Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak oszczędza burmistrz Bytomia Odrzańskiego Jacek Sauter

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
- Nie stać nas na zaspokojenie wydatków z wszystkich sfer życia, więc musimy szukać rozwiązań na miarę naszej gminy – tłumaczy swoją oszczędność Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego.
- Nie stać nas na zaspokojenie wydatków z wszystkich sfer życia, więc musimy szukać rozwiązań na miarę naszej gminy – tłumaczy swoją oszczędność Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego. Fot. Wojciech Olszewski
Burmistrz Jacek Sauter wzbudził kontrowersję oświadczeniem, że nie będzie odśnieżał miasta, bo to wyrzucanie pieniędzy. Gdy przyjechaliśmy do miasta ulice były odśnieżone, ale… paliły się wszystkie lampy.

Burmistrz Bytomia Odrzańskiego Jacek Sauter stał się gwiazdą mediów po tym, jak oświadczył, że nie będzie odśnieżał miasta, bo to wyrzucanie pieniędzy. - Pieniędzy na pługi nie wydam, bo śnieg sam stopnieje. Akcje odśnieżania to marnowanie publicznej kasy, a mieszkańcy miasta, choć mają na co dzień trudniej, to rozumieją taką decyzję - mówi i dziś. Choć wygłaszał podobną tezę od kilku lat, to akurat w tym roku, gdy spadł większy niż zwykle śnieg to jego wypowiedź spowodowała lawinę krytyki. Ale i nieliczne głosy poparcia, bo wielu samorządowców zapewne uczyniłoby tak samo.

Pojechaliśmy do Bytomia sprawdzić, czy miasto zostało jednak odśnieżone. Może burmistrz po medialnej burzy zdecydował się złamać swoją zasadę. Rzeczywiście nie było źle. - Nasz burmistrz jest teraz sławny przez ten śnieg, ale jest dobrze, radzimy sobie. Sami też odśnieżamy, co potrzeba, zawsze tak było - śmieją się ludzie mijani na chodnikach.

Tymczasem uwagę naszą zwróciły… palące się przed południem uliczne lampy. Stylowe latarnie żółtym światłem rozświetlały szare przedpołudnie miasteczka. - O! Nie zwróciłam na to uwagi, ale może coś się stało - mówi jedna z zagadniętych bytomianek. - Nasz burmistrz oszczędza nawet na oszczędzaniu, więc coś na pewno się stało - dodaje jej koleżanka.

Idziemy do ratusza. Jacek Sauter już wie, o co chcemy pytać. W ręce ma karteczkę z zanotowanym czasem włączenia lamp. - Nic mnie tak nie denerwuje jak wymiana żarówek w ulicznych latarniach. Nie potrafię sobie z tym poradzić, że zgodnie z umową z energetyką przy naprawie niesprawnego oświetlenia nie ma innego rozwiązania jak zapalanie wszystkich lamp. Najgorsze jest to, że my za to płacimy. Ja walczę o każdą minutę zapalonej latarni - wyjaśnia.

Urząd gminy dzień wcześniej zgłosił awarię i energetyka musi ją usunąć w ciągu 48 godzin. Chodzi o kilka spalonych żarówek, które spostrzegli mieszkańcy. - W domu zapalamy na chwilę światło, sprawdzamy, która żarówka się nie pali, gasimy, wykręcamy spaloną żarówkę, wkręcamy nową i zapalamy. A tu się nie da jak w domu. Jeśli nie pali się żarówka na ul. Kościelnej, to ekipa przyjeżdża, włącza światło i robi objazd autem z podnośnikiem. Nie po to by zmienić żarówkę, tylko by nie marnować czasu i pieniędzy swojej firmy energetycy zapalają cały kwartał i sprawdzają, czy my dobrze zgłosiliśmy - denerwuje się Sauter. Mówi, że chodzi po Bytomiu i stara się sam zawsze zapamiętać, która z lamp zgasła: piąta z prawej na tej ulicy, a siódma z lewej przy innej.

- Co z tym oszczędzaniem u pana. Nie przesadza pan? - pytamy przywołując słowa mieszkanki Bytomia. - Wiem, że włodarze wielkich miast nie zawsze się tym przejmują. Jak byłem na spotkaniu z prezydentem dużego miasta zauważyłem, że u niego lampy zapalają się o piętnaście minut za wcześnie. Ja mam 500 opraw, on ma 50 tysięcy, to daje niebotyczne kwoty. Gospodarze miast muszą tego pilnować. Ja mam na tym punkcie obsesję - odpowiada.
W Bytomiu oświetleniem sterują dziś zegary astronomiczne, które codziennie zmieniają czas włączenia i wyłączenia zgodnie z wydłużaniem się i skracaniem dnia. Jacek Sauter dba by nie światła nie było więcej, niż to konieczne. - Dłużej zapalone lampy może dałyby większy komfort, ale to pieniądze wyrzucone w błoto - podkreśla. Nie brzmi to podobnie jak słynne jego zdanie o śniegu?

Ze światłem burmistrz cały czas coś kombinuje. Próbował przejść na nocną, tańszą taryfę, ale okazało się to technicznie zbyt trudne. W dzień nie byłoby w sieci oświetleniowej prądu, a to dlatego w takiej opcji jest tanio. Ale szef nowosolskiej energetyki przekonywał burmistrza, że drogie byłoby utrzymanie specjalnej ekipy remontowej do usuwania awarii w nocy. Koszt nie byłby warty zmiany. Potem J. Sauter zastanawiał się nad oświetleniem uruchamianym fotokomórką. Działałoby to tak: gdy ktoś idzie przez park, czy mniej uczęszczaną ulicą, to przed nim zapalają się lampy, a za nim gasną. - Ale pomyślałem, że przy częstym włączaniu i wyłączaniu żarówki będą szybciej się zużywać, a dla tych energooszczędnych to jest już zabójstwo. I zrezygnowałem - wyjaśnia burmistrz.

Teraz nowym pomysłem są regulatory mocy. - Słyszałem, że na Zachodzie do obsługi miejskiego oświetlenia montowane są ograniczniki, działające jak podobne elektroniczne regulatory światła w mieszkaniach. Prowadzimy już rozmowy z jedną firmą, testujemy sprzęt. Jak widzę rozświetloną starówkę, to doprowadza mnie to do szału - nie kryje Sauter. Nowy pomysł ma przynieść ok. 30 proc. oszczędności w miejscach, gdzie miesięczne rachunki za prąd wynoszą 10 tys. zł. Inwestycja ma się wrócić w półtora roku.

Zresztą burmistrz obmyśla już jak za pomocą regulatorów będzie mógł obniżać kategorię oświetlenia dróg. Tak, by na przykład po godz. 23.00 ulica wojewódzka była oświetlona jak droga powiatowa, i odpowiednio dla innych dróg: gminna jak lokalna. - Uznałem, że wieczorami tak mało nas chodzi po ulicach i warto takie rozwiązanie zastosować. Kierowcy sobie poradzą - dodaje Sauter.

Gmina miała przed 1990 rokiem 300 opraw oświetleniowych, potem burmistrz powyłączał co drugą żarówkę. A i tak od 1992 roku przez ponad osiem kolejnych lat od godziny 23.00 do piątej rano nie paliło się nic. Ale w 2000 roku Bytom zmodernizował oświetlenie zamienił żarówki na energooszczędne i Sauter światło nocy zapalił. - Przy starych oprawach i wyłączanych w nocy światłach płaciliśmy ok. 100 tys. zł rocznie, teraz mamy 500 opraw oświetleniowych i setkę iluminacyjnych płacimy 150 tys. To nie do uwierzenia! Ale wszystko jest energooszczędne - podkreśla. I stara się przekonywać do podobnych rozwiązań kolegów z innych gmin.

- Wyłączone 20 lat temu światło to pierwszy przykład, jak ludzie pozwolili mi tu pracować. Przez 10 lat było ciemno, na protesty odpowiadałem, że się nie nadaję do płacenia i mogą mnie odwołać. Obrywałem non-stop. Dzisiejszy skandal ze śniegiem przy tym, to jest nic. Policja twierdziła, że przeze mnie wzrasta przestępczość. Pytano, kto będzie odpowiadał za to, że karetka nie dojedzie na czas, bo zabłądzi w mroku, czy jak się coś innego stanie. Ale ludzie się przyzwyczaili i pozwolili mi tak działać dalej wybierając mnie na burmistrza - komentuje Jacek Sauter.

Drugim przykładem filozofii są drogi, których burmistrz Sauter nie remontował przez 12 lat, bo czekał na gazyfikację. Zaoszczędzone pieniądze inwestował też w rynek, wodociągi, kanalizację, budowę szkoły czy portu. - Oczywiście, jadąc drogą, której była dziura na dziurze, zastanawiałem się, czy nie wydać dwóch tysięcy na zasypanie dziur, by mnie mieszkańcy nie przeklinali. Ale chciałem, by na tych przykładach ludzie widzieli, że tej gminie nie uda się nic, jeżeli nie zaciśnie się pasa w momencie inwestowania. Nie stać nas na zaspokojenie wydatków z wszystkich sfer życia, więc musimy szukać rozwiązań na miarę naszej gminy. Dziś dalej się denerwuje, że za dużo wydaliśmy na 900 lecie miasta, że więcej wydajemy na kulturę, czy na promocję, które uważam za ważne. Ale po prostu nie lubię tych wydatków - powtarza burmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska