Wyjątkowo jest już od samego progu. Wchodzimy do domu, o którym będzie mowa. Idziemy po tej samej podłodze, po której spacerowali ludzie o których będzie mowa. Wchodzimy do izby. Z jednej strony stary, kaflowy piec. Tuż obok krzesła. Jest ich 10, bo i tylu widzów jednorazowo mieści Teatr Łątek Supraśl. Teatr z tradycjami, tworzony z pasją przez Krzysztofa i Ewę Zemło.
I to właśnie Krzysztof zaprasza nas, jako gospodarz 9a przy tym twórca tekstu, aktor i reżyser), do poznania historii swojego domu. Przesuwa drewniane drzwi, ustawia scenografię - bardzo ascetyczną, a przez to jeszcze bardziej dosadną. I prowadzi nas, przez Supraśl, wprost na Posterunkową 1. Ale zamiast ikonki samochodu czy zwykłej strzałki na mapie GPS - jest kubek z kawą. A zamiast kobiecego głosu najczęściej wybieranego w nawigacji - jest miły dla ucha głos Zemły.
Prawdopodobnie najmniejszy teatr w Polsce zaprasza na wyjątkowy monodram do Supraśla
Kiedy już jesteśmy na miejscu, możemy zaczynać. Pojawia się pospawana z metalowych części makieta domu. Tego, w którym właśnie się znajdujemy. Tego, w którym przez najbliższe minuty Zemło będzie zaczepiał portrety swoich bliższych i dalszych krewnych - tych o których słyszał wcześniej i tych, których poznał całkiem niedawno - niestety już tylko z opowieści. Opowiada on, ale jakby mówił też sam dom. W końcu domy w nocy mówią najwięcej. A my w teatrze jesteśmy już po zmroku. A na jedynym wolnym miejscu na widowni zasiada ciotka. Ta, której już nie ma. Ta, którą zabrali stąd Niemcy. I która już nie wróciła. Aż do teraz - do czasu, aż pojawiła się tu duchem, zwabiona przez snute ze sceny wspomnienia. Jej mistyczną obecność czuć coraz bardziej w każdej kolejnej minucie spektaklu.
Idziemy przez lata jakbyśmy oglądali album rodzinny Krzysztofa. Album pełen dobrych chwil, ale i traumatycznych wydarzeń - które dotknęły nie tylko jego rodzinę, ale też cały świat, Polskę, Supraśl. Jak wtedy, kiedy za sprawą ingerencji Niemców spłonęły lipy, które tym samym ocaliły dom przy Posterunkowej 1. I które potem przez lata nie kwitły. Aż w końcu, pojawiły się na nich nowe liście zwiastujące gotowość do zmian i odbudowy czegoś, co wydawało by się bezpowrotnie się skończyło, zniknęło.
W monodramie Zemło posługuje się w głównej mierze słowem. Ale pojawiają się też marionetki, teatr cieni (z którego Łątek jest znany), czy wizualizacje i filmy. Całość bardzo dobrze przemyślana i wciągająca. A przy okazji sprawiająca, że po wyjściu z teatru chce się poznać historie swoich domów i swoich rodzin. Zanim będzie za późno.
Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?