Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak funkcjonuje Dom Dziecka w Kożuchowie?

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
- Początki naszych spotkań były trudne. Dzieci nie wypowiadały się zbyt chętnie. Ale teraz, po tylu latach nie ma już problemu - opowiada Wojciech Żurowski, dyrektor kożuchowskiego Domu Dziecka.
- Początki naszych spotkań były trudne. Dzieci nie wypowiadały się zbyt chętnie. Ale teraz, po tylu latach nie ma już problemu - opowiada Wojciech Żurowski, dyrektor kożuchowskiego Domu Dziecka. Michał Kurowicki
W kożuchowskim Domu Dziecka świetnie sprawdza się system rodzinkowy. - Polega na tym, że mamy trzy osobne autonomiczne grupy wychowawcze na terenie jednego domu - mówi Wojciech Żurowski, dyrektor kożuchowskiej placówki.

Wprowadzanie systemu rodzinkowego rozpoczęło się ponad 20 lat temu. Dyrektorem kożuchowskiego Domu Dziecka był wtedy Kazimierz Kloc. Jego pomysł polegał na utworzeniu trzech autonomicznych grup. Na pierwszym piętrze zamieszkała jedna grupa. Na drugim piętrze dwie pozostałe. Każda po zamknięciu drzwi mieszkała osobno. Dzieci miały tam pokoje sypialne i pokój stołowy połączony z kuchnią, co było wtedy nowatorskim posunięciem w Polsce.

Po zamknięciu drzwi od grupy, dzieci funkcjonowały jako oddzielna rodzinka. O to właśnie chodziło we właściwym systemie rodzinkowym pracy. Wówczas, ta nowa metoda świetnie się sprawdziła. Dlatego też, większość dyrektorów placówek opiekuńczo-wychowawczych dążyła do wprowadzenie podobnego systemu w większości domów dziecka w Polsce.

Następnie, po roku 2001 nakazano szereg standardów do osiągnięcia, a jednym z nich było wprowadzenie tzw. aneksów kuchennych. Każda dziesięcioosobowa grupa musiała mieć jeden taki aneks. W woj. lubuskim wszystkie Domy Dziecka musiały dojść do takich standardów do końca 2006 r.
- Ja miałem już takie aneksy wcześniej - mówi Wojciech Żurowski, dyrektor kożuchowskiego Domu Dziecka. - Ale nie podobało mi się wydawanie posiłków w jadalni głównej placówki dzieciom z okienka. Przecież w domu nie wydaje się dzieciom jedzenia w ten sposób. Jest odwrotnie. One zdobywają doświadczenie, przez wspólne przygotowywanie posiłków z rodzicami. Dlatego zamknąłem jadalnię w naszym domu. Wszystko przeniosłem na wyższe piętro. Każda grupa dostała po jednej kucharce, która pracuje z dziećmi od poniedziałku do piątku w swojej autonomicznej rodzince. Natomiast wszystkie kolacje oraz pełne wyżywienie w soboty i niedziele przygotowują dzieci wspólnie z wychowawcami - tłumaczy dyrektor.

Mieszkanie chronione

- Dzięki wspólnemu gotowaniu, dzieci zdobywają niezbędne doświadczenia - opowiada dalej. - Przecież tak samo robią rodzice, którzy zabierają swoje pociechy na zakupy czy na pocztę, ucząc je w ten sposób jak załatwiać codzienne sprawy. A te z domów dziecka takiego doświadczenia nie mają. W to czasami trudno byłoby nam uwierzyć, ale one wcześniej nie potrafiły nic same załatwić, czy też zrobić posiłku, bo jeśli zawsze wydawano go z okienka….

Dlatego właśnie to zmieniłem i tak działamy od 2006 r. To system rodzinkowy z odrębnymi kuchniami. Czyli są jakby trzy osobne domy dziecka w jednym domu. Do końca 2006 r. udało się doprowadzić do tego, że te trzy rodziny funkcjonują osobno. Każda ma inny jadłospis, robi to, co uważa za stosowne. Każda może zrobić swój własny wystrój pokoi. W każdej grupie pracuje trzech wychowawców, którzy razem z dziećmi tworzą jedną całą rodzinę.

Dzięki podziałowi łatwiej też znaleźć osobę odpowiedzialną za jakieś przewinienie. Dlatego zlikwidowano również tzw. ,,życie korytarzowe". Wychowankowie nie mogą przesiadywać na korytarzach. Oczywiście mogą przejść do innych pokoi i odwiedzić się. Spotykają się na podwórku, ale chodzi o to, żeby było jak w domu. Dzieci wracając ze szkoły odrabiają lekcje w swoim domu, czyli w autonomicznej rodzince.

Oczywiście nikt nie chce ich rozdzielać na stałe. Dlatego w każdy piątek o 17.30 dyrektor spotyka się z wszystkimi wychowankami. Wspólnie omawiają wydarzenia z mijającego tygodnia
- Polecam ten pomysł innym - mówi W. Żurowski. - Początki naszych spotkań były trudne. Dzieci nie wypowiadały się zbyt chętnie. Ale teraz, po tylu latach nie ma już problemu. Zniknął stres wynikający z tego, że spotykają się z dyrektorem. Każdy opowiada o swoich sprawach. Wiadomo, że jak kogoś trzeba ochrzanić, to się tak robi. Ale często również wspólnie kogoś chwalimy.

Gdy dzieci mają około 14 lat część z nich może zamieszkać w tzw. grupie usamodzielnień. To oddzielne pomieszczenie, w którym przebywa razem sześcioro wychowanków. Mają jednego wychowawcę, koordynującego ich działania. Ale pod jego okiem nie są już przez 24 godziny na dobę. Przekazuje się im wiele funkcji. Chodzą razem na zakupy, a potem wspólnie gotują.
Stamtąd podopieczni kożuchowskiej placówki przechodzą szczebel dalej, do tzw. mieszkań usamodzielnień.

Pierwsze takie mieszkanie udało się otworzyć dzięki władzom miasta w 1998 r. Drugie, dzięki prywatnemu sponsorowi rok później. Jedno przeznaczone jest dla chłopców, a drugie dla dziewcząt.
Mieszkają tam po dwie osoby. Mają pełną samodzielność. Wychowawca-opiekun sprawdza tylko od czasu do czasu czy we właściwy sposób wydają pieniądze, czy chodzą do szkoły lub mają odpowiedni porządek.
- Te mieszkania to mój pomysł, który podpatrzyłem we Francji - opowiada dyrektor. - Od 1992 r. mamy kontakt z domem dziecka w Dunkierce we Francji. Zacząłem wyjeżdżać tam z dziećmi i zobaczyłem, że dla 18-latków mają tzw. studio. Wprowadzają się tam i uczą samodzielności, ale jeszcze trochę pod okiem wychowawców. Ten świetny pomysł postanowiłem przenieść do Polski.

Od ich powstania, w mieszkaniach usamodzielnień przebywało już 20 dzieci z kożuchowskiej placówki. Przebywają tam od pół do półtora roku. Takie rozwiązanie świetnie się sprawdza.
- Jeden z mieszkających tam kiedyś wychowanków po otrzymaniu już swojego mieszkania ocenił to tak, że zasadzie po półtora roku mieszkania tam tylko się przeprowadził. Czyli nauczył się tyle samodzielności, że wystarczyło mu tylko przenieść swoje doświadczenia do nowego mieszkania. Niezwykle miło usłyszeć coś takiego. Należy dodać, że tego typu mieszkania usamodzielnień uruchomiono w Kożuchowie jako pierwsze w Polsce, a po kilku latach właśnie te mieszkania znalazły się w rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej jako forma pracy z dziećmi w placówkach opieki całkowitej. Obecnie większość domów dziecka w kraju dysponuje już takimi mieszkaniami i rozwija tę formę pracy.

Ostatnim etapem nowosolskiego systemu powiatowego jest mieszkanie chronione. Należy do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Gdy wychowanek z mieszkania usamodzielnień, chce się dalej uczyć i iść do szkoły, a zgodnie z przepisami nie może już pozostać wychowankiem domu dziecka, wtedy może zamieszkać w mieszkaniu chronionym. To ostatni etap pomocy dorosłemu człowiekowi. Tam też może pozostać do ukończenia nauki.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska