeństwa.

Dostali pochwałę za spokój

Pozytywne i trzeźwe działania sanepidu z Wolsztyna, jak też natychmiastowa reakcja urzędu gminy w Siedlcu zostały docenione przez szefa wojewódzkiego sanepidu w Poznaniu.

- Zadzwonił gen. Trybusz i pogratulował rozsądnego sposobu działania i nam, i sanepidowi - cieszy się wójt Adam Cukier. I od razu idzie za ciosem. Żeby uspokoić cały Jażyniec, zatem już nie tylko rodziców przedszkolaków, zorganizował w sobotę w samo południe otwarte spotkanie wszystkich mieszkańców wsi z prof. Haliną Baturą-Gabryel, wojewódzkim konsultantem w dziedzinie chorób płuc.

- Każdy będzie mógł zapytać specjalistki o co zechce, poprosić też o wyjaśnienie krążących plotek na temat zarażania się gruźlicą - wskazuje A. Cukier. Liczy, iż wówczas Jażyniec nieco się uspokoi.

- Ludzie różnie gadają, jedni trzymają za dziewczyną, od której ponoć się dzieci zaraziły, inni mają jej za złe - relacjonuje sołtyska. - Ale tak naprawdę nikt nie wie skąd przyszła ta gruźlica, zaś dziewczyna szybko i dość dawno zaczęła się leczyć. I nawet w szpitalu w Wolsztynie nie wykryto u niej gruźlicy, dopiero w Poznaniu...

- Ta pani niczemu nie jest winna i w ogóle nie można dyskutować w takich kategoriach - podkreśla M. Reimann. Zresztą wiadomo już, że chora była jeszcze jedna osoba i to wcześniej.

- Nie wiadomo skąd ta choroba u nas i od kogo zaraziły się dzieci - mówiła nam tydzień temu zestresowana Bogumiła Rychła, dyrektorka przedszkola. I to stwierdzenie jest nadal aktualne.

Gmina pomaga

Po zamknięciu 19 maja przedszkola (termin ponownego uruchomienia jeszcze jest nieznany, zależy od sanepidu), od minionego poniedziałku wszystkie maluchy z rodzicami i pracownicy są wożeni do Poradni Pulmonologicznej Wieku Rozwojowego w Poznaniu.

- Dajemy autobusy, po 20 osób jedzie w każdym - wójt Cukier podkreśla pomoc gminy. Pierwsze wizyty w Poznaniu odbyły się w poniedziałek, potem we wtorek i piątek. I nagle wyskoczył problem. Okazało się, iż w Jażyńcu wśród dzieci panuje również... ospa. A dzieci w trakcie choroby i w okresie trzech, czterech miesięcy po jej przejściu nie mogą być badane na gruźlicę.

W ten sposób dobra wola samorządu została wystawiona na próbę, gdyż wychodzi, iż z tego powodu niektóre dzieci trzeba będzie dowieźć do Poznania jeszcze raz za jakiś czas, a ponadto...

- Po badaniach "grupki poniedziałkowej" niezbędna okazała się jej wizyta kontrolna jeszcze w czwartek - informuje L. Kwito.

- Kurde, mówi się trudno, zapłacimy i za to! - drapie się po głowie wójt, ale nie wiadomo czy kolejne wyprawy z Jażyńca do Poznania zostaną przez gminę potraktowane tak jak ta pierwsza. Wszystkie maluchy zostały bowiem przez wójta zaproszone na śniadanie do Mac Donalda. Teraz chyba przyjdzie przymknąć kasę...

Jeżdżą dzieci na badania

- Adaś wie tylko, że jedzie do Poznania na wycieczkę, że będzie w szpitalu, ale raczej nie ma świadomości choroby - uważa mama, pani Monika.

- Ale wyskoczył problem u tych dzieci, którym rodzice zabraniają teraz chodzić do kolegi, bo kolega jest zarażony; lecz jak to maluchom wyjaśnić - zastanawia się T. Gołaszewska, jak widać, dobra obserwatorka swojej społeczności. Coś się zatem dzieje w główkach przedszkolaków, odczuwają pewną niedogodność. Ale i rodzice nie są wolni od problemów, od wątpliwości.

- Moje emocje opadły, gdy dowiedziałam się, że Nikola ma wynik ujemny, gorzej mają rodzice dzieci z dodatnim wynikiem, więcej przeżywają, choć niby wszyscy już wiemy, iż gruźlica jest chorobą uleczalną - mówi Natalia Walkowiak, mama pięcioletniej Nikolki. Dodaje jednak, że pierwsza wiadomość o gruźlicy było mocno stresująca.

Na koniec wyskoczył jeszcze jeden problem... rodziców przedszkolaków. Gmina próbuje rzecz załatwić.

- W kilku rodzinach oboje rodzice pracują - naświetla kłopot A. Cukier. - Teraz, gdy przedszkole jest zamknięte, nie mają gdzie zostawić dzieci, a przecież muszą iść do roboty. Na szczęście są trzy "bezrobotne" przedszkolanki. Postanowiliśmy, że kilkoro maluchów te panie wezmą pod opiekę w świetlicy wiejskiej. Sprawa jest już ugadana...

Promocja wsi i gminy?

Niektórzy mieszkańcy Jażyńca mówią, iż zirytowała ich sensacja zrobiona z gruźlicy przez media elektroniczne, szum wokół sprawy, kamery we wsi i anteny satelitarne cały dzień przed przedszkolem. Inni sugerują, że przy okazji świat dowiedział się o Jażyńcu, a oni sami usłyszeli fachowe informacje o chorobie. Dodajmy zatem i my, iż gruźlicę można złapać wyłącznie drogą kropelkową - przy kichaniu, kaszlu, ale także mówieniu i śpiewie.

- Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - mówi na pożegnanie wójt Cukier. - Jak w zeszłym tygodniu przyjechały tu z kamerami "tefałeny", to po wyjaśnieniach od razu dałem im zaproszenie na sierpniowe Święta Świni. Kupili!

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska