Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handlarze uliczni w Gorzowie przeszkadzają i szpecą miasto? (sonda)

Agnieszka Drzewiecka 95 722 57 72 [email protected]
Panie handlujące w centrum nie chcą podawać nazwisk, pokazywać na zdjęciach swoich twarzy. Obawiają się kolejnych kontroli straży miejskiej, boją się, że zostaną "przepędzone” z tego miejsca.
Panie handlujące w centrum nie chcą podawać nazwisk, pokazywać na zdjęciach swoich twarzy. Obawiają się kolejnych kontroli straży miejskiej, boją się, że zostaną "przepędzone” z tego miejsca. Agnieszka Drzewiecka
- Mówi się, że szpecimy ulice. Może miasto dałoby nam jakieś schludne stoły? - mówi pani Helena, uliczna handlarka.

- Ostatnio w mieście dużo mówi się o drobnym handlu ulicznym. Pojawiają się głosy ludzi, którym przeszkadzają np. kwiaciarki na ul. Chrobrego, panie sprzedające tu, na ul. Hawelańskiej szczypiorek i jajka. Pani sprzedaje wełniane skarpety i czapki. Jak pani myśli, co przeszkadza ludziom w tym ulicznym handlu?
- Czasem, gdy pada deszcz, próbujemy schować się pod dachem w pasażu. Zarządca krzyczy na nas, że tu przeszkadzamy. A krzywe wejście do pasażu, na którym ciągle ktoś o kulach się przewraca, już mu nie przeszkadza. Przeszkadzamy straży miejskiej, którzy często przychodzą tu, pytają, jak się nazywamy, ile zarabiamy. Słyszałam też, że ten, co jest adwokatem, pan Synowiec, najbardziej nas goni. Mówi się, że szpecimy ulice. Może miasto dałoby nam jakieś schludne stoły?

Zobacz też: Aktualne oferty pracy w Lubuskiem

- A sami handlarze nie mogą o to zadbać?
- Zarabiamy grosze. Nie myśli się o tym. Gdyby nie te skarpety, to bym głodowała. Z renty mam na życie tysiąc. Straciłam mieszkanie. Sprzedałam bez umowy i oszukano mnie, pieniędzy nie zobaczyłam. Mieszkam na pokoju. Czasem zarobię tu kilkanaście złotych. A czasem nic. Ale przynajmniej mam to, że na powietrzu siedzę cały dzień. I, jak na 83 latkę, mam sprawne ręce, bo ciągle robię na drutach skarpety. Ręce tylko czasem bolą, gdy latem, gdzieś na dziko nazbieram śliwek na sprzedaż, i dźwigam tu do centrum.

- Od kiedy sprzedaje pani na ulicy?
- Całe życie byłam sama. Sama wychowywałam dzieci. Było ciężko. Ciocia mnie nauczyła robić na drutach, i robię już od 20 lat. Najpierw na rynku nad Wartą. Potem pod filarami (przy głównym skrzyżowaniu pod katedrą), gdzie teraz sprzedają rzeczy z Niemiec. Stamtąd nas wygnano, bo jeden handlarz wynajął cały teren. To przeniosłam się tu.

- Widać tu panią, z tymi kolorowymi skarpetami nawet gdy na dworze śnieg i mróz.
- Umiem się ubrać. Buty mam dobre, ciepłe. Kupiłam lata temu na rynku nad Wartą. Dwie pary skarpet ubieram, swetry, kaptur, i jakoś się siedzi. A zimno też czasami jest, bo jest.

- Co pani myśli o tym całym zamieszaniu wokół handlu ulicznego?
- Trochę przykro czasem. To nie tylko my, tutaj na ulicy sprzedajemy. W innych miastach też tak jest, i wszystkim się podoba. Do nas też tu często zachodzą panie urzędniczki, mówią, że wolą tu pietruszkę kupić niż do sklepu iść. Nic złego nie robimy. Ja nic brzydkiego nie widzę w tych stoiskach. A jak ktoś widzi, to niech upiększy, ja nie mam nic przeciwko. A gdyby nas chcieli stąd wygonić? Brakowałoby ludziom tych stoisk. A nam by brakowało na chleb.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska