Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak panowie Cebula z Chinalskim bój na zabój sobie toczą (cz. I)

Katarzyna Borek [email protected]
- Tak cię klepnę, że ci zęby odbytnicą wyjdą - miał powiedzieć burmistrz Krosna Odrzańskiego Andrzej Chinalski do jednego z radnych od posła Marka Cebuli. Dzięki temu cytatowi już cała Polska wie, że obaj panowie są w stanie totalnej wojny o wszystko. A będzie jeszcze ostrzej!

- Pojechałem do szwagra do Włocławka - wspomina niedawny świąteczny wyjazd do rodziny Tomasz Januszewski, który pracuje w Krośnie Odrzańskim. Szwagier już na wejściu powiedział mu, że to słynne miasto. - Bo ma burmistrza z taką krzepą, że jednym uderzeniem zęby odbytnicą wybija…

Z aferą, rzeczywiście znaną już i komentowaną jak kraj długi oraz szeroki, było tak. Krośnieński radny miejski Robert Maciąg (z Klubu Radnych Marka Cebuli i PO RP) zawiadomił prokuraturę, że na jednej z grudniowych sesji 2008 roku podszedł do niego burmistrz Andrzej Chinalski. I poklepał po plecach. Raczej nie przyjacielsko, bo panowie od lat za sobą nie przepadają.

- Ostrzegłem go, żeby tego więcej nie robił - wspomina Maciąg. - Wtedy burmistrz powiedział, że gdyby naprawdę mnie klepnął, to by mi… zęby czwórki odbytnicą wyszły! Byłem zszokowany. Uznałem to za groźbę. Przewodniczącego rady te słowa jednak w ogóle nie zainteresowały, usiłował nawet odebrać mi głos, gdy o tym incydencie mówiłem na forum rady. Poinformowałem więc o sprawie prokuraturę.

Widać jak na filmie

Przesłuchiwany Chinalski zaprzeczał przed prokuratorem, że taka sytuacja miała miejsce. Zapewniał, że radnego ani nie klepał, ani w ogóle z nim wtedy nie rozmawiał. W rozmowie z "GL" to podtrzymał.

- Burmistrz nie podejrzewał jednak, że istnieje prywatne nagranie właśnie z tej sesji! - zdradza Maciąg. Obejrzałam ten film. Wyraźnie widać na nim, jak Chinalski kilka razy klepie radnego po ramieniu, a potem coś do niego mówi. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Burmistrz je jednak ma.

To właśnie to nagranie wyemitowała na początku grudnia TVN 24 w ramach znanego reportażowego cyklu "Prosto z Polski", a opisał m.in. popularny portal Onet.pl. I właśnie wtedy Krosno Odrzańskie stało się znane na cały kraj. Ale ta cała afera z klepnięciem, zębami i odbytnicą to tak naprawdę jedynie kolejny przejaw walki, która od lat toczy się między burmistrzem a posłem Markiem Cebulą z PO.

Wszyscy w mieście wiedzą, że ci dwaj najważniejsi lokalni politycy żyją ze sobą gorzej niż pies z kotem. Prowadzą brutalną, nieczystą wojnę, w której bronią są niestety także obelgi, donosy, haki i teczki.

Tę wzajemną niechęć obu panów świetnie można wyczuć na stronie internetowej "GL". Żadne inne nasze regionalne wątki forum nie żyją w tak bardzo niechlubny sposób. Zwolennicy obu polityków obrażają ich, siebie, a nawet swoje rodziny. Ciągle kasujemy różne wpisy naruszające czyjąś godną osobistą i atakujące przeciwników politycznych, także dosłownie poniżej pasa.

Niestety. Kolejne wypowiedzi niezmiennie są pełne tego samego jadu, chamstwa i seksualnych odniesień. Wszystkie kręcą się jednak tak naprawdę tylko i wyłącznie wokół jednego tematu - że Chinalski z Cebulą się nie lubią.

Postanowiliśmy sprawdzić, za co, dlaczego i od kiedy tak się dzieje.

