Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inscenizacja powstania wielkopolskiego w Świebodzinie [WIDEO, ZDJĘCIA]

mk, rz
Mariusz Kapała / GL
W Parku Chopina przed LO rozegrała się walka o odbicie pruskiego garnizonu. Akcja rekonstrukcyjna upamiętnia powstańczy zryw z 1918 roku, w którym zwycięstwo odnieśli Polacy. Potomkowie cichych bohaterów tamtych czasów mieszkają również w powiecie świebodzińskim. Główną postacią sobotniej (3 listopada) inscenizacji jest Marcin Norman.

Widowisko z udziałem żołnierzy WP, wolontariuszy, świebodzińskich harcerzy ze Szczepu ZHR „Trzynastka” oraz pojazdów historycznych przybyło obejrzeć wielu mieszkańców. Odtworzeniu szturmu na pruski garnizon (budynek LO) towarzyszyły liczne wystrzały z karabinów. Zwycięski atak zakończył się odsłonięciem orła na pomniku Niepodległości.

Jednym z aktorów wcielających się w role powstańców był praprawnuk Marcina Normana - Hubert Dolatowski. - Dowiedziałem się, że dziadek walczył w powstaniu wielkopolskim, ale za dużo na ten temat nie wiedziałem. W rodzinie mamy drzewo genealogiczne Normanów, poszukałem w Internecie i znalazłem wzmiankę - mówi potomek bohatera.

Hubert przed rokiem również brał udział w inscenizacji. W tegorocznym wydarzeniu początkowo miał dostać rolę pruskiego żołnierza. - Nagle mi się przypomniało, że mój dziadek walczył i może warto byłoby go upamiętnić. Wcielam się więc w rolę dziadka. Nie będę się jakoś wyróżniał, dziadek był szeregowcem, jednym z wielu bohaterów. Jednak dzięki takim jak on mogę wspomnieć o wielu innych, którzy walczyli, którzy ginęli za nas. Bo w tej inscenizacji chodzi o to, żeby upamiętnić wszystkich walczących.

Na trybunie honorowej zasiadł z kolei wnuk M. Normana, mieszkaniec Świebodzina. - Wiedziałem od zawsze, że dziadek był uczestnikiem powstania wielkopolskiego, choć nie mówił się o tym głośno, ci ludzie byli na uboczu. Dziadek dożył słusznych lat, ale dopiero w 1970 roku dostał odznaczenie. Bardzo nam jest przyjemnie dzisiaj tutaj być, szczególnie dlatego, że wnuk bierze udział w przedstawieniu.

Po obejrzeniu widowiska, zapytaliśmy publiczność o wrażenia. - Chciałem zobaczyć dzisiejszą inscenizację. Nie mam porównania, nie byłem rok temu. Podsumuję tak: ważenia są, napięcie jest, emocje są. Jest fantastycznie to przedstawione - mówi Robert Aksamitowski ze Świebodzina. Dodaje, że powstanie wielkopolskie jako wydarzenie historyczne pamięta ze szkoły. - O tym się mówiło, uczyłem się o tym powstaniu - zaznacza.

Marek Różycki obserwował widowisko wspólnie z rodziną. - Pierwszy raz oglądam, pochodzimy ze Świebodzina, ale już nie mieszkamy tu. Przyjechaliśmy do rodziny na groby i przy okazji przyszliśmy zobaczyć. Bywamy na różnych rekonstrukcjach, z różnych epok i ta wywarła pozytywne wrażenie, bardzo nam się podobała, profesjonalnie zrobiona. Tej wiedzy historycznej nie mam aż tak wiele i takie rekonstrukcje bardzo przybliżają tamten czas.

Anna Rynda z Rusinowa także widowisko batalistyczne w Świebodzinie widziała po raz pierwszy. - Pięknie, że to się w ogóle odbywa, że pokazujemy dzieciom. Dzięki takim wydarzeniom pamiętamy o tych wielkich naszych ludziach, którzy walczyli, życie oddawali. Musimy to kultywować co roku, powinno być więcej takich inscenizacji.

Dlaczego pani Anna przyszła na widowisko? - Z chęci pokazania dzieciom, żeby pamiętały, że telewizja telewizją, ale tak na żywo zobaczyć, to skarb niesamowity - podkreśla.

W sobotniej inscenizacji zagrało pięć sióstr Czerwonego Krzyża. - Drugi raz biorę udział w inscenizacji, poprzednio odgrywałam rolę sanitariuszki w powstaniu warszawskim - mówi Alicja Zgliniecka.

Na czym polega rola sanitariuszki? - Na pewno będziemy musiały jak najszybciej pomóc rannym, zdecydować jakich metod użyć, w tamtych czasach nie było wielu środków opatrunkowych. Mamy więc bandaże, opaski, czasem używamy własnych ubrań, żeby zatrzymać krwawienie. Musimy też robić to ostrożnie, bu same nie zostać ranne - wyjaśnia Julia Giecołd.

Dziewczęta zwracają uwagę na jedna ze scen, w której podają bandaż niemieckiej sanitariuszce. - Taki gest, bardzo ważny. Wcześniej krzyczymy, że my jesteśmy silniejsi, żeby się wynosili do swojego kraju.

Alicja i Julia podkreślają, że od połowy widowiska już nie grają. - Główna część inscenizacji to improwizacja, żeby odczucia były naturalne. Wszyscy bardzo wczuwamy się w role, pokazujemy własne emocje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska