Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Baranowski: Nauczyli mnie, by robić najlepiej jak się umie

(pif)
Jacek Baranowski na co dzień jest strażnikiem miejskim w Nowej Soli.
Jacek Baranowski na co dzień jest strażnikiem miejskim w Nowej Soli.
Rozmowa z Jackiem Baranowskim, kiedyś marynarzem, a od ponad dwóch dekad strażnikiem miejskim z Nowej Soli, nominowanym do tytułu „Człowieka Roku Krono 2015”.

Ile to już lat w straży miejskiej? Dwadzieścia...?Dwadzieścia jeden. Oczko.

I ciągle chce się chcieć być tym strażnikiem?Tak mnie wytresowano w szkole morskiej, bo była to wręcz tresura, by nie robić rzeczy najlepiej, bo to byłoby się ignorantem, ale najlepiej jak się potrafi. Bo jak pływałem na morzu, to mogliśmy liczyć tylko na siebie. Na wachcie trzeba było się tak zachowywać, by śpiący kolega był spokojny o wszystko. I tak mi chyba zostało.

Przekłada się ta „tresura” na pracę strażnika?Przekłada. Ma to swoje plusy, ale ma też minusy, bo jestem mało asertywny. Ciągle łapię się na tym, że za dużo biorę sobie obowiązków na głowę.

Ale za to jak czysto w mieście!Dziękuję! No, to właśnie przez tą tresurę i rodziców, którzy wychowali mnie tak, że nie wolno kraść i robić innym na złość.

Jak duża jest satysfakcja z takiej pracy?Bardzo duża, zwłaszcza jak się pracuje z ludźmi. Gdy człowiek poznaje ich problemy, to cieszy się, gdy udaje się te problemy rozwiązać, gdy efekt pracy jest widoczny. Lubię pracę z ludźmi.
Ale satysfakcję daje mi też dbanie o porządek w mieście. Cieszę się, że nie muszę zajmować się źle zaparkowanymi samochodami. Jasne, to też jest ważne i potrzebne. Ale jak jeden krnąbrny kierowca odjedzie, to przyjedzie następny. A jak uda się posprzątać jakiś bałagan, to jest tego namacalny efekt. Jest po prostu czysto. A kierowcy... Czasami to jest trochę walka z wiatrakami.

A czy w przeciągu tych dwóch dekad pracy jako strażnik zdarzały się momenty zwątpienia, chęć rzucenia tego wszystkiego i wyjazdu, jak to się mówi, w Bieszczady?W Bieszczady może nie, ale w morze... W pierwszym okresie miałem takie myśli, zwłaszcza, że po iluś tam latach wszystkie moje kursy traciły ważność. Raz nawet wziąłem urlop bezpłatny i popłynąłem. Ale koniec końców górę wziął mój charakter domatora i chęć pracy z ludźmi. Kontakt z człowiekiem to coś, czego na morzu nie ma. A czyjś uśmiech, gdy mogę komuś pomóc jest naprawdę satysfakcjonujący. Oczywiście, nie wszystko da się zrobić, ale trzeba robić tak...

...trzeba robić najlepiej jak się potrafi!No właśnie. Jak przychodzi człowiek i potrzebuje pomocy to chcę żeby wyszedł ode mnie w poczuciu, że nie został zbyty. I że ja zrobiłem wszystko co mogłem. Bo każdego trzeba traktować równo. Nie ważne czy to premier czy bezdomny.

Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska