- Zaskoczony?- Każdy z nas po cichu liczył, że wszystko zagra i awansuje. Podobnie ze mną, choć wiedziałem, że nie będzie łatwo. Własny tor nie stanowił w tym przypadku atutu. Stawka okazała się bardzo mocna, co widać po ilości zdobytych punktów. Cieszę się, że awansowałem, choć jeszcze to do mnie nie dociera. Ja teraz leżę organizacyjnie, a co będzie, kiedy ruszy Grand Prix... (śmiech). Nie wiem czy to wszystko ogarnę.
- Co bardziej cisnęło cię przed zawodami: obite plecy czy rola faworyta?
- Ostatnio mam zbyt dużo upadków. Nie wiem skąd się to bierze. Zacząłem we Władywostoku, ostatnio w Rosji znów miałem uślizg tylnego koła. Zaczynam to wszystko odczuwać, boli mnie bark. Nie wiem, czy już ten wiek, że się nie goi tak szybko. Maści nie pomagają i muszę chyba po prostu skończyć sezon. Jestem trochę zmęczony tym wszystkim. A do tego każda impreza żużlowa kończy się... nad ranem. Jeśli dojdą te w Grand Prix, to chyba nie udźwignę. Zobaczymy. Nie nastawiam się jakoś specjalnie. Może jeden turniej, gdzieś tam wyjdzie i będą ludzie wspominali, że był taki zawodnik i dobrze mu raz wyszło.
- Kiedy poczułeś, że jedno z trzech miejsc jest twoje i zeszła adrenalina?- Musiałem walczyć do końca. W przedostatniej serii bardzo chciałem zwyciężyć, niestety, Monberg mnie wyprzedził. Nie chcę narzekać na pola startowe, ale wylosowałem trochę nieszczęśliwy numer. Jechałem dwa razy z czwartego pola. Naprawdę bardzo trudno wtedy wygrać spod taśmy i założyć rywali. Popełniałem też dużo błędów.
- Wspominałeś, że tor nie był atutem. Dlaczego?- Chciałem, żeby taki był, ale on wymyka nam się spod kontroli. Robią się koleiny i dziury. To nie jest ani moja wina, ani toromistrza. Trzeba próbować i robić go tak, by był jak w końcówce zawodów. Chciałbym jednak podziękować trenerowi Janasowi, który posłuchał mnie i od kilku spotkań właśnie taki przygotowuje. Dziękuję także sponsorom, którzy mi pomagają. Myślę, że teraz, kiedy awansowałem, wesprą mnie jeszcze bardziej, żebym dobrze zaprezentował klub i Zieloną Górę.
- Przed sezonem mówiłeś, że to jedno z twych marzeń: wygrać turniej Grand Prix dla tego miasta, kibiców i sponsorów.- Cieszę się, że miejsce w Grand Prix wywalczyłem sobie będąc w klubie, w którym nauczyłem się jeździć i zaczynałem karierę. Tak naprawdę chciałem jeszcze dołożyć tytuł mistrza Polski. Nie udało się, ale i tak czuję satysfakcję. Tu startuję i jako pierwszy awansowałem do takiej imprezy. Gdzieś to pewnie będzie odznaczone. Zrobiłem to dla siebie i rodziny, która najbardziej cierpi. Przecież nie ma mnie przez cały sezon w domu.
- Jakiś kryzys?- Żona bardzo się przejmuje, dzieci są coraz starsze i też inaczej wszystko odbierają. Córki pytają: a czemu się tak dzieje? Dlaczego tak o mnie piszą, a nie inaczej? Robi się coraz trudniej. Ale myślę, że będzie dobrze.
- A wracając do zaplecza. Myślałeś jak to wszystko poskładać i spiąć?- W tej chwili nie jestem przygotowany. Przede mną wielkie wyzwanie i muszę usiąść z kimś, kto mi pomoże, bo sam na pewno tego nie załatwię. Powinienem myśleć wyłącznie o walce na torze, a robię masę innych rzeczy. W moim przypadku nie da się tego inaczej zrobić.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?