Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I stało się... Schengen

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
Steffen Butzke pytany o polskie strachy tylko wzrusza ramionami. A przed naszym wejściem do Schengen tyle mówiło się w Niemczech.
Steffen Butzke pytany o polskie strachy tylko wzrusza ramionami. A przed naszym wejściem do Schengen tyle mówiło się w Niemczech.
Toporowscy z Janiszowic od lat mieszkają kilka metrów od granicznego słupa. I jak przyznają od roku, od czasu, gdy jesteśmy w strefie Schengen, mają świadomość, że granica to tylko linia na mapie.

I rzeka, na której drugi brzeg można po prostu przejść. Pani domu ma znajome w sąsiedniej niemieckiej wsi, mąż z wnukiem kibicują niemieckiemu klubowi piłkarskiemu...

W Markosicach, Janiszowicach, w przygranicznych wioskach ludzie na głowę pobili polityków. Tutaj stosunki polsko-niemieckie poprawiają się w zawrotnym tempie. Bez dyplomatycznych not i brukselskich szczytów.

Gdy na dworze robi się ciemno Czesława Gruszczyńska z Markosic wyciąga z szafy książki i zeszyt. Próbuje czytać, a obok, na kartce papieru notuje nowe słówka nie zapominając o "der", "die" i "das" przy każdym z nich.

- Przez całe życie człowiek był zarobiony, że nie myślał o nauce - opowiada pani Czesława. - A i kiedyś po co mi był język, gdy Niemca to tylko z daleka, przez rzekę widzieliśmy. Teraz to człowiek i na pozdrowienie odpowie i jak córce w sklepie pomagam przynajmniej wiem, o co klient prosi...

Aż nożyce się stępiły

Edward Kałużny z Markosic co drugi dzień wskakuje na rower i jedzie do sąsiadów za Nysę. Schody do Niemiec zbudowali sami.
Edward Kałużny z Markosic co drugi dzień wskakuje na rower i jedzie do sąsiadów za Nysę. Schody do Niemiec zbudowali sami.

Gdy na dworze robi się ciemno Czesława Gruszczyńska z Markosic wyciąga z szafy książki i zeszyt. Uczy się niemieckiego.
(fot. fot. Krzysztof Kubasiewicz)

"Teraz" trwa od roku, od kiedy Polska weszła do strefy Schengen. Wówczas na środku zniszczonego mostu spotkali się mieszkańcy Markosic i niemieckiego Gross Gastrose, jakieś 300 osób. I wspólnie zniszczyli zasieki przegradzające most.

- Aż złamaliśmy nożyce do cięcia metalu, tak granica nie chciała ustąpić - śmieje się Edward Kałużny, szef markosickich strażaków-ochotników. - Było ognisko, kiełbaski...

Pierwszy raz był w Niemczech jako dzieciak. Z rodzinami pojechał na zakupy do "enerdowa". Po buty. Później przyjechał do nich szef strażaków ochotników z Gross Gastrose Rudi Noack.

- Urodził się tam, w tym domu jak się na Sadzarzewice jedzie - dla Kałużnego to, że wielu jego niemieckich przyjaciół urodziło się w jego wsi, to normalka. - Pamiętam, że tak jakoś później strażacy z Gastrose przyjechali do nas, przywieźli wódeczkę i piwo. Żeby się lepiej rozmawiało.

Markosice nasze wejście do strefy Schengen zmieniło. I to nie tylko to, że zniknęli strażnicy i tablice pełne zakazów. Zmienili się ludzie i jak przyznają sami "tak w środku". Razem z niemieckimi sąsiadami odbudowali graniczny most. Chociaż, jak przyznają, trochę tak... nieoficjalnie.

- Pogadaliśmy przy piwie z chłopakami z ich straży - opowiada Kałużny. - Wzięliśmy trochę cementu, oni skombinowali schody i tak... nie musimy już do siebie jechać dwadzieścia kilometrów...

Most łączący obie miejscowości wysadzili w 1946 roku Rosjanie. Tak nie do końca, gdyż zrujnowane zostało tylko ostatnie przęsło, już po niemieckiej stronie. Przejść się nie dało, gdyż z poszarpanego brzegu mostu ziała przepaść. I tutaj do akcji przystąpili strażacy. Pojawiły się schody i nawet specjalna rynna, która pozwala przeprowadzić rower.

Jeszcze nie przyjaźń

Prawie wszyscy mieszkańcy wsi uczą się lub uczyli niemieckiego. Już drugi rok i to za unijne pieniądze. Utworzono cztery grupy wiekowe, przyjeżdża germanistka i w świetlicy słychać gremialne deklamowanie niemieckich czytanek.

Tylko dorośli nieco nerwowo reagują, gdy z ich postępów śmieją się dzieciaki. Ale też mają satysfakcję, gdyż im niemiecki idzie mniej opornie niż sąsiadom z Gross Gastrose. Bo tam uczą się języka polskiego. I stworzyli taki swój, własny język. Trochę słów polskich, trochę niemieckich i dużo gestów.

- Kursy są na tyle popularne, że w tym roku uczyć chcą się mieszkańcy sąsiednich wsi, razem 80 osób - dodaje Jakub Piekarczyk z urzędu gubińskiej gminy. - Czy Schengen u nas coś zmieniło? To, że nie musimy już podpisywać jakichś paktów o współpracy z niemiecką gminą. Stawiamy na bezpośrednie kontakty. Trudno na razie mówić o jakiejś przyjaźni, ale jest koleżeństwo. I nie ma tych upokarzających kontroli.

W Markosicach dzieci wymieniają imiona niemieckich kolegów. I natychmiast się chwalą piłkarskimi sukcesami. Bo wyniki w międzynarodowych konfrontacjach markosiczanie mają lepsze niż reprezentacja. Cztery zwycięstwa i jeden remis.
Tylko pracująca w sklepie Dorota Dremo mówi, że nie widać jakiegoś sukcesu ekonomicznego. U sąsiadów we wsi nie ma sklepu, ale trudne, aby tutaj przyjeżdżali na zakupy. Chyba, że panowie, po piwo...

Ten sam klub

Edward Kałużny z Markosic co drugi dzień wskakuje na rower i jedzie do sąsiadów za Nysę. Schody do Niemiec zbudowali sami.

Jakieś 20 kilometrów dalej Andrzej Toporowski na nadnyskich łęgach pasie gęsi. Trudno z nim w spokoju porozmawiać na brzegu rzeki, bo co chwilę ktoś z drugiego brzegu woła. "Hallo Andreas".

On odkrzykuje, pozdrawiając po imieniu niemieckich sąsiadów. To normalne. Nie tylko dlatego, że często bywa w sąsiednim w Sacro... W tym momencie żona Toporowskiego tylko lekko się krzywi.

- I później z tego bywania to muszę po ciebie samochodem jechać - dodaje.
Wszystko dlatego, że razem z niemieckimi kolegami Toporowski ogląda mecze Bundesligi. W jednym z garaży w Sacro zorganizowali taki cichy, a w rzeczywistości głośny klub kibiców. Oczywiście tak jak oni trzyma kciuki Energie Cottbus.

- Do mostu w Zasiekach, idąc wałem, mamy kilkaset metrów - dodaje. - Ale i tak walczymy o to, aby przywrócić kładkę, która przed 1945 rokiem łączyła Janiszowice z Sacro.

Bo to była jakby jedna wieś. Gospodarze mieli pola, łąki na obu brzegach. Knajpa działała w dawnych Janiszowicach, a w Sacro sklep i przez Nysę prowadziły dwie przeprawy. Oprócz tej drewnianej, w centrum, była jeszcze betonowa, którą mogły przejeżdżać konne wozy. Dziś budują więzi i jak sami żartują, dawno już pobili na głowę dyplomatów. Tutaj można mówić o prawdziwej przyjaźniach. Ale most by się przydał. Jak najwięcej mostów.

- Gdy zdarza się, że gęsi przepędzam w inne miejsce, natychmiast przyjaciele zza Nysy wołają, co się stało z moim stadem - dodaje Toporowski. - Bo i nasze gęsi bardzo im smakują.

To bezpieczny kraj

Sacro to porządna, niemiecka wieś. Ordnung aż kłuje oczy. Steffen Butzke pytany o polskie strachy tylko wzrusza ramionami.

- Przed waszym wejściem do Schengen mówiło się u nas o przestępczości i nielegalnych pracownikach - przyznaje. - To była bzdura. Potrafimy żyć z sobą, dogadujemy się i to jest chyba normalne.

Emerytka Ursula Witzek z Schengen nie jest zadowolona. Na bazarze i w sklepach na polskim brzegu było taniej, można było kilka euro zaoszczędzić. Teraz ceny się wyrównują. A jak jeszcze w Polsce będzie euro...

- Zaraz po otwarciu było u nas widać trochę więcej Polaków, teraz wszystko wróciło do normy... - dodaje.

Jej sąsiadka opowiada, że teraz co i rusz wskakują całą rodziną na rowery i jadą do Polski. Dlaczego wcześniej tego nie robili?

- Był jakiś strach, przed bandami - tłumaczy. - Ale jak weszliście do Schengen to znaczy, że zostaliście uznani za bezpieczny kraj...

Żyć z Niemcami

Steffen Butzke pytany o polskie strachy tylko wzrusza ramionami. A przed naszym wejściem do Schengen tyle mówiło się w Niemczech.

Matka Wilfrieda Budy z Gross Gastrose często wspomina 1945 rok, gdy przechodziła przez most na Nysie. Jeszcze zanim został zniszczony. Musiała uciekać, a to się pamięta, to zostaje.

Zamieszkała możliwie blisko, tuż za granicą. I musiała nauczyć się z tym żyć. Czesława Gruszczyńska wywodzi się z Wielkopolski i jak sama mówi tam jej rodzina przyzwyczaiła się żyć obok Niemców. Z Niemcami... Przecież to normalne.

Dwie panie Wiesławy z Markosic opowiadają jak to z tym życiem z Niemcami było wcześniej. Czasem, jak to młodzi, krzyczeli coś do siebie z rówieśnikami, przez rzekę. Nawet nie wiedzieli, czy tamci odpowiadają z sympatią, czy ich obrażają.

- Teraz już nie musimy krzyczeć - mówi pani Wiesława. - Na dodatek człowiek zaczyna rozumieć co do niego mówią...

Strefa się rozszerza

Układ z Schengen to porozumienie, które znosi kontrolę osób przekraczających granice między państwami członkowskimi układu, a w zamian za to wzmacnia współpracę w zakresie bezpieczeństwa i polityki azylowej. Dotyczy również współpracy przygranicznej. Porozumienie to zostało zawarte w miejscowości Schengen w Luksemburgu 14 czerwca 1985.

12 grudnia zostały zniesione kontrole na szwajcarskich granicach lądowych, natomiast kontrole na lotniskach będą jeszcze do 29 marca 2009 roku. Szwajcaria zdecydowała o wejściu do strefy Schengen w referendum w 2005 roku.

Obecnie do strefy Schengen należą prawie wszystkie państwa UE, poza Cyprem, Wielką Brytanią oraz Irlandią, a także Bułgarią i Rumunią, które mają nadzieję na zniesienie kontroli na granicach w 2011 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska