Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak można żyć w takich warunkach? - Żyjemy tu jak w Bronksie! - mówią mieszkańcy Ośna

Beata Bielecka
- To szambo na podwórku gmina przykryła deskami dopiero niedawno - mówi Jolanta Pietrzyk. - Zresztą widać, deski są jeszcze świeże - dodaje.
- To szambo na podwórku gmina przykryła deskami dopiero niedawno - mówi Jolanta Pietrzyk. - Zresztą widać, deski są jeszcze świeże - dodaje. fot. Beata Bielecka
- Tego się nie da opowiedzieć. To trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć, że można żyć w takich warunkach - zadzwoniła do nas zrozpaczona Jolanta Pietrzyk, która zajmuje jedno z mieszkań komunalnych w Ośnie.

Do Doliny Leśnej, gdzie stoi ośmiorodzinny dom, w którym mieszka kobieta z rodziną, prowadzi wąska, ale malownicza droga. Wkoło las, cisza, wydawałoby się sielanka. Ale gdy dotrze się na miejsce w oczy rzuca się stary, zaniedbany dom, z wielkim szambem na podwórku, w sąsiedztwie którego bawią się dzieci. - Żyjemy tu jak w Bronksie - skarży się kobieta, usiłując powstrzymać łzy.

Bieda, brud i smród

Mówi, że nie wie, od czego zacząć tę opowieść o biedzie, brudzie i smrodzie. Czy od tego, że musi z rodziną korzystać z ubikacji na piętrze, gdzie załatwiają się alkoholicy, którzy potrafią zostawić po sobie zabrudzoną kałem bieliznę. Od dachu, przez który jeszcze niedawno lało im się na głowę, czy od wszechobecnego grzyba na ścianach. Przez tego grzyba jeszcze bardziej choruje jej 5-letnia córka Maja, która cierpi na alergię.

Dwa lata temu kobieta poszła do gminy prosić o zamianę mieszkania. - Powiedzieli mi, że jak znajdę sobie jakieś zadłużone mieszkanie to będzie to możliwe - wspomina. - Znalazłam! Trzy pokoje i kuchnię przy 3 Maja. Już się cieszyłam, że wreszcie będziemy żyć jak ludzie - mówi. Bo szkoda jej szczególnie trójki dzieci (oprócz Mai, jest jeszcze 12-letni Mateusz i 19-letnia Daria). Mówi, że w gminie usłyszała, że na mieszkanie musi jednak poczekać.

- Czekałam cierpliwie - wspomina. - Aż pewnego dnia zobaczyłam, że mieszka tam już ktoś inny. Świat runął mi na głowę - wspomina. Potem przyszła jeszcze większa złość, bo dowiedziała się, że mieszkanie dostała siostra pracownicy urzędu miasta. - Poszłam wtedy do burmistrza, ale nie miał dla mnie czasu - wspomina kobieta.

W tym roku w maju dostała wiadomość z gminy, że jest dla niej mieszkanie w Smogórach. Pojechała tam. Mówi, że w budynku nie było drzwi, podłóg, w oknach powybijane szyby. Wcześniej myśleliśmy, że sami zrobimy tam sobie remont, ale okazało się, że trzeba by najpierw tę ruinę rozebrać, a potem budować od początku. Tylko za co? - pyta kobieta. Ona nie ma stałej pracy, jej partner jest po wypadku i też nie może już pracować tyle, co dawniej. - W dodatku okazało się, że w tym mieszkaniu jest zameldowana 6 - osobowa rodzina - mówi wzburzona kobieta.

Ma dużo żalu do władz gminy. Także o wielkie szambo na ich podwórku. - Nie wiedziałam, żeby kiedykolwiek było opróżniane - mówi. Jej zdaniem nieczystości płyną prosto do przepływającej obok rzeczki, bo niekiedy jest tu potworny smród. - To szambo do niedawna nie było nawet dobrze przykryte. Dopiero jak narobiliśmy rabanu w urzędzie, bo przecież bawią się na podwórku dzieci i mogło dojść do tragedii, położono tam deski - opowiada kobieta.

Musi czekać w kolejce

Co na to wszystko burmistrz Stanisław Kozłowski? - Szef jest na urlopie - usłyszeliśmy w sekretariacie. O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy sekretarz gminy Ewę Urbianiak. - Nie jest prawdą, że obiecaliśmy pani Pietrzyk mieszkanie przy ul. 1 Maja, ani żadne inne - mówi urzędniczka.

Tłumaczy też, że siostra pracownika urzędu zamieniła się na mieszkanie na zasadzie porozumienia z innym lokatorem, na co gmina wyraziła zgodę. - Pani Pietrzyk w przypadku analogicznej sytuacji także taką zgodę od gminy uzyska - dodaje E. Urbaniak.

Twierdzi też, że Zakład Administracji Mieniem Komunalnym ma dokładną wiedzę na temat stanu technicznego mieszkania zajmowanego przez panią Pietrzyk. - Problemem jest postawa najemcy, który odmawia wykonania remontu mieszkania oraz urządzenia łazienki domagając się tylko zamiany na mieszkanie o wyższym standardzie. Natomiast dach budynku niedawno został poddany pracom naprawczym - mówi urzędniczka.

- Nie mam nic przeciwko podnoszeniu standardu tego mieszkania, ale jednocześnie powiedziałam, że i tak chcę się stąd wyprowadzić. Głównie z powodu sąsiedztwa rodziny alkoholików, które zafundowała nam gmina. Dzieci na podwórko nie mogę spokojnie puścić, bo od wulgaryzmów, aż głowa boli - tłumaczy kobieta. Dodaje też, że dach gmina zaczęła naprawiać dopiero w lipcu, po tym, jak ona pojechała ze skargą do wojewody.

Czy rodzina ma szansę na przeprowadzkę? - Jest ujęta na liście osób oczekujących na zamianę lokalu mieszkalnego - mówi sekretarz gminy. W sprawie szamba wyjaśnia natomiast, że " z uzyskanych informacji wynika, że taki problem nie występuje, a ewentualne jednostkowe przecieki wynikają z zaniedbań lokatorów dotyczących regularnego zgłaszania potrzeby wywozu szamba".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska