Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja, matka chorego dziecka walczę ze służbą zdrowia

Katarzyna Borek
Mama chorego Dawidka cały swój czas poświęca synkowi
Mama chorego Dawidka cały swój czas poświęca synkowi Fot. Mariusz Kapała
- Pamiętam, jak strasznie się cieszyłam, kiedy mój synek zaczął sam gryźć skórkę chleba i sam usiadł - opowiada Alicja Pułaczewska z Zielonej Góry. Znów prosi Was o pomoc dla swojego synka Dawida.

"Dziś jest sobota, godzina 16.00, późne popołudnie. Stoję przy oknie w pokoju mojego synka i patrzę na zewnątrz. W mojej głowie, jak w kalejdoskopie, przewijają się zdarzenia z ostatnich trzech lat naszego wspólnego życia. Są to chwile szczęśliwe, ale także takie pełne bezsilności, która paraliżuje całe ciało. Od tych smutnych odwracam głowę, żeby zapomnieć, a uśmiecham się do chwil radosnych, gdy mój Dawid zaczął się sam podnosić w łóżeczku i siadać. Dla takich chwil warto żyć i muszę je w sobie pielęgnować, aby nie umarły. Dlaczego o tym chcę opowiedzieć? Może dlatego, żeby ktoś zrozumiał, co czuje matka chorego dziecka i może dlatego, żeby mi samej było się łatwiej z tym uporać?" - napisała do nas z prośbą o pomoc Alicja Pułaczewska z Zielonej Góry. Jej apel zamieściliśmy w jednym z naszych grudniowych Magazynów "GL". Po tej publikacji na konto jej synka Dawida wpłynęło 800 zł. Tydzień temu pani Alicja znów zwróciła się do nas o przypomnienie tej historii. Bardzo zależało jej na ponownym ukazaniu się artykułu, gdyż pilnie potrzebuje wózka dla Dawida.
Koszt tego pojazdu to aż 15 tys. zł!

Jeszcze raz publikujemy opowieść o Dawidku, bo doskonale zapamiętaliśmy wcześniejszy list jego mamy. Była to niesamowita opowieść kobiety o jej wytrwałej walce o dziecko, które każdego dnia, nieustannie woła o pomoc.

Dawidek ma niespełna cztery lata. Jego mama mówi o nim krótko: - To fantastyczny człowiek, który często się uśmiecha i prawie nigdy nie płacze.
A byłoby wiele powodów do łez. Maluszek choruje na padaczkę, niestety odporną na przeróżne lekarstwa, którymi był faszerowany. Choroba ujawniła się, gdy synek pani Alicji miał trzy miesiące. - Potrafił mieć nawet 700 ataków miesięcznie! Następowały dosłownie minuta po minucie… Patrzyłam, jak moje dziecko się wykańcza… - tak mama zapamiętała ten straszny czas.
Dawid przeszedł operację usunięcia części mózgu (po niej pojawił się mocny niedowład lewej strony ciała), po której napady się zmniejszyły, ale tylko na chwilę. Potem były kolejne operacje. Nadzieje, ale i poczucie bezsilności.

Pani Alicja mówi, że wtedy cały czas musiała walczyć. Ze swoją rozpaczą, z chorobą, ale i z systemem polskiej służby zdrowia, która odbija pacjenta i jego rodzinę jak piłeczkę od bramki do bramki.
- Był problem z uzyskaniem skierowań na badania, z leczeniem. Właściwie tak naprawdę ciągle nie wiemy, na czym stoimy, co trzeba zrobić - mówi pani Alicja. Nie mogła patrzeć na to, co dzieje się z jej synkiem, dlatego na własną rękę załatwiła mu turnusy rehabilitacyjne. Niestety, płatne. Koszt jednego wynosi ok. 4,5 tys. zł. Potrzeba sześć takich wyjazdów w czasie roku…

- Dawidek ma około 70 napadów miesięcznie, ale dzięki rehabilitacji i turnusom cały czas się rozwija. Po pierwszym wyjeździe sam usiadł, o czym wcześniej nawet nie marzyłam. Po kolejnym zaczął stać i gryźć skórkę od chleba! - opowiada uszczęśliwiona mama. - Powoli dostrzegam efekty naszej ciężkiej pracy i coraz rzadziej czuję się bezsilna. Patrzę na mojego synka i mam pewność, że za jakiś czas powie do mnie: "Mamo".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska