Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ich mama została zamordowana przez ojca. Teraz piątka dzieci może trafić do domu dziecka. Potrzebna jest pomoc!

OPRAC.:
Aleksandra Sierżant
Aleksandra Sierżant
Archiwum rodzinne
Ula została zamordowana przez swojego męża. Teraz piątka dzieci może trafić do domu dziecka. By tak się jednak nie stało, potrzebna jest nasza pomoc.

Mąż zabił żonę

O tym morderstwie mówiło całe województwo. Do ogromnej tragedii doszło w czwartek, 31 marca we Frankfurcie nad Odrą. Zaledwie 3 kilometry od Słubic, 44-letni Piotr K. zabił swoją żonę, 33-letnią Urszulę K. Horror rozegrał się na oczach ich dzieci.

W czwartkowy wieczór, podczas kłótni małżeńskiej, Piotr K. zabił swoją żonę. "Przy użyciu noża kilka razy z wielką siłą zadał jej cios w lewą część szyi i prawą część klatki piersiowej" – poinformowali śledczy.

Jak podaje dziennik BILD, miejscem zbrodni było mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy przy Wildenbruchstrasse. Straż pożarna oraz policja otrzymały zawiadomienie o godzinie 20.55. Na numer alarmowy zadzwonił sam Piotr K. W czasie nagrania z rozmowy ze służbami słychać głosy dzieci i ojca, który informuje o tym, co zaszło w mieszkaniu.

Więcej:

Ogromna tragedia

Małżeństwo pochodziło z Polski. Rodzina zamordowanej Uli mieszka w Rzepinie. Oboje z Piotrem K. mieli mnóstwo znajomych w Słubicach i całym powiecie. Większość z nich po prostu nie mogła uwierzyć w to, co się stało...

– To szok, nie wierzę, ona nigdy na niego złego słowa nie powiedziała. W życiu bym się nie spodziewała, że tam się dzieje coś złego – mówi słubiczanka. – Kochała go bardzo…

– Znam Piotra od lat. Jak dla mnie, to dziwny człowiek. Wyczuwałam w nim coś złego, nie potrafię tego określić – mówi z kolei mieszkanka jednej z wiosek powiatu.

Przez ostatni rok w Lubuskiem działo się naprawdę dużo. W naszym regionie doszło do zbrodni, o których mówiło się w całym kraju. Sprawcy działali bezwzględnie - zabijali swoich najbliższych, przyjaciół, często w bardzo okrutny sposób. Jedni próbowali tuszować zbrodnie, drudzy otwarcie przyznawali się do morderstwa. Zobacz zbrodnie popełnione przez ostatni rok, które zapadły w pamięci nie tylko Lubuszanom >>> Zobacz też: Najgłośniejsze morderstwa w LubuskiemWIDEO: Morderstwo w Zielonej Górze

To naprawdę działo się w Lubuskiem na przełomie ostatniego r...

“Tata zabił nożem mamę”

Cały dramat rozegrał się na oczach piątki dzieci. I choć najbliższa rodzina pogrążona jest w rozpaczy i żałobie po śmierci Uli, to wiedzą, że nie mogą się poddać. Teraz muszą zawalczyć o dzieci. Żeby zmiany nie były dla nich aż tak drastyczne, najlepiej byłoby, żeby mieszkały jak dotychczas we Frankfurcie, gdzie chodzą do szkół, na dodatkowe zajęcia, mają znajomych i przyjaciół. Obecnie dziewczyny mieszkają u cioci Katarzyny, a chłopcy u siostry zamordowanej. Mają ze sobą kontakt, widzą się codziennie.

– Dzieci przeżyły taką traumę, która pozostanie z nimi do końca życia. Nie wiem, jak ich psychika to zniesie. Najstarsza 17-letnia Roksanka przez dwa dni słowa nie wypowiedziała, 13-letnia Anastazja, 11-letni Igor, 10-letni Oliwier nie mówią nic na temat śmierci mamy. My nie pytamy, bo nie chcemy im przypominać tych koszmarnych wydarzeń, których byli świadkami – mówi Katarzyna Mieleszko z Rzepina, ciocia zamordowanej kobiety. – Jedynie najmłodszy, 6-letni Itan powiedział zdanie w tym temacie. Kiedy usłyszał, że Igor był przesłuchiwany przez policję, mąż próbował załagodzić sytuację i powiedział żartobliwie, że pewnie “Igor coś narozrabiał”. Wtedy Itan odpowiedział: “Nie wujku, Igor musiał powiedzieć jak tata zabił nożem mamę” – dodaje pani Katarzyna.

,,Piotr był wybuchowy"

Jak mówi siostra, Ula była śliczna, bardzo wesoła i energiczna.

- W jej towarzystwie każdy czerpał pozytywną energię i radość. Dosłownie nią zarażała. Była niesamowita i piękna. I to chyba właśnie zazdrość była przyczyną tej tragedii – mówi. – Piotr był wybuchowy, ale nie zauważyłam, by do tego stopnia, żeby można było się spodziewać, że jest zdolny do takiego czynu. – Czasami coś tam krzyknął na chłopców, że brzydko piszą czy czegoś nie zrobią, ale nigdy nie widziałam, żeby stosował przemoc fizyczną – dodaje kobieta.

We Frankfurcie z mężem i dziećmi mieszkała kilka lat. Wcześniej żyła w Polsce, gdzie sytuacja materialna nie była za ciekawa. Brakowało na wszystko. Wtedy kobieta podjęła pracę, przeprowadziła się do Frankfurtu i życie zaczęło się układać. Stworzyła przytulny i pełen miłości dom, inwestowała w dzieci, ich naukę i zainteresowania.

– Dążyła do tego, żeby już nigdy niczego im nie brakowało, kochała dzieci ponad wszystko i chciała dla nich jak najlepiej. Chciała, by nigdy już nie poczuły biedy – mówi pani Katarzyna. – Pewnego dnia, kiedy ich odwiedziłam, mała jeszcze wtedy Anastazja zaciągnęła mnie do kuchni, otworzyła lodówkę i powiedziała: “Zobacz ciociu, lodówka już nie jest pusta” – wspomina.

Potrzebna pomoc

Rodzinie zależy na tym, by dzieci zostały we Frankfurcie. To tutaj chodzą do szkół, mają znajomych, znają okolicę. Najstarsza córka Roksana uczęszcza do szkoły pielęgniarskiej, młodsza gimnazjalistka Anastazja zdobywa medale w zapasach. Chłopcy chodzą do szkoły podstawowej, najmłodszy do przedszkola.

– Opiekę przejęłaby mama Uli, babcia dzieci. Ona mieszka 500 km stąd, musi wszystkie sprawy na miejscu pozałatwiać i się przeprowadzić. Do tej pory ja z mężem moglibyśmy zamieszkać z dziećmi we Frankfurcie, żeby dzieci nie zostały rozdzielone i nie trafiły do domu dziecka. Obecnie nie spełniamy warunków, w których dzieci by mogły zamieszkać. Ja mam tylko dwa pokoje, natomiast siostra Uli ma trójkę dzieci – mówi pani Katarzyna. – Żeby w Niemczech spełnić wszystkie warunki, by dzieci były razem trzeba wynająć czteropokojowe mieszkanie – dodaje.

Rodzina ma czas tylko do wtorku, by określić się co dalej. Póki co wszystkie dobra materialne łącznie z mieszkaniem są zabezpieczone. Na tę chwilę dzieci nie dostają nawet świadczeń socjalnych. Najbliższa rodzina, choć jest ciężko robi, co może by sprostać nowym zadaniom. Sytuacja jest naprawdę patowa.

W akcję pomocową zaangażowała się lokalna Fundacja Grupy Pomagamy.

– Pęka mi serce! Tego, co spotkało te dzieci nie da się nawet opisać. To przeogromna tragedia i nie wyobrażam sobie, żeby rodzina została z tym sama. Zrobimy wszystko, by dzieci mogły być razem i się wspierać. Rozdzielenie ich to kolejny wielki cios – mówi Ewa Zalewska z fundacji. Wolontariuszka założyła zbiórkę na portalu zrzutka.pl wyznaczając cel 30 tys. zł.

Każdy z nas może pomóc, wpłacając choćby symboliczną złotówkę. Liczy się każdy grosz. Pomóżmy dzieciom, które przeżyły prawdziwą tragedię: LINK DO ZBIÓRKI

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska