Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagoda przeżyła koszmar podczas nauki jazdy. Teraz uczy się w nowej szkole

Artur Lawrenc [email protected]
- Dziękuję Gazecie Lubuskiej za pomoc i osobom z forum za wsparcie. W nowej szkole kursy wyglądają zupełnie inaczej.
- Dziękuję Gazecie Lubuskiej za pomoc i osobom z forum za wsparcie. W nowej szkole kursy wyglądają zupełnie inaczej. fot. Artur Lawrenc
W październiku na łamach "GL" opisaliśmy historię Jagody Sobkowiak. Podczas nauki jazdy, zamiast pomocy nasłuchała się wyzwisk. Nie chciała milczeć i wywalczyła zmianę szkoły.

Przypomnijmy: dziewczyna brała udział w programie Powiatowego Centrum Pomocy w Rodzinie, pomagającym osobom mieszkającym w rodzinach zastępczych zdobyć prawo jazdy. Nowosolski PCPR od trzech lat w tym celu korzysta z usług firmy Stanisława Łabędzia. Podczas kursów z panem Damianem, synem właściciela, Jagoda słyszała wielokrotnie wiele epitetów pod jej adresem. - Pan Damian ciągle mnie obrażał. Zdania: "debilu jak jedziesz", "ty sieroto", powtarzały się bez przerwy - opowiadała. - Gdy miałam problem z drzwiami, zdenerwował się i zamknął je tak, że przytrzasnął mi palec. Potem z krwawiącą dłonią kazał jeździć - relacjonowała nam zestresowana kursantka.

Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy z Jagodą była cicha i przestraszona. Trudno było ją skłonić do jakichś szczegółowych opisów. Dziś jest pełna życia, radosna i otwarta. Wszystko dlatego, że wraz ze swoimi opiekunami wywalczyli zmianę szkoły jazdy. - Dowiedzieliśmy się, że Departament Funduszu Europejskiego przy urzędzie marszałkowskim jest instytucją kontrolującą działania PCPR. Zgłosiliśmy im problem, a oni go bardzo szybko rozwiązali - mówi Wanda Sobkowiak. - PCPR dostał trzy dni na wyłonienie nowej firmy dla Jagody, bo tylko ona zmieniła szkołę. Centrum do końca próbowało nas przekonać, abyśmy pozostawili sprawę. Często wydzwaniali do Jagody i starali się wpłynąć na jej decyzję - opowiada pani Wanda.

- Nikt, nigdy nie w PCPR nie wpływał na decyzje Jagody - mówi wicedyrektor PCPR Anna Stęcel-Dobrowolska. - Telefony do kursantki były wykonywane tylko po to, aby ją poprosić o osobiste stawienie się w Centrum, wyjaśnienie podjętej decyzji i wręczenie jej na piśmie - tłumaczy wicedyrektor.

Teraz, po wyjaśnieniu całej sprawy, rodzina czuje wyraźną ulgę. - Cieszymy się, że dzięki "Gazecie Lubuskiej" mogliśmy nagłośnić tę sprawę. Dziękujemy także osobom, które nas popierały na forum internetowym i potwierdziły, że nie kłamię, bo oni także mieli podobne nieprzyjemności - mówi wyraźnie zadowolona Jagoda. - W nowej szkole jest zupełnie inaczej, do tego stopnia, że córka najchętniej jeździłaby codziennie - uśmiecha się pani Wanda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska