Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dobrze być na swoim. Przeczytaj, jaki można mieć pomysł na siebie

Tatiana Mikułko
DiGiTouch
Mogły siedzieć w domach i ubolewać nad tym, że straciły pracę. Zamiast tego zgłosiły się do unijnego projektu i otworzyły własne biznesy. Maja szyje, Ania została nianią na telefon, Renata chce piec najlepsze pyry w mieście, a Magda otworzyła wypożyczalnię kajaków.

Do pracowni Mai Powalskiej prowadzi różowy neon. Na nim napis blague, po francusku znaczy żart. - To miała być zabawa w szycie. Rzeczy nie do końca na serio. Raczej takie wynalazki, bardzo na luzie - tak o tym, co tworzy opowiada eteryczna blondynka z Santoka. Niespokojny duch. Studiowała PR i negocjacje, po drodze była też anglistyka i taniec. Na życie zarabiała w Irlandii, pracowała w ośrodku wypoczynkowym nad morzem, prowadziła restaurację w Kole. Jest z Konina, ale za mąż wyszła za gorzowianina. Santok to miłość od pierwszego wejrzenia. Mimo że mieszka tam już kilka lat, to wciąż ją zachwyca.

Każdego ranka budzą ją żurawie. Razem z córką Misią wsiadają do auta i jadą do Gorzowa. Za nimi, przez pola, biegnie labradorka Lora. To w ramach kuracji odchudzającej. Maja oddaje Misię pod opiekę przedszkolanek i w towarzystwie suczki idzie do pracowni. Prowadzi ją półtora roku. Pieniądze na remont i urządzenie zdobyła z Unii. 40 tys. zł bardzo się przydało. - Długo nie mogłam znaleźć pracy. Zaczęłam nawet zaniżać swoje cv. Byłam tak zdesperowana, że wtedy zatrudniłabym się gdziekolwiek. Na szczęście znalazłam ogłoszenie o kursie krawieckim i unijnym dofinansowaniu. Poszłam, napisałam biznes plan, zakwalifikowałam się, założyłam firmę, wynajęłam pomieszczenie, zrobiłam remont i oto jestem - opowiada Maja. Szyć zaczęła dopiero na studiach. Koleżanka miała maszynę, w głowie kłębiły się pomysły na ciuchy, dodatki... Potem była kilkuletnia przerwa, pojawiło się dziecko, kolega przyniósł wzór na czapkę kurierską dla rowerzysty. I się zaczęło. - Najpierw kupowali znajomi, potem ich znajomi, a gdy zaczęłam pokazywać swoje projekty w internecie, dostawałam zamówienia z całej Polski. Dziś z tego żyję. Przydałaby mi się jeszcze jedna osoba do pomocy i jedna od marketingu - przyznaje 32-latka. Jej rzeczy są niepowtarzalne, wykonane z materiałów z odzysku. Hitem są literki (imię dziecka) do zawieszenia w dziecięcym pokoju. Można zamówić ubrania, torebki, czapki, a nawet notes w okładce ze... szmaty do podłogi. Maja organizuje też warsztaty szycia. Wystarczy zadzwonić i się umówić. Można przyjść z gotowym projektem, swoim materiałem, pomysłem. Z koleżanką lub bez, bo w pracowni stoi kilka maszyn do szycia. - Własny biznes daje wiele możliwości. Zachęcam do tego, by spróbować. Fajnie jest być sobie panem. Lubię tę moją pracownię, lubię to, co robię. Tak, jestem szczęściarą - przyznaje.

Renata Zaparty ze Skwierzyny przez 26 lat uczyła dzieci chemii i edukacji artystycznej. - Gdy dostałam wypowiedzenie, to był szok. Zastanawiałam się, co mogłabym w życiu robić. Koleżanka, która razem ze mną straciła pracę znalazła informację o projekcie. Zgłosiłyśmy się razem - wspomina. Od tamtego czasu minęło ponad pół roku. Dziś pani Renata zaprasza do "Dobrej pyry" w centrum Gorzowa. Przy wsparciu unijnej dotacji, po przebytych szkoleniach i zajęciach z doradztwa personalnego otworzyła własną gastronomię. Będzie piekła ziemniaki z pieca, który kosztował 18 tys. zł i do miasta nad Wartą jedzie z Włoch. - Uwielbiam ziemniaki. W Gorzowie nie można ich kupić pieczonych w piecu. Mam nadzieję, że przyciągną klientów - mówi mieszkanka Skwierzyny. W karcie dań są m.in. pyry z dipem ziołowo-czosnkowym, gzikiem, śledziem w śmietanie, z pieczoną kiełbasą, boczkiem na cebulce. Ceny od 8 zł do 12 zł. - Jestem pełna wiary, że się uda. Mam cudowną rodzinę, która mnie wspiera. Będzie dobrze - zapewnia pani Renata. I dodaje, że życie zaczyna się po 50-tce. To wtedy straciła pracę i musiała wszystko zmienić.

Koleżanką, która znalazła unijny projekt była Magdalena Wasyluk-Watros. Uczyła w szkole historii, teraz jest właścicielką wypożyczalni kajaków. - Skwierzyna jest pięknie położona, wzdłuż dwóch rzek. Są warunki na spływy kajakowe, ale nie było wypożyczalni sprzętu. Dlatego postanowiłam, że ją otworzę - tłumaczy pani Magda. Ma 18 kajaków, część z nich kupiła za unijną dotację. Założyła też stronę internetową. Ma nadzieję, że od kwietnia, kiedy zacznie się sezon, ruszy pełną parą. - W unijnym projekcie ważne było nie tylko to, że dostaniemy dotację, ale że przez rok możemy korzystać ze wsparcia finansowego związanego z działalnością firmy, a także doradztwa - mówi właścicielka wypożyczalni.

Gorzowianka Anna Jamróz także pracowała w szkole. Z nauczycielki postanowiła się przekwalifikować w nianię. Jej firma "Ania-niania" pomaga rodzicom przez 24 godziny na dobę. Można ją wynająć nie tylko do dziennej opieki nad dziećmi, ale też wieczornej, a także nocnej, bo niania przypilnuje dziecka podczas uroczystości weselnej, a także zajmie się nim następnego dnia, gdy rodzice będą chcieli odespać. Dojeżdża do pracy, ale maluchy można też przywieźć do niej. - Kocham dzieci. To wielka przyjemność i satysfakcja pracować z nimi. Zawsze wiedziałam, że chcę to robić - mówi gorzowianka. Zajęcie wymaga ogromnej odpowiedzialności, w końcu rodzice powierzają jej swoje skarby, ale pani Ania jest na to przygotowana. Ma odpowiednie wykształcenie, doświadczenie i staż pracy w szkole.- Jestem samotną matką i nowe zajęcie wymaga ode mnie dobrej organizacji i logistyki, ale odpowiada mi to. Biorę życie w swoje ręce - tłumaczy profesjonalna niania.

Projekt, w którym udział wzięły trzy Lubuszanki nazywa się "Nowy start". Kierowała nim Wanda Zarakowska z Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Gorzowie. Zgłosiło się 90 osób. 72 spełniły kryteria i weszły do projektu. Mogły wziąć udział w szkoleniach zawodowych obejmujących m.in. pielęgnację zdrowia i urody, aranżację ogrodów, gastronomię, kurs magazyniera i sprzedawcy, a także skorzystać z doradztwa psychologicznego i poradnictwa zawodowego. Nauczyły się pisać biznes plan i przeszły kurs przedsiębiorczości. 39 osób otrzymało dofinansowanie na założenie działalności gospodarczej. Maksymalnie 40 tys. zł. I tak powstały m.in.: agencja nagrań, szkoła tańca, biuro nieruchomości, szkoła językowa, tor cartingowy, mobilne kosmetyczki, firmy organizujące imprezy, zajmujące się recyklingiem, doradztwem prawnym, sprzedażą okien i montowaniem alarmów. Przez rok mogą liczyć na tzw. wsparcie pomostowe, czyli pieniądze na pokrycie kosztów związanych z działalnością. A także na doradztwo. - My nie tylko dajemy wędkę, ale uczymy też, jak łapać ryby. W innym projekcie na 40 założonych firm po półtora roku działało 36. To dobry wynik - mówi Edyta Sałatka z Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego. Izabela Napieraj dodaje: - Warto wziąć udział w unijnych projektach. Ale trzeba mieć dużo samozaparcia, wytrwałości i chęci do pracy. Tylko takie osoby mogą liczyć na sukces.

- Osoby, które z nich skorzystały często mówią nam, że przez to są bardziej konkurencyjne. Dofinansowanie z Unii Europejskiej czyni ich wiarygodnymi w oczach potencjalnych partnerów biznesowych. To też pomaga w działalności - tłumaczy Iwona Czechowicz.
Projekt "Nowy start" jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska