Był 11 listopada, 1999 r., Święto Niepodległości. Piłkarze Stali jechali do Sulęcina z podgorzowskiego Małyszyna, gdzie przegrali 3:7 w przedostatniej kolejce rundy jesiennej ligi wojewódzkiej. Aż do ok. godz. 13.30 był to powrót z meczu jak każdy inny. Aż do wjazdu na łuk drogi ul. Aleja Konstytucji 3 Maja, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Wtedy wszystko się zmieniło.
– Najpierw uderzyliśmy w słup, a następnie w drzewo. I film się urwał – mówi mi Szymon Świerc, 12-letni wówczas kibic sulęcińskiej drużyny, której grającym trenerem był Roman Sobczyk. Choć miał 46 lat (!), to wystąpił w tamtym spotkaniu w drugiej połowie. – I ten był jego ostatnim. Kierowca grzebał coś przy radiu. Do tego był wczorajszy – dopowiada Świerc.
Dzień po tym o wypadku tak pisaliśmy na łamach „Gazety Lubuskiej”: „Autokar wiozący sportowców-amatorów uderzył w czwartek w drzewo. Dwie osoby z ciężkimi obrażeniami zostały odwiezione do szpitala [przy Dekerta – przyp. autor.]. (…) Kierowca autokaru zbiegł z miejsca wypadku. Policja, po przesłuchaniu pasażerów uważa, że był pijany”. Ostatecznie ofiar było więcej. Jak w tamtym czasie relacjonowaliśmy, również kibice i działacz ze złamaniami kończyn oraz urazami głowy trafili na oddział przy ul. Warszawskiej.
Po tamtym meczu miała odbyć się też impreza urodzinowa córki Romka. Pani Sylwia tego dnia obchodziła urodziny. Impreza nie odbyła się. – Tata pierwszy raz w życiu powiedział, żeby poczekać na niego z tortem. No i nie doczekaliśmy się – przyznaje Grygorcewicz.
To właśnie szkoleniowiec sulęcinian ucierpiał w tym zdarzeniu najbardziej. – Był na IOM-ie prawie siedem dni… Jakoś z tego wyszedł, ale skończyło się na amputacji nogi – dodaje inny poszkodowany Władysław Żwinakis, który najpierw grał z Romkiem w piłkę, a następnie współpracował z nim w klubie.
Spokojny, skromny, dobry – taki był Romek
Ich znajomość trwała ponad trzy dekady. W 1978 r. Romek postanowił przeprowadzić się z rodzinnego Myśliborza, gdzie przez dwanaście lat reprezentował barwy Osadnika, do oddalonego o godzinę jazdy Sulęcina. Dostał mieszkanie i pracę w Sulęcińskich Zakładach Mechanicznych na odlewni, gdzie poznał Żwinakisa. To tam zawiązała się między nimi przyjaźń. A po pracy i w weekendy obaj bronili barw Stali. Także na czwartym poziomie rozgrywek w kraju.
– On nie był wysokim chłopakiem, ale miał przegląd sytuacji. Prawa noga, lewa noga, strzał, dogranie. Na tamte czasy to był wybijający się zawodnik – tak o tym środkowym pomocniku mówił jego przyjaciel i jak dodaje, trochę żałuje, że inicjatywa z tablicą, upamiętniającą postać Romka nie wypłynęła od niego, ale… – Jestem bardzo wdzięczny chłopakom za nią.
Jak przekonuje mnie Arkadiusz Konopski, główny organizator postawienia tego monumentu, chciał jeszcze bardziej upamiętnić postać Romka. – To był człowiek, który dogadywał się ze wszystkimi. To był nie tylko trener, ale również kolega. I na boisku, i poza nim – zwraca uwagę Konopski, który w wieku 15 lat trafił pod pieczę Romana Sobczyka.
Zresztą, podobne zdanie o Romku mają wszyscy, z którymi rozmawiałem. – Jako człowiek, jako trener i jako piłkarz – był superchłopakiem. Ja byłem z nim bardzo blisko. Nasze rodziny spotykały się. I gdy nie ten wypadek… – nie krył Żwinakis i ponownie zawiesza głos. Ale zaraz potem dodaje: – Sulęcin to mała miejscowość, tu każdy się zna. I niejednokrotnie, jak razem spacerowaliśmy, ludzie zatrzymywali się i rozmawiali z nim. Był bardzo znaną osobą. I bardzo lubianą.
– Spokojny, skromny. Taki był Romek. Dobry człowiek. Tak go pamiętam – dorzuca Świec, który obok wspomnianego Konopskiego oraz Krzysztofa Taraszkiewicza i Mariana Kopyta był najbardziej zaangażowany w ten projekt ku czci Romka. Później dołączyli do nich też inni. A pieniądze na to dali mieszkańcy miasta, i to aż 10 tys. zł. Zebrano je poprzez internetową zbiórkę. Zaś same prace na terenie, które odstąpiło miasto na obelisk, trwały łącznie trzy i pół miesiąca. Robota była wykonywana też w godzinach pracy i w dniach od niej wolnych, o czym opowiada mi z przejęciem Świerc.
