Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Paweł i Gaweł

(boch)
- Ci z dołu żyć nie dają, robią awantury i rzucają się do bicia - żalą się Kowalscy. A Nowakowa opowiada, że sąsiedzi wyzywają ją, źle traktują męża i bez powodu nasyłają policję.

Za drzwiami wejściowymi do niepozornego budynku w cichej okolicy aż gęsto od emocji. Pełno tam wzajemnych oskarżeń i niechęci. Często interweniuje policja. - Długo już tego nie wytrzymamy, a przecież mamy prawo do poczucia bezpieczeństwa i spokoju - mówi Kowalski.

Skarżą na siebie

Po raz pierwszy policja została wezwana prawie sześć lat temu, zaraz po pojawieniu się nowych lokatorów. Wtedy Kowalski prosił o uciszenie sąsiada.

- Poważne kłopoty zaczęły się później, po tym jak zawiadomiłem gospodarkę mieszkaniową, że w korytarzu zostały naruszone plomby na zabezpieczeniu instalacji elektrycznej - mówi mieszkaniec piętra.

Opowiada, że sąsiedzi nazwali go kapusiem i zaczęli nękać jego rodzinę. - Posypały się wyzwiska, dochodziło do rękoczynów - twierdzi.

Takie same oskarżenia padają z drugiej strony. Ostatnio policjanci byli tam 15 listopada. Ktoś ich zawiadomił, że Kowalski i Nowak się biją. Pierwszy twierdzi, że został napadnięty i poturbowany, drugi - że sąsiad złamał mu szczękę. W sądzie są dwa wzajemne pozwy

Chcą się rozdzielić

Rzecznik sulęcińskich policjantów Stanisław Przybylski potwierdza, że koledzy często jeżdżą pod ten adres. - Zwykle kończyło się pouczeniem, bo chodziło o zakłócanie ciszy, wyzwiska i za głośną muzykę - mówi.

Wezwanie do bójki było raz, w połowie listopada, ale tym razem telefonował ktoś postronny. Kowalscy są przekonani, że spokój przywróci im tylko eksmisja rodziny z parteru, ale na razie nie występowali o to do sądu. Liczą, że problem rozwiąże gmina.

- Nie wiem, co dzieje się za drzwiami tego domu, bo to nie moja rola - twierdzi kierownik zakładu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej Urzędu Miejskiego w Sulęcinie Janusz Kucharski.

Potwierdza, że Kowalscy powiadomili zakład o zniszczonym zabezpieczeniu instalacji energetycznej. - Założyliśmy nowe plomby, ale nikogo o to nie oskarżamy, bo za rękę nie złapaliśmy - mówi. O konflikcie miedzy lokatorami słyszał, ale od tego jest policja.

Jak się dowiedzieliśmy w gminie, przeprowadzka którejś ze zwaśnionych stron będzie trudna, bo w mieście nie ma wolnych mieszkań.
(Nazwiska bohaterów zostały zmienione)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska