Po interwencji jej dyrektora i "GL" NFZ obiecał wczoraj, że na dniach zmieni niekorzystną umowę.
Od ponad roku każdego miesiąca jest tak samo - limit wystarcza do połowy miesiąca i sportowcy na badania muszą czekać do następnego. - Jeszcze nie policzyłam punktów, ale na pewno już je wykorzystaliśmy - powiedziała nam wczoraj Krystyna Macierzewska-Wojnarowska, główna pielęgniarka w jedynej w mieście poradni sportowej przy ul. Dworcowej. Żaden sportowiec amator w czerwcu nie ma więc już szans na badania, nawet jeśli mu się skończy ważność karty zawodniczej.
Na własne ryzyko
Tylko w Gorzowie jest 2,7 tys. sportowców amatorów. - Każdy do 21 lat musi dwa razy w roku przejść badania. NFZ przyznał naszej poradni na nie tylko 1.050 punktów. To o połowę za mało - mówił nam wczoraj Stanisław Woźniak, naczelnik wydziału kultury fizycznej w magistracie. To właśnie do niego trafiały skargi trenerów, którzy nie mogli przebadać swoich sportowców przed zawodami. - To chora sytuacja! Bywa tak, że zawodnikowi kończy się termin badań, są zawody, więc trener i rodzice wysyłają taką osobę na własną odpowiedzialność! - złościł się wczoraj Krzysztof Sieroń, wicedyrektor Zespołu Szkół Sportowych przy ul. Stanisławskiego.
Dlatego ciężką sytuacją przychodni sportowej urzędnicy zainteresowali radnych. - Jeszcze w czerwcu spotkamy się na specjalnej komisji i będziemy usiłowali wpływać na NFZ - powiedział nam wczoraj radny Marek Kosecki, przewodniczący komisji.
Zdecydowali dać więcej
Już w ubiegłym roku o zwiększenie limitu na badania poprosił prezydent, ale bez skutku. Kilka tygodni temu podobną prośbę do funduszu skierował dyrektor poradni Roman Rutkowski. Także i my wczoraj interweniowaliśmy w tej sprawie. - Jeszcze w tym miesiącu podpiszemy stosowny aneks do umowy. Nie powinno być problemu z badaniami - powiedziała nam wczoraj Jolanta Krug z NFZ w Zielonej Górze. Nie chciała powiedzieć, o ile limit wzrośnie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że o około 1.000 punktów. Fundusz nie chciał też wyjaśnić, dlaczego do tej pory limit był taki niski.
Wytłumaczyła nam to wczoraj Antoni Zygmund, lekarz sportowy i szef medyczny przychodni przy ul. Dworcowej. - Do tej pory NFZ po prostu oszczędzał, podobnie jak i na innych wydatkach. Poza tym nasz kontrakt był niedoszacowany, bo kluby nie zawsze podawały właściwą liczbę zawodników - tłumaczył. Dodał, że z usług jego placówki korzystają też sportowcy z okolicznych powiatów, nawet z Barlinka i Myśliborza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?