Kiedyś grali fair

Polityczna kariera Andrzeja Chinalskiego tak naprawdę rozpoczęła się dopiero w nowej Polsce, po roku 1989. Wcześniej obecny burmistrz przez wiele lat był kierownikiem państwowego gospodarstwa rybnego w swojej rodzinnej Osiecznicy pod Krosnem Odrzańskim. - Zwolnili mnie w 1986 roku. Z przyczyn politycznych, bo nie podobał mi się sposób gospodarowania pieniędzmi. Wcześniej, w stanie wojennym, miałem być internowany - wspomina Chinalski. Potem przez kilka lat był wolnym strzelcem. Pracował, także fizycznie, w różnych miejscach i w zakładach. Politycznie związał się z Solidarnością, ale do rady miejskiej w 1990 roku startował jako kandydat niezależny. Nie tylko dostał się do niej, ale i został jej pierwszym przewodniczącym w najnowszej historii samorządu. Szybko zwrócił na niego uwagę Bolesław Borek - wieloletni, charyzmatyczny i legendarny już burmistrz Krosna Odrzańskiego. Zrobił Chinalskiego swoim zastępcą.

Świętej pamięci pan burmistrz Borek - jak do dziś mówią o nim z szacunkiem w mieście- zmarł nagle, na kilka miesięcy przed wyborami w 2002 roku. Namaszczony przez niego Chinalski wygrał je w cuglach i rządzi w mieście do dziś. Lubi z dumą podkreślać, że jego kariera samorządowa trwa już 20 lat: - A pan Cebula na politycznym rynku pojawił się dopiero w 2002 roku, gdy został radnym miejskim.
Wcześniej Cebula przez pół roku, zaraz po studiach, pracował jako leśnik. Potem zajął się prywatnym biznesem. Miał jednoosobową firmę działającą w branży samochodowej.

- W moim przekonaniu, to nie wiara w ideały przyciągnęła Marka Cebulę do polityki, ale silna konkurencja na rynku handlu samochodami. Po prostu jej nie wytrzymał - komentuje burmistrz.

- Moja firma świetnie funkcjonowała przez 15 lat, utrzymywałem z niej rodzinę, zakupiłem dom, rozpocząłem budowę warsztatu - odparowuje Cebula.
Tak, między nimi od początku iskrzyło. - Bo pan Chinalski ma taki charakter, że nie znosi sprzeciwu. Kto nie jest z nim, jest przeciwko niemu - ocenia obecny poseł. Jednak jeszcze w kadencji 2002-2006 panowie boksowali się ostro, ale fair.

Do czasu następnych wyborów na burmistrza miasta i gminy Krosno Odrzańskie

Faworytem był Chinalski

Tak naprawdę wszyscy byli przekonani, że urzędujący burmistrz już w pierwszej turze zwycięstwo będzie miał w kieszeni. Że młodszy i mniej znany Cebula startuje tylko po to, by wyrobić sobie nazwisko i pozycję na przyszłość.

Ale stało się tak, jak to bywa w życiu.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci kandydat pewniakowi głosy kradnie. Dokładnie 506. Jerzemu Dębickiemu na wiele one się nie przydały, ale to dzięki nim doszło do wyborczej dogrywki między Chinalskim a Cebulą. Sprężenie ich komitetów było maksymalne, bo przy urnie liczyła się dosłownie każda dusza. W pierwszej turze Chinalski miał bowiem 47,65 procent poparcia, Cebula - 45,18 proc. Niesiony tym wynikiem bez kompleksów deptał kontrkandydatowi po piętach. Ten czuł jego oddech, bo obecny poseł zgromadził przy sobie przede wszystkim ludzi młodych. Ci wyjątkowo pomysłowo reklamowali, że ich człowiek "jest OK". Zupełnie jak coca - cola. To porównanie jest o tyle trafne, że Krosno stało się wtedy areną kampanii wyborczej w iście amerykańskim stylu.

Doświadczenie i pozycja 54-letniego wówczas Chinalskiego starły się z werwą i szalonymi, pełnymi rozmachu pomysłami ekipy 41-letniego Cebuli. Ten wiekowy podział było wtedy nie tylko widać, ale nawet i słychać. Obecny poseł kojarzył się z mocnym, hip-hopowym rytmem piosenki wyborczej. Burmistrz był zachwalany na ludową nutę i melodię "Mój przyjacielu" Bregovicza i Krawczyka. Ten bardzo egzotyczny utwór (przekonywujący, że życie ma sens tylko dzięki Chinalskiemu, który dał pracę, wypłatę, na chatę i tacę i dlatego dostanie głos…) do dziś można zresztą znaleźć na youtubie. Z komentarzami w stylu, że taka piosenka to obciach…

Cebula prezentował się nowocześniej. W gazecie "Fakty z Krosna" można było znaleźć jego "nowe spojrzenie na gminę" i zdjęcie z Donaldem Tuskiem. W lokalnej telewizji, nadzorowanej przez Chinalskiego, spoty wyborcze Cebuli się nie pojawiały

. - To była moja osobista decyzja, którą wydałem, bo zgodnie z prawem wydać mogłem. Reklam innych kandydatów, w tym także i moich, też nie emitowaliśmy - tłumaczy burmistrz. Tyle że on sam brylował w okienku jako najważniejszy urzędnik magistratu. Z racji funkcji miał przecież wiele okazji, by występować w newsach. Coś otwierał, kogoś nagradzał, pokazywał się na przeróżnych uroczystościach… Cebula ocenia, że to było nieczyste zagranie wyborcze.

Takie ciosy długo bolą

Przyjęło się uznawać, że to właśnie kneblowanie dostępu do lokalnej telewizji, stało się początkiem trwającej do dziś niechęci obu panów. Może tak. Może nie. Bo przed drugą turą wyborów powodów do nielubienia nie brakowało. Ostro atakował zwłaszcza Cebula, który wykorzystywał prawo tzw. świeżej twarzy, która jeszcze nie rządziła i w związku z tym nie da się jej z czegokolwiek rozliczyć. Chinalski był bardziej pasywny, raczej się bronił.

Jednak na kilka dni przed ostatecznym wyborczym starciem Cebula dostał potężny cios. Krośnianie znaleźli pod swoimi drzwiami tak zwany "list od Internautów". Anonimowy, ale obecny poseł jest przekonany, że stali za nim ludzie związani z Chinalskim.
W liście opisane było m.in. oświadczenie majątkowe obecnego posła, w którym wykazał stratę.- Z komentarzem, że skoro tak rządzę się na swoim, to będę kiepskim gospodarzem gminy- wspomina to pismo Cebula. Nikt go już nie słuchał, że jak się inwestuje, to się wydaje pieniądze. Drugą turę przegrał stosunkiem głosów 3. 693 do 4.051. Różnica niewielka. Ale boli.

- Do dziś nie może mi wybaczyć tego zwycięstwa i stąd ta cała wojna - uważa Chinalski.

W tym 2006 roku Cebula został "tylko" radnym powiatowym. Ale kilkanaście miesięcy później zrobił coś, o czym nawet jego najwięksi zwolennicy głośno nie marzyli. Otóż został posłem. Z 13. miejsca na liście! Na Wiejską pociągnęły go za sobą dwie wyborcze lokomotywy PO w naszym regionie - rekordzista pod względem oddanych głosów Stefan Niesiołowski i bardzo dobrze punktująca Bożenna Bukiewicz. Zdaniem Cebuli to nie był cud, ale ciężka praca połączona z odrobiną szczęścia, zaufaniem ludzi i ich poparciem dla partyjnych kolegów. Ale przede wszystkim jego przeskok na Wiejską to był duży cios dla burmistrza.

- Do dziś nie może się z tym pogodzić - stwierdza poseł.

Bo choć Chinalski ciągle i niezmiennie od 2006 roku powtarza, że Cebula przegrał z nim wybory, to po wyborach parlamentarnych układ sił między panami bardzo się zmienił. Poseł to jest jednak gość. A poseł partii rządzącej to dodatkowo gość z dojściami do ministrów.

Chinalski właśnie teraz boleśnie się o tym przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska