Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Armia Czerwona "wyzwalała" nasz region

(dab), (roch)
Już od lat nie piszmy o wyzwalaniu tzw. Ziem Odzyskanych. W kolejne rocznice nazywamy operację raczej "zdobywaniem" lub zajmowaniem. Tak jak coraz częściej dostrzegamy tragedię poprzednich mieszkańców naszego regionu.

Jak Armia Czerwona "wyzwalała" nasz region

19 stycznia 1945, 7 dni po przekroczeniu Wisły przez Armię Czerwoną, władze niemieckie wydały zarządzenie o ewakuacji terenów położonych na wschód od Odry, wywołując masową ucieczkę niemieckiej ludności tych ziem na zachód. Jednocześnie Armia Czerwona zajmowała stopniowo wschodnie tereny III Rzeszy.

Od 10 lutego 1945 roku nacierające zgrupowania I frontu Ukraińskiego przeszły do szybkiego pościgu za wojskami niemieckimi. Celem było jak najszybsze sforsowanie Bobru i Kwisy, aby uniemożliwić Niemcom zorganizowanie kolejnej linii obrony.

Wiosenne roztopy uniemożliwiały prowadzenie natarcia szerokim frontem w terenie lesisto-bagnistym, stąd prowadzono je wzdłuż dróg i szos. Taktyka atakujących polegała na tym, aby nie odrywać się od ściganego i na "plecach" wroga wdzierano się do kolejnych miejscowości.

Daty "wyzwalania" naszego regionu przez Armię Czerwoną:

27 stycznia - Międzychód.
28 stycznia - Pszczew
30 stycznia - wkroczenie do Sulechowa, Międzyrzecza, forsowanie Odry w rejonie Cigacic, przełamanie centralnego odcinka MIędzyrzeckiego Rejonu Umocnionego w okolicach obecnej wsi Pniewo.
31 stycznia - Gorzów Wlkp., Świebodzin, Leszno.
1 lutego - Myślibórz, Wschowa.
13 lutego - Szprotawa, Lubsko,
14 lutego - Zielona Góra, Nowa Sól.
16 lutego - Żary
15 i 18 luty - dwukrotnie Nowogród Bobrzański
18 lutego - Żagań.
28 luty - Gubin
30 marca - zdobycie twierdzy Kostrzyn
1 kwietnia - kapitulacja twierdzy Glogów
16 kwietnia - forsowanie Nysy Łużyckiej w okolicy w rejonie Przewozu

Międzychód: Tutaj powstał plan zdobycia Berlina

Szturm na stolicę III Rzeszy przygotowano w międzychodzkim ratuszu. Przez dwa miesiące nad planem operacji berlińskiej pracował tam Gieorgij Żukow - późniejszy marszałek Związku Radzieckiego.

We wtorek międzychodzianie obchodzili 64. rocznicę zajęcia miasta przez czerwonoarmistów. Po capstrzyku przed Pomnikiem Poległych za Ojczyznę najstarsi z nich wspominali wydarzenia z 27 stycznia 1945 r, kiedy Rosjanie wyparli Niemców z Międzychodu i przekroczyli przedwojenną granicę polsko-niemiecką.

- Kilka dni później do Międzychodu przyjechał ówczesny dowódca 1. Frontu Białoruskiego generał Gieorgij Żukow, który był zastępcą Józefa Stalina. Zajął ze swoim sztabem ówczesny budynek starostwa, w którym obecnie mieści się magistrat - opowiada miejscowy regionalista Antoni Taczanowski.
Doborowe oddziały osłaniały budynek, w którym Żukow wraz ze swoimi sztabowcami pracował nad planem operacji berlińskiej.

- Miasto podzielone zostało na dwie części. Granicą był rów między jeziorem miejskim i Wartą. Do radzieckiego sektora można było wejść tylko ze specjalną przepustką - opowiada 82-letni Łucjan Sobkowski, który jest autorem wielu publikacji na temat historii Ziemi Międzychodzkiej.

Sztab Żukowa stacjonował w Międzychodzie przez prawie dwa miesiące. Pobyt radzieckiego stratega upamiętnia tablica, którą w latach 70. wmurowano przed wejściem do magistratu. Oraz gdański stół, na którym Żukow rozkładał sztabowe mapy planując ostatni cios w serce III Rzeszy. Obecnie stół znajduje się w muzeum. Prawdopodobnie został zrabowany przez Rosjan z któregoś z okolicznych pałaców.

Międzychód był ostatnim polskim miastem podczas marszu Rosjan na Berlin. Pierwszy radziecki czołg wjechał tam już 26 stycznia, ale po krótkim rozpoznaniu wycofał się w kierunku Dzięcielina. Na drugi dzień Rosjanie znowu zaatakowali. Natrafili na słaby opór Niemców, którzy uciekli przez zamarzniętą Wartę do Puszczy Noteckiej.

Uciekając wysadzili mosty i wzniecili wiele pożarów. Trzy dni później nad miasto nadleciał niemiecki samolot. Zrzucił bombę, która wybuchła przy domu handlowym i zabiła 17-letniego Zenona Gałężewskiego. Nastolatka pochowano na dawnym cmentarzu przy ul. Bolesława Chrobrego. Znajduje się tam również mogiła sześciu chłopców, którzy zginęli 4 lutego w porcie. Weszli do porzuconego przez Niemców czołgu...

Pszczew

"Oto one przeklęte Niemcy" takie tablice witały radzieckich żołnierzy u wrót Ziemi Lubuskiej
"Oto one przeklęte Niemcy" takie tablice witały radzieckich żołnierzy u wrót Ziemi Lubuskiej

TYLKO TYMCZASOWO

Jeszcze w latach siedemdziesiątych na niektórych mapach wydawanych na zachodzie Europy (np. wydawnictwa Freytag & Berndt ze Szwajcarii) tereny utracone przez Niemcy były oznaczane napisem zur Zeit unter polnischer Verwaltung (obecnie pod zarządem polskim), tereny Prus Wschodnich były dodatkowo oznaczane we właściwej części zur Zeit unter sowjetischer Verwaltung (obecnie pod zarządem sowieckim).

Określenie "Ziemie Odzyskane" było i jest również celem żartów w literaturze polskiej. W filmie Sami swoi pada określenie ziemie Wyzyskane, natomiast w kabarecie Pod Egidą w monologu, satyryk powiada stoimy twardo na gruncie PRL-u oraz Odry i Nysy Łużyckiej.

Masakra pod Polickiem

Dantejskie sceny rozegrały się 28 stycznia 1945 r. koło wsi Policko, gdzie radzieccy żołnierze zmasakrowali uciekających żołnierzy i cywili. Niemcy wycofywali się z Pszczewa. To było pierwsze niemieckie miasteczko na drodze do Berlina. Miejscowi Niemcy odparli dwa szturmy, jednak wieczorem - po przełamaniu przez Rosjan obrony w okolicach Borowego Młyna - zapadła decyzja o ewakuacji. Kolumna cywili przemieszana z volkssturmem i żołnierzami Wehrmachtu ruszyła do Międzyrzeczu.

Po kilku kilometrach została jednak otoczona i rozbita przez Rosjan. Do dziś w lasach między Polickiem i Borowym Młynem można natrafić na ludzkie szczątki, resztki uzbrojenia i niewypały. Dzięki Jarosławowi Szałacie z Pszczewa dotarliśmy do wstrząsających zdjęć, które Rosjanie zrobili tam zaraz po masakrze.

Górzyń

Chcieli tutaj zostać

Inni świadkowie tamtych dni. Wieś Górzyń w okolicy Lubska w 1945 roku zasiedlili osadnicy wojskowi, którzy najpierw zajęli te ziemie, później doszli do Berlina, by wreszcie wrócić i zostać.

Niestety do dziś wszyscy osadnicy już odeszli. Pozostało kilka żon, rodziny.
- Gdy rozmawiałam z mężem o tamtych dniach wspominał przede wszystkim przejmujący chłód - opowiada Janina Wojciuszkiewicz. - Wtedy im tłumaczono, że wyzwalają Polskę, ale oni wiedzieli, że to nie było tak do końca. Jednak, gdy przechodził pierwszy raz przez te ziemie wiedział, że chciałby tutaj zamieszkać.
Przez lata kolejne rocznice wyzwolenia i berlińskiej bitwy były hucznie obchodzone w Górzynie. Teraz niestety jakby nieco mniej.

- Jednak ojciec nigdy nie był jakimś niemcożercą - dodaje Lech Wojciuszkiewicz. - Byliśmy pierwszą rodzina, która przyjmowała z otwartymi ramionami byłych właścicieli naszego domu.

Gorzów Wlkp.

"Oto one przeklęte Niemcy" takie tablice witały radzieckich żołnierzy u wrót Ziemi Lubuskiej

Administracja

Po zakończeniu wojny, na konferencji poczdamskiej oddano tereny na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej polskiej jurysdykcji. Od listopada 1945 do stycznia 1949 przejęło to zadanie Ministerstwo Ziem Odzyskanych, któremu szefował Władysław Gomułka. Jego zadaniem była szeroko pojęta administracja Ziemiami Odzyskanymi oraz scalenie ich z resztą kraju. W latach 1946-1950 przy prezesie Rady Ministrów działała Komisja Ustalania Nazw Miejscowości i Obiektów Fizjokratycznych, która ustaliła nazewnictwo na tych terenach.

Zadzwonili na pojednanie

- Cieszę się bardzo, że nasza historia stała się też historią powojennego Gorzowa - mówiła w piątek Ursula Hasse-Dresing, przewodnicząca ziomkostwa byłych mieszkańców. Po raz 13. gorzowianie byli i obecni świętowali Dzień Pamięci i Pojednania, jak nazywany jest dzień wejścia Armii Czerwonej do Landsberga w 1945 r.

W tym roku Polacy i Niemcy wspólnie ufundowali i odsłonili tablicę poświęconą Josephowi i Woldemarowi Nürnbergerom - wybitnym landsberczanom. Potem złożono kwiaty w miejscach pamięci. Na zakończenie zabrzmiał Dzwon Pokoju, a jego serce uruchomili wszyscy, którzy przyszli na plac Grunwaldzki. - Tylko się cieszyć, że tak obchodzimy ten dzień - mówili gorzowianie.

Serce Dzwonu Pokoju rozkołysują m.in. regionalista Robert Piotrowski i Ursula Hasse-Dresing, szefowa landsberskiego ziomkostwa. Dzwon jest wspólną polsko-niemiecką inwestycją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska