1/13
Niedobory personelu, drastyczne oszczędności i coraz większa...

Co dzieje się na pomorskich Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych?

Niedobory personelu, drastyczne oszczędności i coraz większa biurokracja powodują też, że SOR-y nie są w pełni bezpieczne ani dla pacjentów ani dla medycznego personelu.

O jakich problemach mówią pacjenci i co dzieje się na pomorskich SOR-ach?
KLIKNIJ W GALERIĘ I CZYTAJ >>>

2/13
- Ustawa o Ratownictwie Medycznym z 2001 r. pozwoliła...
fot. Przemyslaw Swiderski

Zabrakło rozporządzeń

- Ustawa o Ratownictwie Medycznym z 2001 r. pozwoliła stworzyć podstawy systemu, zabrakło jednak do niej aktów wykonawczych, rozporządzeń oraz jasnych zapisów dotyczących finansowania systemu - wylicza dr Raniszewska.

Ustawa określiła co prawda, że system składać ma się z dwóch części: przedszpitalnej i szpitalnej. Niestety, władze administracyjne zachwycone tą ideą postawiły tylko na modernizację transportu, inwestowaniu w nowe karetki i ich wyposażenie.

Efekt jest tak, że w przeliczeniu na liczbę mieszkańców mamy ich teraz najwięcej w Europie.

Pomoc szpitalną pozostawiono za to samą sobie. Nie określono też źródeł finansowania, głównie dla kadry lekarskiej i pielęgniarskiej, szpitale miały sobie same wygospodarować środki na ich zatrudnienie, co mści się do tej pory.

Dla zadłużonych i nękanych przez komorników szpitali to zadanie okazało się zbyt trudne. Nie było pieniędzy na realizowanie świadczeń w oddziałach ratunkowych. Próbowano opłacać je ryczałtem dobowym obliczanym za pomocą specjalnego algorytmu, ale nie o to w tym wszystkim chodziło.

Polskie Towarzystwo Medycyny Ratunkowej domagało się by NFZ płacił SOR-om nie tylko za „gotowość”, ale przede wszystkim za leczenie, opiekę i diagnostykę pacjentów. Od tamtej pory niewiele się zmieniło.

3/13
Mamy najwięcej w Europie zespołów ratownictwa medycznego w...
fot. Przemyslaw Swiderski

Najwięcej karetek w Europie, ale niewydolny system

Mamy najwięcej w Europie zespołów ratownictwa medycznego w przeliczeniu na liczbę mieszkańców! - twierdzi dr n. med. Ewa Raniszewska, anestezjolog i specjalista medycyny ratunkowej, wykładowca w GUMed, pierwszy wojewódzki konsultant w tej dziedzinie medycyny na Pomorzu.

O ile system ratownictwa przedszpitalnego (inaczej karetki pogotowia) działa coraz sprawniej to drugi element tego systemu, czyli oddziały ratunkowe - wyraźnie kuleje.

Z pewnością nie tak wyobrażała sobie SOR-y minister zdrowia Franciszka Cegielska, gdy 20 lat temu zaczęła budować w Polsce system ratownictwa. To ona uruchomiła resortowy program na lata 1999-2001 pod hasłem: „Zintegrowane ratownictwo medyczne”, opracowany przez grupę ekspertów ds. medycyny ratunkowej, przede wszystkim prof. Juliusza Jakubaszko.

Początki były bardzo optymistyczne. Znalazły się pieniądze na doposażenie i modernizację izb przyjęć i na ich bazie zaczęto tworzyć pierwsze oddziały ratunkowe, głównie w szpitalach marszałkowskich.

Na Pomorzu pierwszy SOR zorganizował w szpitalu w Starogardzie Gdańskim dr Mirosław Ciechanowski. W 2004 roku na bazie szpitala uniwersyteckiego w Gdańsku powstał też Kliniczny Oddział Ratunkowy. Początkowo pracowali w nich anestezjolodzy, chirurdzy i interniści.

W 1999 roku powstała jednak nowa specjalizacja lekarska. Prof. Juliusz Jakubaszko stworzył Polskie Towarzystwo Medycyny Ratunkowej. Zmieniono też nazwę systemu na Państwowe Ratownictwo Medyczne. Pierwsi specjaliści medycyny ratunkowej pojawili się na SOR-ach w 2003 roku.

4/13
SOR przynosi szpitalom straty. Co prawda zarządzeniem...
fot. Przemyslaw Swiderski

Generują straty. Cięcia po personelu

SOR przynosi szpitalom straty. Co prawda zarządzeniem prezesa NFZ stawka ryczałtowa wzrosła od 1 lipca br. o 15 proc., ale nie poprawi do kondycji finansowej SOR-ów a już na pewno nie pozwoli zwiększyć zatrudnienia.

Przeprowadzane przez dyrektorów restrukturyzacje SOR-ów polegają z reguły na ograniczeniu kadry lekarskiej i pielęgniarskiej - przyznaje kierownik jednego z SOR-ów poza Trójmiastem.

- Paradoksalnie zaś SOR-y, niedoceniane, przynoszą szpitalom korzyści - twierdzi dr Ewa Raniszewska. - Pozwalają ograniczyć koszty hospitalizacji pacjentów, głównie hotelowe. Działają jak wielkie sita. Zamiast przyjmować chorego na oddział w szpitalu w celach diagnostycznych, co trwa minimum tydzień i sporo kosztuje chory trafia na SOR, gdzie w ekspresowym tempie zlecają mu i wykonują badania, i na tej podstawie stawiają diagnozę i decydują - kogo trzeba zatrzymać w szpitalu a kto może iść do domu. SOR jest najbardziej efektywnym i wydolnym miejscem w całym systemie ochrony zdrowia.

Dla przykładu: Uniwersyteckie Centrum Kliniczne hospitalizuje rocznie 110 tys. pacjentów, z czego 36 tys. leczonych jest na KOR. W stosunku do kadry składającej się siedmiu specjalistów medycyny ratunkowej i szefa, czterech internistów i jednego neurologa (UCK pełni dyżur udarowy i kwalifikuje chorych do zabiegów trombektomii mechanicznej) to niewiarygodna efektywność. Na dyżurze musi być przynajmniej jeden specjalista medycyny ratunkowej, internista (często w trakcie rezydentury), neurolog i chirurg.

Pod względem funkcji KOR w UCK jest dobrze zorganizowany.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Przed Arką Gdynia pierwszy taki mecz na wiosnę

Przed Arką Gdynia pierwszy taki mecz na wiosnę

Minister sportu razem z Tadeuszem Szemiotem: „Będziemy współpracować”

Minister sportu razem z Tadeuszem Szemiotem: „Będziemy współpracować”

Śmierć noworodka w Kościerzynie. Są wstępne wyniki sekcji zwłok

Śmierć noworodka w Kościerzynie. Są wstępne wyniki sekcji zwłok

Zobacz również

Świat futbolu. Tak zmieniali swoje powołanie. Piłkarz mnichem, pastorem, księdzem

Świat futbolu. Tak zmieniali swoje powołanie. Piłkarz mnichem, pastorem, księdzem

Minister sportu razem z Tadeuszem Szemiotem: „Będziemy współpracować”

Minister sportu razem z Tadeuszem Szemiotem: „Będziemy współpracować”