Pamiątkowa tablica? W pełni na nią zasłużył
– Kiedy byłam nastolatką, to Romka wszyscy znali. Też dzieciaki z jednej czy z drugiej szkoły. On nigdy do młodzieży nie mówił: „Dzień dobry”, tylko zawsze był na „Cześć”. A jak trzeba było, to dał im kanapkę czy zaciągnął na trening. Niektórzy przez takie rozmowy na ulicy z nim byli potem w Stali przez kilkanaście lat – wspomina pani Sylwia, która poszła ślady w taty i dziś jest panią trener w klubie. – Podchodzę do tej pracy tak jak on. Chce wychować młode pokolenie dobrych ludzi. Wiadomo, nie każdy będzie piłkarzem, ale jeśli w każdym z nich zaszczepimy fascynację sportem czy rekreacją, to taki będzie miał w sobie taką dodatnią cechę. Tata włożył dużą pracę w wychowanie bardzo dużej liczby młodzieży i to zaprocentowało właśnie tą tablicą.
Na te uroczyste spotkanie stawiło się kilkadziesiąt osób. Była oczywiście rodzina, pani Sylwia z mężem i dziećmi, żona Romka Maria. Koledzy, też z boiska, wychowankowie, różni działacze. Zastępczyni burmistrza Dariusz Ejcharta Iwona Walczak i inni sulęcinianie. Był także Zbigniew Lewkowicz, pochodzący spod Myśliborza przewodniczący GZSN Start Gorzów czy też Przemysław Michalak, były piłkarz Osadnika. Co ciekawe, to właśnie z myśliborskim klubem Stal miała zakończyć pierwszą rundę sezonu 1999/2000. Spotkanie rzecz jasna przełożono.
Ale już w tamtym czasie ten wypadek wywołał poruszenie w środowisku piłkarskim. Jeszcze tego samego miesiąca z inicjatywy Osadnika rozegrano charytatywny mecz z GKP Gorzów, z którego dochód w wysokości niemal 3 tys. zł przekazano na rzecz Romka. Potem podobne akcje przeprowadzały różne kluby piłkarskie z byłego województwa gorzowskiego i utworzonego w tamtym okresie województwa lubuskiego. A przecież jeszcze rok wcześniej Romek, przy dopingu ok. 2 tys. kibiców, rywalizował na jednej murawie z Grzegorzem Latą, Andrzejem Szarmachem, Robertem Gadochą czy Janem Domarskim, gdy do Myśliborza na spotkanie pokazowe przybyły legendarne „Orły Górskiego”. Dziś on sam stał się w swoim otoczeniu legendą…
Osadnik i Stal – to dwa jego ukochane kluby
– Pamiętam taki incydent, kiedy mój tato był trenerem Stali Sulęcin, a grał w… Osadniku Myślibórz – przytacza z uśmiechem pani Sylwia. – Co więcej, te dwie drużyny grały w jednych rozgrywkach. I w meczu między nimi nawet nie wiem, czy dotrwał do piętnastej minuty, bo po tym, jak został sfaulowany, upadł niefortunnie i złamał obojczyk.
Osadnik Myślibórz i Stal Sulęcin – dwa ukochane kluby Romka. Piłka była jego miłością. – Myślę, że gdyby nie ten wypadek, to nadal byłby z nami. Jednak miał lekkie załamanie, bo zostało zabrane mu to, co kochał najbardziej, czyli właśnie piłkę nożną – mówi, już na poważnie, jego córka.
Romek po tym, jak stracił nogę, miał swoje problemy. – Ktoś inny po takim wypadku w życiu na piłkę by nie popatrzył, a on cały czas pomagał jako działacz sportowy. Jego syn Kuba też grał w piłkę – mówi Żwinakis, ale Konopski zaraz dodaje: – Niepotrzebnie odstawiono go na bok. Przecież będąc na wózku też mógł być dalej trenerem. Ale tak nie stało się.
Kłopoty narastały, aż w końcu 26 sierpnia 2013 r. Roman Sobczyk postanowił odebrać sobie życie. Na stadionie. – Tak zrobił i trzeba to uszanować – rzuca pani Sylwia i od razu wtrąciła: – Mój tata nigdy nie miał parcia na szkło. Może pan spotka się z opiniami, że zrobił za mało, czy że powinno doceniać się ludzi, którzy działali ogólnopolsko. Ale dla mnie ta tablica, w tym miejscu, jest jak najbardziej zasłużona. Romkowi się ona należała.
- Tak kibice Agencji Inwestycyjnej Stilonu Gorzów dopingowali niebiesko-białych
- Stal Gorzów na Festiwalu Gwiazd Sportu w Dziwnowie. Na plaży warczały motocykle
- Zmarzlik żegna się ze Stalą: "Nie odchodzę dla pieniędzy". Ale dla kibiców to szok!
- Piękne podprowadzające Stali Gorzów już nie mogą doczekać się kolejnego meczu!
PRZECZYTAJ TEŻ
Sprawdź, czy zdasz test na trenera piłki nożnej
Polub nas na fb
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?