Dzięki Bogu za niespełnione obietnice

Obietnice polityków, związane zwłaszcza z rozdawaniem pieniędzy, których nie mają, należałoby zaraz po wyborach wrzucać do kosza. Każde ich spełnienie jest w ostatecznym rozrachunku szkodą dla nas wszystkich. Obecnemu rządowi udało się już niestety uchwalić ustawy, które mają zwiększać przyrost naturalny kosztem ok. 1.000.000 zł na każde dziecko i to bez gwarancji powodzenia. Tym bardziej że koszt tego finansowania poniesiemy wszyscy w formie wyższych podatków, wyższych kosztów kredytów, spowolnienia gospodarczego.

Wciąż czekają na uchwalenie obietnice związane z niższym wiekiem emerytalnym, wyższą kwotą wolną od podatków, darmowymi lekami dla seniorów, pomocą frankowiczom. Realizacja tych wszystkich obietnic to dodatkowy koszt dla budżetu wynoszący ok. 60.000.000.000 zł rocznie, na które nie ma pokrycia. Grecy też żyli ponad stan, wciąż się zadłużając i ciesząc się z obietnic wyborczych rządzących. Dziś muszą płacić za to słoną cenę.

Dziwi mnie podejście niektórych partii opozycyjnych wytykających rządowi niespełnianie swoich wyborczych obietnic. Powinni się z tego bardzo cieszyć i dziękować Bogu, że tak się dzieje. Mądrzy uczą się na cudzych błędach, głupi na własnych lub w ogóle. Rozejrzyjmy się dookoła i zwróćmy uwagę, że tylko polityka stabilnych finansów publicznych przynosi krajowi długotrwały stabilny dobrobyt. Rozdawnictwo i drogie, nieefektywne programy socjalne zwykle prowadzą zaś do katastrofy. Apeluję, ale obawiam się, że jest to głos w próżnię…