Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hobbyści szturmują biura informacji turystycznej

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Do nas przychodzą prośby o rozmaite gadżety nawet z zagranicy - mówi Paulina Polan z biura zielonogórskiej informacji turystycznej
- Do nas przychodzą prośby o rozmaite gadżety nawet z zagranicy - mówi Paulina Polan z biura zielonogórskiej informacji turystycznej Paweł Janczaruk
- Ciekawe czy to inne gminy także dotyka? - pyta pani Joanna z sulechowskiego biura promocji. Chodzi jej o nowe zjawisko - zbieranie hobbystów różnorakich gadżetów, folderów, znaczków promocyjnych, pinsów.

"Nazywam się Paweł. Turystyka to moje hobby! Lubię podróżować po Polsce i zwiedzać zabytki i odwiedzać interesujące miejsca. Sprawia mi to ogromną radość. Rozważam odwiedzenie Państwa regionu, lecz nie do końca wiem, co mógłbym tam zobaczyć i dlatego proszę o przesłanie i bezpłatnych informatorów i gadżetów związanych z Państwa miastem, najbardziej byłbym uszczęśliwiony z broszur lub informatorów oraz smyczy, gdyż je kolekcjonuję".
To jeden z tysięcy listów, jakie pocztą elektroniczną trafiają do biur promocji. Nie tylko miejskich, powiatowych, ale nawet uczelnianych, co potwierdza Ewa Sapeńko, rzeczniczka Uniwersytetu Zielonogórskiego. - To koszmar! - mówi. - Właśnie wykasowałam kilkanaście maili. Obserwuję to zjawisko od kilku lat. Na początku starałam się reagować, odpowiadać, wysyłać materiały. Ale ostatnio już nie daję rady. Jeśli 13-latek pisze, że niewykluczone, iż w przyszłości będzie u nas studiował, ale tymczasem prosi o materiały promocyjne, to jaki jest sens...

- Przychodzi do nas 15 - 20 maili dziennie, kiedyś z Elbląga przyszła wręcz lawina, ciekawe czy inne biura też są tak "atakowane" - zastanawia się Joanna Lange z biura promocji w Sulechowie. - Domyślam się, iż wśród piszących są też prawdziwi miłośnicy turystyki, niewykluczone, iż osoby faktycznie pragnące zwiedzić Sulechów. Ale jak ich odróżnić? Bo wygląda na to, iż piszą to młodzi ludzie wrzucając do poczty ten sam tekst do 100 różnych biur w Polsce i czekając, które zareagują. Maile rzadko są adresowane bezpośrednio do nas, w liściku nie pada nazwa Sulechów, tylko prośba o przysłanie folderu, smyczy, mapki, herbu.

- Do mnie przychodziły też prośby z zakładów karnych, tyle że dotyczyły wysłania kopert, papieru, czego nie możemy zrobić, gdyż to nie są elementy promocji - dodaje Ewa Tworowska-Chwalibóg, szefowa biura promocji powiatu zielonogórskiego. Zjawisko nie dziwi jej, obserwuje, jak mówi, od paru lat. - Jeśli są chętni na smycze, długopisy, mapki, foldery, to wysyłam, bo takie jest moje zadanie, promocja powiatu.

Wojciech Lis, szef Gminnego Centrum Informacji w Wolsztynie również zaobserwował to zjawisko. Ale nie traktuje go jako uciążliwość. Wypracował sobie metody działania, które są zgodne z formułą biura, a zarazem nie działają jako automat spełniający życzenia internautów.

- Jeśli w liście do nas jest napisane "podoba mi się wasze piękne miasto, chciałbym je odwiedzić, przyślijcie folder, mapkę", to odpuszczamy, nie reagujemy - stwierdza W. Lis. - Natomiast jeśli ktoś zadał sobie trud i wystukal "podoba mi się wasze piękne miasto Wolsztyn", to wysyłamy materiały.

Agnieszka Ratyńska dopiero od trzech tygodni zajmuje się promocją Zbąszynka. Mówi, iż nie potrafi jeszcze tego ocenić, czy jest to zjawisko masowe, tym bardziej, że do Zbąszynka nie trafia zbyt wiele listów. - W tym tygodniu trafiły do nas tylko dwie prośby o pinsy, czyli wpinane w klapę herby miasta oraz o widokówki - mówi i dodaje, że jeśli posiada "na stanie" te gadżety, to wysyła zainteresowanym.

Chcąc poznać motywację zbieraczy wysłałem maila do Pawła (rocznik 1990, jak wynika z adresu internetowego). Nie zareagował, natomiast przyszedł do mnie list podpisany przez Bartłomieja Mizerę, chyba równie młodego człowieka z Radomia.

"Interesuję się informatyką. Jestem członkiem Radomskiego Klubu Łuczniczego. Strzelaniem z łuku zafascynowałem się już dwa lata temu i do tej pory uczęszczam na treningi. Próbowałem również różnego rodzaju zajęć, lecz to nie było moją dobrą stroną. Znalazłem nowe hobby, czyli zbieranie gadżetów reklamowych.

Na razie moja kolekcja nie jest za duża, ale cieszę się nawet z małego gadżeciku. Kolekcja liczy kilkadziesiąt smyczy, 10 kubków, pięć t-shirtów, trochę breloczków, naklejek, pocztówek, informatorów i ulotek, a najwięcej długopisów. Myślę, że z biegiem czasu oraz z Państwa pomocą uzbieram o wiele więcej.

Wszystko zaczęło się od znalezienia strony w sieci, która oferowała gadżety. Pomyślałem, że to kłamstwo, ponieważ wtedy już zbierałem gadżety będąc na jakichś imprezach, promocjach firm. Postanowiłem wysłać parę maili z prośbami o gadżety. Po kilku tygodniach dostałem kilka przesyłek, byłem wtedy tak ucieszony, że moja kolekcja się powiększyła.

Dla mnie nawet najmniejsza naklejeczka, breloczek się liczy, ponieważ to moja fascynacja. Od tego czasu spotkałem w Internecie również innych kolekcjonerów lecz, okazało się, że oni pisali bardzo dużo maili, ponieważ gadżety mogli otrzymać za darmo, a potem sprzedawali. Bardzo nie lubię takich ludzi. Ja zbieram gadżety, by mieć superkolekcję i gdy będę już starym człowiekiem, chwalić się nią moim wnuczkom".

- Zbieractwo! To siedzi w nas wszystkich, dawny atawizm plemienny - komentuje prof. UZ Roman Sapeńko, filozof kultury. Wskazuje, iż mamy tu do czynienia z pierwszym etapem, następnym jest gromadzenie, a trzecim, najbardziej wysublimowanym - kolekcjonerstwo.

Socjolog kultury, znany dziennikarz "Polityki" Mirosław Pęczak, podpowiada, iż w obecnych, pośpiesznych czasach właśnie zbieractwo, gromadzenie zastępuje kolekcjonerstwo, na które w kiedyś jako społeczeństwo mieliśmy więcej czasu.

- Kolekcjonerstwo wymaga systematyczności, skupienia, znawstwa tematu, dlatego młodzi raczej tym się nie zajmują, zbierają "co popadnie" - twierdzi dodając, iż właśnie internet ułatwia tę nową formę wypełniania czasu.

- Bo światem młodych, także tych zbieraczy, jest internet - uzupełnia R. Sapeńko. - To jest ich sposób komunikowania się, także dzięki internetowi łatwo mogą docierać do tych wszystkich biur promocji, które traktują jak supemarkt. Zauważmy, iż po supermarketach chodzi mnóstwo ludzi niezdecydowanych w sprawie zakupów, ale gotowych coś kupić. Cokolwiek. I podobnie jest z tymi młodymi zbieraczami, wezmą to, co im się przyśle i będą szczęśliwi. Byle coś wziąć.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska