Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

II Flying Mole Festiwal w Zielonej Górze: - Kabaretowych schematów u nas nie znajdziecie

Zdzisław Haczek
JAROSŁAW MAREK SOBAŃSKI zawodowo: aktor zielonogórskiego kabaretu Słuchajcie, prywatnie: mąż Agnieszki (też w kabarecie, ale Jurki), tata Antosia, córeczki Toli.
JAROSŁAW MAREK SOBAŃSKI zawodowo: aktor zielonogórskiego kabaretu Słuchajcie, prywatnie: mąż Agnieszki (też w kabarecie, ale Jurki), tata Antosia, córeczki Toli. fot. Krzysztof Burda
- Wystąpią u nas młodzi i ambitni: już dostrzeżeni lub fascynaci sztuki kabaretowej, pozytywni wariaci - twierdzi Jarosław Marek Sobański, Weltmeister II Flying Mole Festiwalu, który odbędzie się w piątek i w sobotę w zielonogórskiej Piwnicy Artystycznej Kawon

- Flying Mole tanim sztuczkom się nie kłania. Co to znaczy w czasach powszechnej przeceny sztuki?

- Tylko tyle, że staraliśmy się, żeby na Flying Mole przyjechały kabarety ciekawe i na jakiś sposób niepowtarzalne. W sztuce rozśmieszania jest często tak, że są pewne schematy pisania skeczy, monologów. Chcemy, żeby u nas widzowie tych schematów nie znaleźli. Ot co!

- Wasz festiwal nadal ma walor odkrywkowy: odkrywacie formacje mało znane, ale już błyszczące talentem?

- Tak. Artyści będą młodzi i ambitni. Czasem już dostrzeżeni (Ścibor Szpak - kilkakrotny laureat festiwali piosenki kabaretowej), czasem z warsztatem profesjonalnym (Liquidemime - człowiek z USA z profesjonalnym przygotowaniem pantomimicznym), czasem po prostu fascynaci sztuki kabaretowej do tego stopnia, że zaczęli ją tworzyć, a czasem po prostu bardzo pozytywni wariaci (polecam Swenson Band!). Większość z nich to tegoroczni uczestnicy finału krakowskiej PaKI. Bez talentu ciężko być dostrzeżonym. My ich dostrzegliśmy, więc zabłyszczeli.

- Festiwal ma ideę, hymn... Brzmi poważnie!

- Oczywiście. Uważam, że każdy szanujący się festiwal kabaretowy powinien mieć hymn. Wychodzi na to, że tylko Flying Mole Festiwal się szanuje. Jeśli ktoś był na poprzedniej edycji Flying Mola, to pamięta "powagę" hymnu.

- W tym roku festiwal rezygnuje z obszernej sali, skupi się na klubowej Piwnicy Kawon. Pachnie to undergroundem. Mole, czyli kret, w nazwie zobowiązuje?

- To fakt. Kret w nazwie zobowiązuje do wielu rzeczy. Na przykład do zakopywania się w ziemi i próbach spędzenia tam nocy. Na razie mi i koleżance udało się siedzieć pod ziemią tylko trzy godziny, ale idzie ku lepszemu... Decyzja, o tym, że festiwal odbędzie się w całości w klubowej przestrzeni Kawonu jest jednoosobowa i w pełni przemyślana. Uważam, że kabaret lubi małe przestrzenie, a ja lubię kabaret. Na dodatek kabarety z Polski lubią Kawon, więc sprawa jest jasna.
Poza tym w tym roku robimy Flying Mola razem ze Stowarzyszeniem Menażeria i Remkiem Tymczyjem - człowiekiem idealnym do współpracy przy rzeczach, w których nie chodzi o pieniądze, ale o sztukę. A on jest człowiekiem z Kawonu, więc tu jest łatwiej i przyjemniej.

- Czy od ubiegłorocznych laureatów nie wpłynęły reklamacje co do nietrwałości nagrody, która rozpuściła się w szklance?

- Nie. Większość z nich zdobyła co najmniej elementarne wykształcenie i zdawali sobie sprawę, że jak teraz jest lód, to za chwile będzie woda. Jeden kabaret wywiózł Icemola w słoiku, jako H2O.

- Kto będzie się dobrze bawił na waszej imprezie?

- Jeśli ktoś lubi kabaret i chce przebywać z nim twarzą w twarz, to właśnie dla niego jest Flying Mole Festiwal, a jeśli na dodatek chce poszerzać swój ogląd na tą sztukę, to już dziś powinien mieć bilety! Polecam tym bardziej, bo dochód ze wszystkich biletów stworzy nagrodę główną Flying Mole Festiwalu!
Tako rzecze Weltmeister.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska