MKS MDK TRZCIANKA - OLIMPIA SULĘCIN 3:2 (22:25, 25:22, 18:25, 25:18, 15:13)
MKS MDK TRZCIANKA - OLIMPIA SULĘCIN 3:2 (22:25, 25:22, 18:25, 25:18, 15:13)
OLIMPIA: Krzywiecki, Pić, Bartuzi, Miarka, Gaca, Rzeszotek, Nakonieczny (libero) oraz Boguta, Idzikowski, Chajec i Urbaniak.
Falstart Olimpii
Sulęcinianie zafundowali swym sympatykom przykrą niespodziankę. Na inaugurację rozgrywek zdobyli tylko jeden punkt w Trzciance.
Gospodarze wzmocnili się przed bieżącym sezonem trzema zawodnikami z Jokera Piła i eksgorzowianinem Jakubem Malinowskim, lecz więcej sportowych atutów wydawało się być po stronie przyjezdnych. Początek pojedynku zdawał się potwierdzać tę prognozę. Olimpia wygrywała po trzech setach 2:1, a w czwartym prowadziła 8:6.
- W tym momencie oddaliśmy rywalom bardzo łatwą piłkę, czym... zaprosiliśmy ich to tanga - powiedział po meczu trener Olimpii Stanisław Szablewski. - Przeciwnicy podnieśli się z psychicznego dołka i gładko pokonali nas w tej partii do 18.
Tie break cały czas przebiegał pod dyktando mocno serwujących siatkarzy MKS MDK. Szybko uciekli na 4:1, a ostatni punkt zdobyli za drugim meczbolem z kontrataku. Spotkanie trwało aż dwie godziny i 20 minut.
Zachowali spokój
CUPRUM LUBIN - ORION SULECHÓW 2:3 (18:25, 20:25, 25:22, 25:21, 14:16)
ORION: Haładus, Pudzianowski, Borkowski, Hachuła, Karbowiak, Myślicki, Olejniczak (libero) oraz Odwarzny, Krawczuk, Lickindorf.
Orion pokazał dwie twarze. Najpierw spokojnie wygrał dwa sety, potem nie dał rady, aby zwyciężyć w tie breaku.
W pierwszym sulechowianie przegrywali już 11:14. Ale to, co zrobili chwilę potem zasługuje na wielkie słowa uznania. Zdobyli 14 pkt., przy jednym gospodarzy i prowadzili 24:15.
Spokojnie wygrali tę partię, kolejną również i wydawało się, że Orion zgarnie całą pulę. Niestety, zawodnicy bardzo się rozluźnili i w kolejnych dwóch setach nie dali gospodarzom rady. W obu szli punkt za punkt z Cuprum, ale ostatecznie rywale doprowadzili do tie breaka.
Obie ekipy nie dawały odskoczyć sobie na więcej niż dwa punkty. W nerwówce, przy stanie 14:14, więcej zimnej krwi zachowali goście i zwyciężyli.
- Szkoda, że za bardzo się rozluźniliśmy, bo można było pokusić się o trzy punkty - mówił trener Paweł Raczyński. - Sama gra to też nie był szczyt marzeń, ale nie narzekam. Ważne, że wygraliśmy pierwszy mecz.
Zadanie wykonane
KRISPOL WRZEŚNIA - STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA 1:3 (27:29, 25:20, 23:25, 16:25)
STELMET: Janusz, Mariaskin, Przyborowski, Gwadera, Lis, Paluch, Baumgarten (libero) oraz Lesiak, Piątek.
- Pierwszy mecz musimy wygrać - zapowiadał trener Tomasz Paluch. Zmobilizował chłopaków i akademicy spokojnie rozprawili się z rywalem.
W Krispolu grało aż pięciu byłych zawodników z "plażówki" dlatego potrafili świetnie bronić. W pierwszym, kluczowym dla całego spotkania secie, nasi zwyciężyli po przewadze.
Ostatni punkt zdobył kapitalnym asem Łukasz Gwadera. Gospodarze się jednak nie poddali i w kolejnym pokonali akademików. Następne dwa Stelmet miał już pod kontrolą i od początku do końca prowadził. W ostatnim nie dał szans Krispolowi i rozbił rywali aż dziewięcioma punktami.
- Chcieliśmy udowodnić rywalom, że jesteśmy lepsi i to nam się udało - mówił Paluch. - Dwa ostatnie sety były już toczone pod nasze dyktando. Bardzo dobrze zagrał Kola Mariaskin i nowy, młody Mateusz Lesiak. Ten drugi świetnie wprowadził się do drużyny. To ważne zwycięstwo, bo na pewno doda chłopakom pewności siebie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?