Kluska, bo tak inaczej nazywany przez domowników jest najsympatyczniejszy pupil, zdobyła w naszym konkursie 855 głosów. - Serwis pupile znalazła w internecie moja córka. Zaproponowała, żeby wystawić do konkursu Heksę. Z początku mnie to nie zainteresowało, traktowałam to jak zabawę - wspomina Magdalena Kucharska, właścicielka psiaka, który wygrał nasz konkurs. Ale później, kiedy Heksa zdobywała kolejne głosy, zaczęła się prawdziwa rywalizacja. - Zmobilizowałam do głosowania rodzinę i znajomych. Awansowaliśmy z piątego miejsca na trzecie. Wtedy już wiedziałam, że nie odpuszczę i wygram ten konkurs - mówi M. Kucharska.
Heksa to buldog angielski. Jej imię pochodzi z języka niemieckiego i oznacza baba jagę, czarownicę. W rodzinie państwa Kucharskich jest od trzech lat. Psiak trafił do Gorzowa z hodowli w Kołobrzegu. W chwili, kiedy odwiedziliśmy Kucharskich, były tam jeszcze trzy szczeniaki, których mamą jest właśnie Heksa. Balbina, Bombel i Bazyl (bo tak nazwano maluchy) w czasie naszej wizyty słodko spały. - Cały dzień rozrabiały. Gdyby przyszedł pan wcześniej, to by tak spokojnie nie było. Gryzłyby nogawki, sznurówki, buty. Strasznie lubią rozrabiać - mówi Paulina Kucharska, 13-letni córka pani Magdaleny. Psiaki obudziły się dopiero, kiedy na środku pokoju postawiliśmy wielką torbę z psią karmą - nagrodą dla Heksy. Zaczęły krążyć koło opakowania, kąsać je. - Czują, że to coś dla nich - śmiali się Kucharscy.
- Teraz córka ma ferie, więc pomaga mi w zajmowaniu się tą całą gromadką - zachwala pani domu. A pracy przy psiakach jest niemal tyle, co przy małych dzieciach. Teraz w mieszkaniu jest pięć zwierzaków. Heksa, jej trójka dzieci i jeszcze jedna suka, Hera - buldog francuski.
- Ukochałam buldogi, bo są strasznie śmieszne, nie są duże, więc łatwo z nimi mieszkać w bloku, nie są też kudłate, więc w mieszkaniu nie ma dużo sierści. Sympatycznie reagują też ludzie na ulicach. Uśmiechają się, oglądają za nami, kiedy idziemy na spacer - tłumaczy M. Kucharska.
Z taką gromadką często dochodzi wielu zabawnych sytuacji. M. Kucharska wspomina, kiedy pewnego dnia wróciła do domu, a tam wszędzie były porozrzucane banknoty. - Wiedziałam, że mamy odłożoną sporą sumę pieniędzy na kredensie. Kiedy zobaczyłam porozrzucane, pogryzione banknoty, mało nie dostałam zawału. Na szczęście okazało się, że są to falsyfikaty, zabawkowe pieniądze mojej córki - wspomina kobieta. Były też chwile grozy. - Poszliśmy kiedyś z Herą na spacer nad Wartę. Chodziliśmy po bulwarze, tam gdzie kiedyś było targowisko. Po Warcie płynęła kra, pływały też kaczki. Hera rzuciła się do wody - wspomina pani Magda. - Natychmiast zniknęła w nurcie rzeki. Mąż rzucił się na ratunek. Ja trzymałam go za kaptur, a on ratował psa. Gdyby nie to, Hera z pewnością by utonęła - relacjonuje właścicielka psów.
Heksa i jej młode
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?