Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak jest na samym dnie? To jakby wyjąć z lodówki półki, wejść do środka i zamknąć drzwi

Krzysztof Korsak 0
Piotr Raginia, 46 lat. Żona Jolanta,16-letni syn Grzegorz, który także nurkuje, i "najnowszy członek rodziny” - kot Ambroży. Prawie cały czas zajmuje mu nurkowanie. W wolnej chwili sięga po książkę. Ma sklep w Gorzowie i bazę nurkową nad jeziorem Lipie w Długiem.
Piotr Raginia, 46 lat. Żona Jolanta,16-letni syn Grzegorz, który także nurkuje, i "najnowszy członek rodziny” - kot Ambroży. Prawie cały czas zajmuje mu nurkowanie. W wolnej chwili sięga po książkę. Ma sklep w Gorzowie i bazę nurkową nad jeziorem Lipie w Długiem. fot. Krzysztof Tomicz
Rozmowa z Piotrem Raginią, instruktorem nurkowania, właścicielem Centrum Nurkowania Marlin i bazy nurkowej nad jeziorem Lipie w Długiem.

- Każdy może nurkować?
- Każdy. Jedynym przeciwwskazaniem są ciężkie choroby serca, płuc czy wrodzona padaczka. Na pewno ograniczeniem nie jest wiek. Jak ktoś się dobrze czuje nawet z sześćdziesiątką, to też może nurkować.

- Ale pewnie warto mieć jakieś predyspozycje, np. pojemne płuca?
- Właśnie nie. Wystarczy nie bać się wody, mieć podstawowe umiejętności pływania, do tego dużo chęci i zapału. Często ludzie boją się oddychania po wodą, a ono nie różni się od tego na powierzchni. Jest nawet na szkoleniu syndrom pierwszego oddechu pod wodą, gdzie ludzie zanurzają się i czekają na chwile podania powietrza przez automat. A nad tym w ogóle nie trzeba się koncentrować. Jak ktoś weźmie jeden, dwa oddechy, zobaczy, że się normalnie oddycha, po chwili o tym zapomina. Jedyna różnica jest taka, że oddychamy tylko ustami, bo na nosie mamy maskę.

- Kiedy nurkowanie jest niebezpieczne?
- Do nurkowania potrzeba rozumu, to jest sport dla ludzi myślących. Można to porównać do jazdy samochodem. Jeśli na drodze jest znak ograniczenia prędkości, a ja nie zredukuję jej i będę udawał Kubicę, to na pierwszym czy dziesiątym drzewie w końcu rozbiję samochód i mogę stracić życie. Podobnie jest w nurkowaniu. Przede wszystkim trzeba przestrzegać reguł.

- Jakie to reguły?
- Pierwsza to wyrównywanie ciśnienia w uszach przez uchwycenie za nos palcami i dmuchnięcie powietrza. Inaczej błona bębenkowa pęknie. Drugą rzeczą, która dotyczy tylko nurkujących z butlami z powietrzem, jest nie wstrzymywanie oddechu przy wynurzaniu. Inaczej może dojść do urazu ciśnieniowego.

- Brzmi groźnie.
- My uczymy tych wszystkich rzeczy na kursie i jeśli ktoś ich przestrzega, to nic się nie może stać. Sam nurkuję ponad 30 lat i jestem w jednym kawałku. Musimy rozróżnić dwie rzeczy: nurkowanie rekreacyjne i zaawansowane (techniczne). Jedni chodzą na wycieczkę w Tatry, a inni zdobywają szczyty. Tak samo z nurkami. Jest grupa, która chce osiągać coraz większą głębokość. To już nie tylko relaks, a przede wszystkim adrenalina. Takie pływanie to nie tylko sprawa techniki, ale i psychiki. Trzeba być niesamowicie silnym psychicznie, żeby nie wpaść w panikę na dużej głębokości. W tej chwili kobiecy rekord świata wynosi w granicach 200 m, a męski to już 316 m. Mamy w grupie dziewczynę, która nurkuje na 150 m. Mój rekord to 80 m ustanowione bardzo dawno temu. Przy takich głębokościach schodzi się pod wodę na specjalnych gazach. Limit nurkowania rekreacyjnego to 40-50 metrów.

- Bywają tragiczne wypadki?
- Nurkowanie to tak naprawdę bardzo bezpieczny sport. Wypadków jest dużo, bo coraz więcej ludzi nurkuje. W najbardziej znanym kurorcie w Egipcie co roku na nurkowanie wypływa milion osób! Przy milionie kierowców wypadki też się zdarzają. W 90 proc. wypadki w wodzie są z winy ludzi, którzy nie przestrzegają wspomnianych reguł albo popisują się brawurą. Podstawowy kurs daje możliwość nurkowania do 18 metrów. Ktoś może sobie powiedzieć: "e tam, ja już na tych 18 metrach byłem parę razy, no to teraz zejdę sobie na 30 metrów." Ale jak ktoś nie jest nauczony takiej głębokości, to może mu się coś stać. Obecnie nie ma praktycznie żadnego niebezpieczeństwa związanego ze sprzętem, który jest bardzo bezpieczny.

- Przychodzi do pana człowiek bez żadnego doświadczenia i chce nurkować. Co dalej?
- Potrzebne jest zaświadczenie od lekarza rodzinnego, że może nurkować. Badania szczegółowe muszą mieć jedynie dzieci i młodzież do 21 lat. Następnie dostaje kartę do wypełnienia i zaczyna kurs. Wygląda on całkiem inaczej niż kiedyś. Jak przyjeżdżamy na zajęcia w sobotę o 10.00, to nurkujemy już o... 11.00. To największe zaskoczenie dla wszystkich, bo każdy myśli, że czeka go 100 godzin teorii, dużo opowiadania, a dopiero gdzieś tam pod koniec wchodzenie do wody. Kurs podstawowy trwa cztery dni. W tym jest pięć zajęć w basenie w zimie albo na jeziorze w lecie, pięć sesji teoretycznych i pięć na wodach otwartych, np. w jeziorze lub w morzu. To ok. 20 godzin nurkowania plus 15 godzin teorii. Do tego dajemy film, materiały i sprzęt. Na koniec wydajemy certyfikat PADI (największej organizacji nurkowej na świecie). Pozwalana on na nurkowanie do 18 metrów i jest rozpoznawany na całym świecie, np. w Egipcie, Japonii, Ameryce. Kurs kosztuje 1100 zł.

- Jak pan wciągnął się w nurkowanie?
- Miałem 16 lat. Bardzo dużo pływałem, łapałem ryby, fascynowała mnie woda. Cały czas chciałem zaglądnąć, jak ona wygląda pod spodem. Poznałem płetwonurków, zobaczyłem jak nurkują z butlami, zacząłem z nimi rozmawiać, aż w końcu zapisałem się do klubu Marlin. Na początku było to u mnie także wyczynowe nurkowanie, jeździłem na zawody, uprawiałem różne dyscypliny, np. nawigację podwodną. W końcu zrobiłem uprawnienia instruktorskie, a od dziewięciu lat jestem też instruktorem PADI. Wtedy też przeszedłem na zawodowe nurkowanie i otworzyłem centrum nurkowania. Mam sklep w Gorzowie i bazę nurkową nad jeziorem Lipie w Długiem.

- Co pana w tym kręci?
- Mogę zobaczyć to, czego wielu ludzi nie widzi. Stojąc nad jeziorem czy nad morzem, widzimy tylko urywek całości. Pod wodą jest bardzo dużo ciekawych rzeczy, przede wszystkim podwodne życie. Dla mnie istotne jest oderwanie od rzeczywistości. Nurkowanie daje możliwość wyrwania od szybkiego rytmu życia. Pod wodą wszystko jest wolniejsze, nie trzeba wykonywać szybkich ruchów, zaczynamy spokojniej oddychać, zwalniamy tętno. W tej chwili życie jest bardzo szybkie, wszyscy gonią za pieniędzmi. A tu nikt nie dzwoni, nikt o nic nie pyta. Nawet rozmawiać nie można. Nie ma drugiej rzeczy, która by mnie tak relaksowała. Wielu ludzi nurkuje po to, żeby zobaczyć wielkie ryby, np. rekiny czy wieloryby. A mnie interesuje wszystko w skali mikro. Watro popatrzeć w te najmniejsze szczeliny. Fascynujące jest np. nurkowanie ze szkłem powiększającym.

- Co na to ryby?
- Plusem nurkowania w naszych wodach jest to, że nie ma żadnych niebezpiecznych zwierząt. Jak ktoś opowiada, że zaatakował go szczupak czy sum, to bajki. Z rybami jest tak jak ze zwierzętami lądowymi. Jak do psa podchodzę łagodnie, to mnie nie zaatakuje, a jak będę agresywny, to może mi coś zrobić.

- Ryby ocierają się o ciało?
- Tak. Najlepiej pływa się w nocy z latarką, bo ryby podpływają pod same światło. Czasami przy filmowaniu trzeba odganiać drobne rybki, bo pukają w kamerę czy aparat. Światło jest dla nich interesujące. Jak jest się bardzo ostrożnym, to takiego szczupaka można nawet dotknąć.

- Jak wyglądają nasze wody?
- Lipie w Długiem jest jednym z najpiękniejszych jezior. Fascynująca jest szata roślinna i ryby. Do tego jest bardzo czysto. Mamy tu takie miejsce, na które mówimy akwarium, gdzie nurkuje się tylko do 2 metrów. Jest płytko, ciepło i pięknie. Tu wszystkie ryby przypływają na rozród. Ludzie nie doceniają też rzek, np. Drawy. Robimy nią nurkowe spływy bez butli. Tylko maska, fajka i płetwy. Płyniemy tak 7-10 km z prądem po powierzchni wody. Czasami jest bardzo płytko i wręcz trzeba się turlać przez kamienie. Przepiękne i fascynujące widoki. Ale jest też dużo fantów, które gubią kajakarze. Największym hitem są komórki. Do tego aparaty fotograficzne, czapki, buty, latarki. Mamy wielkie szczęście, że mieszkamy w takim rejonie, gdzie największym skarbem są lasy i jeziora. Coraz więcej gości przyjeżdża do nas z całej Polski i Niemiec. Nasze jeziora są niestety zimne. Mało kto wie, ze u nas poniżej 8-10 metra występuje strefa, która nazywa się termoklina. Jest to gwałtowny spadek temperatury wody do ok. 4 stopni C. Tam nic nie żyje. Najciekawsze miejsca są na głębokości 5-10 metrów. W naszych wodach przeszkadzają zakwitnięcia, które można porównać do mżawki. Groźne jest nurkowanie na dużej głębokości. Jest ciemno i bardzo zimno. Od 30 metrów robi się szaro, a od 35 metrów ciemno. Często ludzie na plaży nad Lipie, które jest jednym z najgłębszych jezior w województwie (44 m), pytają nas: "jak jest na samym dnie?". Odpowiadamy: "To tak jakby wyjąć z lodówki wszystkie półki, wejść do środka i zamknąć drzwi".

- Gdzie jest najpiękniej?
- Oczywiście nasze jeziora są ubogie w porównaniu do Morza Czerwonego czy Śródziemnego. Brakuje przede wszystkim kolorów. U nas wszystko jest w tonacjach zielonych, szarych. Stoimy sobie na lądzie w Egipcie, piasek, skały, żadnych roślin, do tego słońce. Zanurzamy głowę pod wodę i mamy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się do innego świata: kolory, kolory i jeszcze raz kolory. Ryby w odcieniu barw, jakie można sobie tylko wymarzyć. Do tego wiele różnych dziwnych stworzeń. Przepiękna jest również Chorwacja, także na powierzchni. Trochę niedoceniana jest Norwegia. Każdy widzi ją jako jakąś zimną krainę. A tam jest nawet cieplej niż na naszym Bałtyku. I tam można robić to, czego nie można robić w innych miejscach, np. bez żadnych zezwoleń polować na ryby na kusze, łowić kraby i homary czy zbierać muszle do jedzenia.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska