Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Imieniny u Lecha Wałęsy były trochę smutniejsze

Henryka Bednarska
Wanda Milewska gorzowianka od urodzenia, która o latach woli nie pamiętać. Dziennikarka Katolickiej Agencji Informacyjnej. Mężatka, dwóch synów, trzy wnuczki.
Wanda Milewska gorzowianka od urodzenia, która o latach woli nie pamiętać. Dziennikarka Katolickiej Agencji Informacyjnej. Mężatka, dwóch synów, trzy wnuczki. fot. Krzysztof Tomicz
Rozmowa z Wandą Milewską, gorzowianką.

- Podpisała pani protest przeciwko szkalowaniu Lecha Wałęsy. Dlaczego?
- Bo to mój święty, obywatelski obowiązek. Ten protest widnieje na stronie internetowej Instytutu Lecha Wałęsy, ale jest też drugi, który wysłałam do IPN, do prezesa Kurtyki. Dzieje Solidarności śledzę od samego początku, kontakt z Wałęsą mam od 26 lat. Dla mnie jest on bohaterem. Wartości narodowe powinno się pielęgnować, tymczasem ktoś robi wszystko, by Polskę źle postrzegano na świecie.

- Komu na tym zależy?
- Nie wiem, ale tak jest z pewnością.

- Nie wierzy pani, że Wałęsa był Bolkiem?
- Nie wierzę. Ale to były takie czasy, że nawet, gdy powiedziało się cokolwiek, trafiało do akt SB i zostawało się Bolkiem czy Olkiem. Nie sądzę jednak, by tak było w przypadku Wałęsy, człowieka wiary. To sprawa jego sumienia i Boga. Widząc Wałęsę na jego imieninach, zauważyłam olbrzymi spokój. Jest pogodny, spokojny, a takim może być tylko człowiek o czystym sumieniu.

- Dlaczego zaprotestowała też pani w IPN?

Wanda Milewska gorzowianka od urodzenia, która o latach woli nie pamiętać. Dziennikarka Katolickiej Agencji Informacyjnej. Mężatka, dwóch synów, trzy wnuczki.
(fot. fot. Krzysztof Tomicz)

- Ostatnio współpracowałam z instytutem sporządzając notacje (relacje świadków historii - dop. red.) gorzowskich działaczy solidarności: Stefanii Hejmanowskiej, Stanisława Żytkowskiego, Teresy Klimek i Jarosława Porwicha. Uznałam więc, że muszę zaprotestować przeciwko działaniom instytutu. Książkę o Wałęsie pisali ludzie młodzi, opierali się na jakichś dokumentach, ale oni nie pamiętają tamtych czasów. Materiał można opracować z różnej strony, oni zrobili to właśnie tak, atakując Wałęsę. Teraz w kraju każdy mówi co innego i mamy kłótnię. Jeśli jest kłótnia w rodzinie, a dla mnie Polska jest rodziną, nie wychowa się dobrze dzieci, nie da im dobrych wzorców.

- Ale sama pani mówi, że autorzy książki opierali się na dokumentach. Czy nie lepiej wszystkie poznać, szukać prawdy?- Nie widziałam tych dokumentów, nie czytałam książki. Wierzę temu, co na ten temat mówi Lech Wałęsa. Kiedyś powiedział też: "polityka to nie tylko kwestia skuteczności, ale realizowania wartości; polityka bez etyki, walka o władzę bez sumienia to droga do podłości". Wierzę mu, dlatego zaprotestowałam. IPN nie powinien wydawać książki, jeszcze za pieniądze podatników.

- Zna pani Wałęsę od ćwierćwiecza. To bliska znajomość?- Znam jak każdy, choć ja mam czasem okazję porozmawiać, w dobie internetu - także e-mailowo. Wiem, że Lech Wałęsa czyta, co piszę np. o bieżących sprawach. W zeszłym roku poprosiłam go o akredytację na jego imieniny. Był akurat w Paryżu, odpowiedział, że akredytacji nie ma, ale on mnie zaprasza. W tym roku zaproszenie przyszło samo, od organizatora. Bo nie jest nim Lech Wałęsa, ale pewien restaurator. Sprawdziłam to w zeszłym roku, bo mówiło się, po co Wałęsa wyprawia takie imieniny, bieda w kraju itp. Restaurator załatwia stoiska gastronomiczne, dla właścicieli których imieniny to reklama.

- Jak jest na imieninach?- Wszystko odbywało się w ogrodach. Były przeróżne jadła, choćby strusie pieczone, dobre, bo spróbowałam, indyki, znakomite torty różnych kształtów i wielkości. Oczywiście nie brakowało napojów wyskokowych, serwowano np. miody na spirytusie, wina, wódeczka w małych kieliszkach. Panie pokazały całą gamę strojów, od długich sukien przez garsonki po spodnie. W tym roku imieniny były trochę inne, przyjechali głównie ludzie, którzy w dobie pomówień solidaryzują się z Wałęsą. Czuło się inną atmosferę. W zeszłym roku było weselej. Teraz też przygrywał zespół, ale tańczyła tylko jedna para. Poprzednio w ogrodzie przed domem widziałam ich bardzo dużo. Na imprezie byłam do 22.00, inni goście też już powoli opuszczali ogrody. Rok temu bawiono się dłużej.

- Czy zauważano nieobecnych?- Pewnie tak, nie było np. zaproszonych braci Kaczyńskich. Ale nie komentowano tego.

- Co podarowała pani Wałęsie?- Prezenty są niewskazane, bo wrzuca się pieniądze do skarbony na wakacje dla dzieci. Ale podarowałam książkę ,,Dzienniczek siostry Faustyny''. Na imieninach miałam też okazję porozmawiać z Danutą Wałęsową. Opowiedziałam jej, że po drodze do Gdańska zabraliśmy na stopa bardzo biedną kobietę, matkę niepełnosprawnych dzieci. Jechała żebrać. Pani Wałęsowa obiecała pomóc tej rodzinie, poprosiłam więc o kontakt mailowy. Usłyszałam, że dostanę wizytówkę gospodyni domowej i z nią można się kontaktować. Już zastanawiałam się, co to za gospodyni, ale na szczęście spojrzałam na wizytówkę. A tam było: Danuta Wałęsowa, gospodyni domowa. Ona czekała na moją reakcję i oczywiście obie się roześmiałyśmy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska