Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak fałszowano podpisy pod wojskowymi rozkazami

Michał Iwanowski 0 68 324 88 12 [email protected]
fot. Archiwum
Afera w jednostce wojskowej w Międzyrzeczu. Prokuratura oskarżyła ppor. Radosława M. o podżeganie do podrabiania własnych podpisów pod rozkazami. Jego obrońca utrzymuje, że podporucznika oskarżono za to, że... ujawnił cały proceder.

Ppor. Radosław M. ma 28 lat i jeszcze niedawno rysowała się przed nim błyskotliwa kariera w wojsku. - Zawodowa służba wojskowa jest dla mnie wszystkim - mówi. Wiosną świat mu się zawalił. Z dnia na dzień został przeniesiony do rezerwy i zwolniony ze służby.

Za to, że nie złożył w terminie oświadczenia majątkowego. Powinien to zrobić do końca marca. Jak twierdzi, nie miał o tym zielonego pojęcia. - I nie chciało mi się w to wierzyć - mówi załamany. Ale to był dopiero początek jego problemów.

Pierwsze co zrobił, to zażądał wykazu rozkazów z 2008 r. Był wśród nich rozkaz dowódcy międzyrzeckiej jednostki, przypominający o obowiązku składania oświadczeń. A pod nim widniał podpis Radosława M. - Ale nie był to mój podpis - zapewnia. Jak się okazało, podpis faktycznie został podrobiony.

Kancelista bez zarzutów

Za podpisy pod rozkazami odpowiadał kancelista jednostki st. szer. Andrzej Z. To on powinien dopilnować, by wszyscy żołnierze składali je w terminie. Pan Radosław złożył więc zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Wojskowa prokuratura garnizonowa wszczęła śledztwo.

Wtedy, do sfałszowania podpisu M. przyznał się kancelista Z. Ale ostatecznie prokuratura oskarżyła... Radosława M. o podżeganie do sfałszowania własnego podpisu. Bo kancelista zeznał, że M. wielokrotnie nakazywał mu podpisać się pod rozkazami w jego imieniu. - Robiłem to, stawiałem za niego parafę, choć bałem się co z tego wyjdzie - zeznał w sądzie kancelista.

Mimo fałszerstwa, prokuratura nie postawiła jednak zarzutów kanceliście. Dlaczego? - Oceniliśmy, że nie stanowi to przestępstwa, z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną czynu - odpowiada szef wojskowej prokuratury garnizonowej w Zielonej Górze płk Roman Kozak.
Ale oskarżono M., który nie tylko nie przyznaje się do winy, ale poprzez swoje doniesienie ujawnił ów proceder.

- Znaleziono kozła ofiarnego, którego ukarano za to, że ośmielił się ujawnić nagminne przypadki fałszowania podpisów w jednostce - uważa adwokat Radosława M. Agnieszka Bełdowska-Marzec. Jej zdaniem, sfałszowanych jest wiele innych podpisów pod rozkazami i powiadomiła o tym prokuraturę. Wiele podpisów tych samych osób różni się wizualnie. Ale prokuratura odmówiła przeprowadzenia analizy grafologicznej na tę okoliczność. Dlaczego? - Badaliśmy ten wątek, ale wszystkie osoby, którym okazano podpisy pod rozkazami, rozpoznały je jako własne - odpowiada płk Kozak. - Nie było więc potrzeby korzystania z opinii grafologa.

Chciał mieć porządek w papierach

- Przecież to absurd - oponuje Bełdowska-Marzec. - Oczywiste jest, że te osoby nie chciały znaleźć się na ławie oskarżonych jak ppor. M., więc zeznały, że to ich podpisy. Ekspertyza grafologiczna rozwiałaby wszelkie wątpliwości. Bo prawdopodobnie mamy do czynienia z masowym fałszowaniem podpisów w jednostce.

Co dalej? Sprawa trafiła do zielonogórskiego sądu garnizonowego. Kancelista zeznał w sądzie, że tylko Radosław M. nakazywał mu podrabiać podpisy. Nikt więcej. Z kolei oskarżony M. stwierdził, że kancelista podrabiał podpisy z własnej inicjatywy, żeby mieć porządek w papierach i nie ponieść konsekwencji.
Wyrok zapadnie prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Jeśli będzie skazujący, to Radosław M. nie będzie mógł już wrócić do służby wojskowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska