Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia samotnej matki poruszyła Czytelników

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
Córki pani Agnieszki zwracają się do Beaty Pyzy - "ciociu”. Nie mogą się doczekać wizyty w jej domu w Deszcznie
Córki pani Agnieszki zwracają się do Beaty Pyzy - "ciociu”. Nie mogą się doczekać wizyty w jej domu w Deszcznie Lucyna Makowska
Szafy, krzesła, dywany, meble, ubrania, żywność, pralka, masa słodyczy i maleńki chomik "przyjechały" do Brodów.

To dary dla Agnieszki Przuckowiak, matki samotnie wychowującej trójkę dzieci. Byliśmy na miejscu gdy wypakowany po brzegi samochód zajechał na podwórko bloku, w którym kobieta przed miesiącem dostała od gminy mieszkanie.

Beata Pyza z Deszczna była jedną z osób, które zaczęły organizować pomoc dla pani Agnieszki zaraz po publikacji artykułu w "GL", w połowie października. To z niego dowiedziała się, że matka z trójką dzieci z dnia na dzień zostanie bez dachu nad głową.

-Tak się wzruszyłam, że od razu wiedziałam, że nie zostawię jej samej. Sama w życiu sporo przeszłam - opowiadała nam w niedzielne popołudnie.- Nie zrobiłabym tego bez pomocy innych. Odzew był ogromny, powstał taki łańcuszek ludzi, którzy bezinteresownie pomagali. Rozgłosiłam akcję w urzędach, miejscach publicznych i udało się. Dla takich chwil warto żyć - promieniała pani Beata, widząc radość w oczach córeczek pani Agnieszki na widok krzątającego się po klatce chomika, którego też dostały w prezencie. Ale gdy trzyletnia Julka podeszła do niej z własnoręcznie namalowanymi dla niej obrazkami, nie potrafiła powstrzymać łez wzruszenia. Głos uwiązł jej w gardle.

A. Porzuckowiak na początku listopada musiała opuścić wynajmowane w okolicy Brodów mieszanie. Starania o gminne lokum niewiele dawały. Wciąż słyszała, że mieszkań nie ma. Po naszej publikacji i po tym, jak na sesji gminnej, zwróciła się o pomoc do radnych, wójt przydzielił jej lokal. Na razie na trzy miesiące. Kobieta miała niewiele. Starą szafę, dwa fotele, wersalkę i łóżeczko dla dwuletniej córki Kornelki. Z urzędu dostała farbę do odświeżenia ścian. Niestety od wielu miejscowych wciąż słyszała, że "wydębiła" od wójta mieszkanie.

-Czułam się zaszczuta, miałam wyrzuty sumienia, ale przecież zrobiłam to dla moich dzieci. Ale nie brakowało też ludzi, którzy pocieszali mnie, gratulowali odwagi, kilku zaoferowało pomoc. Telefon od pani Beaty postawił mnie na nogi. Popłakałam się gdy usłyszałam, że obca osoba może mieć dla mnie tyle zrozumienia.

Pomoc zaczęła przychodzić z różnych stron. Z Jasienia pani Agnieszka dostała kuchenne szafki, pani z Brodów ofiarowała dziewczynkom kanapę, miejscowy policjant narożnik, ktoś zostawił pod drzwiami komplet naczyń... Wtedy stwierdziłam, że nie mam czego się wstydzić. Marcin Zieleński, właściciel firmy z Gorzowa podjął się transportu darów. Wychodząc zostawił kobiecie drobną kwotę pieniędzy pod telewizorem.

-Takim ludziom się nie odmawia- powiedział. - Serce mi się kraje na myśl, że może im brakować np. na jedzenie. W transporcie pomagał Paweł Jastrzębski, siostrzeniec B. Pyzy. Pani Beata zaprosiła A. Porzuckowiak z dziewczynkami do siebie na ferie. Ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Zobacz też: 24-latek został starostą. Najmłodszym w Polsce!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska