- Podczas ubiegłotygodniowej gali żużlowej w Warszawie prezes Władysław Komarnicki ogłosił oficjalnie, że zostanie pan jego następcą w Stali. Dowiedział się pan o tym z mediów?
- Rozmowy na temat odejścia prezesa Komarnickiego trwają od wielu miesięcy. Nie było więc mowy o żadnym zaskoczeniu. Klubem, jako spółką akcyjną, kieruje sześcioosobowy zarząd, a jego prace kontroluje trzyosobowa rada nadzorcza. W zmianę na stanowisku prezesa są zaangażowani wszyscy działacze. Prezesa powołuje ostatecznie ta ostatnia.
- Czy rada nadzorcza sformułowała już pańską nominację?
- Nie, bo jeszcze się w tej sprawie nie spotkała. Ciągle jesteśmy na etapie konsultacji i ustaleń.
- Mam przez to rozumieć, że prezes Komarnicki wszedł w kompetencje rady nadzorczej i wyprzedził jej decyzję?!
- Raczej uznał moją kandydaturę za właściwą i godną polecenia. Jego słowa traktujemy bardziej jako namaszczenie niż formalną decyzję. Powiedzmy sobie szczerze: pan Komarnicki jest prezesem i naszej spółki akcyjnej, i stowarzyszenia, więc ma w omawianej sprawie najwięcej do powiedzenia.
- I nie wyszedł przed szereg?
- Zarząd już dawno ustalił, że prezes Komarnicki jest naszą twarzą oraz głosem na zewnątrz. Jeśli więc coś ogłasza, to robi to w imieniu całego kierownictwa klubu.
- Pojawiły się pogłoski, że do zmiany na stanowisku prezesa miało dojść wcześniej, lecz wolał pan zaczekać na zamknięcie tegorocznego budżetu klubu. To prawda?
- Budżet na 2012 rok musi być dopięty przez wszystkie osoby, biorące udział w konstruowaniu składu drużyny na najbliższy sezon. Mówiąc innymi słowy: cały zarząd miał od października świadomość, jaki będzie koszt utrzymania tego zespołu. Nie można więc powiedzieć, że czekałem na decyzje kolegów lub prezesa Komarnickiego. Działamy wspólnie i wspólnie ponosimy odpowiedzialność.
- Macie już gotowy ten budżet?
- Jesteśmy bardzo bliscy finału. Do zgromadzenia zaplanowanych 8 mln zł brakuje nam naprawdę niewiele.
- Czy Stal Zmory będzie inna niż Stal Komarnickiego?
- Marketingowa koncepcja rozwoju klubu istnieje i jest wprowadzana w życie już trzeci rok. Nie ma potrzeby zmieniać działań, które sprawdzają się w życiu. I przynoszą wymierne efekty w postaci zwiększającej się popularności Stali, coraz wyższej frekwencji widzów na trybunach oraz wzrastającej liczby sponsorów. A także pierwszego od 11 lat medalu w ekstralidze.
- Nie wierzę, że nie będzie pan chciał wywrzeć na klubie żadnego osobistego piętna...
- Marzę o tym, by nasza drużyna była bardziej gorzowska. Wszyscy: zawodnicy, członkowie zarządu i kibice muszą mieć świadomość, iż głównym celem szkolenia nie jest zdobywanie medali młodzieżowych mistrzostw Polski. Przyświeca nam inna idea: chcemy mieć jak najwięcej wychowanków w pierwszej, seniorskiej drużynie, bijącej się co roku o najwyższe laury. Wiem, że takie są oczekiwania środowiska, w którym funkcjonujemy.
- Prezes Komarnicki nigdy nie ukrywał, że w podźwignięciu Stali bardzo pomogły mu jego biznesowe kontakty. Pan jest człowiekiem z innego środowiska...
- Wszyscy wiemy, jaką drogę przeszedł z klubem pan Komarnicki. Nawet jego przeciwnicy muszą przyznać, że wydobył Stal z niebytu i doprowadził ją na sam szczyt. Podczas rozmów, jakie odbyłem z prezesem w ostatnich tygodniach, usłyszałem od niego jednoznaczną deklarację: nie zamierza definitywnie odejść ze Stali. Pojawi się tylko jedna różnica. Jako prezes musiał dbać o finanse klubu, a jako prezes honorowy będzie tylko mógł. Tę granicę przekroczy 9 kwietnia, w lany poniedziałek.
- Wszyscy znamy temperament prezesa Komarnickiego. Nie boi się pan, że nawet po objęciu honorowego stanowiska będzie chciał kierować klubem z tylnego siedzenia?
- Odpowiem tak: w naszym klubie nikt nie zabiegał i nie zabiega o przejęcie miejsca po odchodzącym prezesie. Jeśli pan Komarnicki nadal będzie chciał kierować Stalą, to w każdej chwili może objąć stanowisko prezesa zarządu.
- Ostatnie badania wykazują, że żużel plasuje się w naszym kraju pod koniec pierwszej dziesiątki najpopularniejszych sportów. Nie boi się pan, iż koniunktura na tę dyscyplinę powoli przemija?
- Nie zamierzam polemizować z socjologami sportu. Ale my mieszkamy w Gorzowie i funkcjonujemy w jego najbliższym otoczeniu. A tutaj speedway jest wciąż bardzo popularny. Co więcej: ugruntowuje swą czołową pozycję i wciąż zdobywa nowych sympatyków. Widzimy to poprzez zwiększoną frekwencję na trybunach, coraz lepszą sprzedaż całorocznych karnetów, wreszcie zainteresowanie mediów i sponsorów.
- Będzie pan etatowym prezesem?
- Nie, społecznym. Tak, jak od dwóch lat społecznie pełnię funkcję wiceprezesa. Wynagrodzenia nie pobiera żaden z członków zarządu. Otrzymuję pieniądze, ale wyłącznie z tytułu wykonywania pracy menadżera spółki. I tak pozostanie w przyszłości. Moja rodzina nie jest szczęśliwa, że zgodziłem się przejąć schedę po panu Komarnickim. Będę musiał sobie z tym jakoś poradzić.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?