Stowarzyszenia opiekujące się bezdomnymi zwierzętami też nie zawsze mogą się porozumieć. I jak tu skutecznie pomagać kotom podczas chłodów...
Schodzimy do piwnicy wieżowca przy ul. Podgórnej. Odór zwierzęcych odchodów uderza już na schodach. Po piwnicy biegają koty, a na korytarzu stoi miska z jedzeniem. - To jedna z lokatorek dokarmia te zwierzaki - opowiadają mieszkańcy bloku. - I widzi pani, jakie są efekty. Brud, smród i ubóstwo...
Schodzimy do tej samej piwnicy razem z Joanną Schauer z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. I słyszymy, że problem tkwi nie w chęci pomocy zwierzętom, ale w bałaganie, który zrobił się w tej sprawie.
- Od kilku lat zabiegamy, by wygospodarować w tym bloku część pomieszczenia z oddzielnym wejściem przez okno. Koty nie biegałyby po piwnicy, nie brudziłyby. My dbalibyśmy o porządek w pomieszczeniu, karmę i sterylizację kociaków. Ale spółdzielnia postanowiła to inaczej załatwić.
A w budzie zimno...
Spółdzielnia porozumiała się z innym stowarzyszeniem - Inicjatywa dla Zwierząt i postanowiła przy Podgórnej wygospodarować garaż dla kociaków. Poszliśmy zobaczyć to pomieszczenie. Zastaliśmy tam jakieś skrzynki, wykładziny, miski stojące na ziemi...
- Skoro spółdzielnia każe tu karmić, to i staram się tutaj karmić, ale wolałabym pomieszczenie w bloku - mówi Józefa Borkowska. - Bo gdy pada deszcz, zalewa cały garaż. Koty nie chcą tu przychodzić.
Kociaki nie chcą też odwiedzać drewnianej budki, którą postawiono niedaleko. Nic dziwnego - są tam butelki po piwie, papiery, niedopałki papierosów. Miejsce upodobała sobie młodzież i zwierzęta przegoniła. - Poza tym, rok temu w jednej z tych bud omal nie zamarzł nam kot - mówi J. Schauer.
Przy ul. Osiedlowej koty nie marzną, bo całą zimę spędzają w piwnicy. Wygospodarowano dla nich jedną z piwnic. Ale tam też nie jest idealnie, bo nie ma wydzielonego miejsca, do którego zwierzęta wchodziłyby jedynie przez okienko i tą drogą wychodziły. Wtedy nie biegłaby po piwnicach.
- Karmię je wspólnie z sąsiadami, sprzątam po nich. Staram się, by innym mieszkańcom nie przeszkadzały, ale najlepiej by było, gdyby zrobić specjalne pomieszczenie z oddzielnym wejściem - mówi Krystyna Kapuścińska.
Chyba że ktoś budki pilnuje
Czasami budki zdają egzamin. - Jest w Zielonej Górze pan, który opiekuje się na bezdomnymi kotami na osiedlu domów jednorodzinnych - opowiada J. Schauer. - On tę budkę ma cały czas na oku. I w takich miejscach to działa. Ale nie na anonimowych, wielkich osiedlach mieszkaniowych. Tam koty i tak uciekają do piwnic przed zimą.
Przy Fabrycznej budka też zdaje egzamin. Józef Rudiak tak się ucieszył z tego schronienia dla kociaków, że aż przyszedł do gazety się tym pochwalić. A w tym czasie... budkę ukradziono. Nie mogło być mowy o przypadku, bo żeby ją ruszyć dalej niż z podwórka, trzeba było z czterech chłopa i samochodu do przewiezienia. Pan Józef jeszcze raz przyszedł więc do redakcji - żebyśmy tym razem napisali o kradzieży budy.
Artykuł ukazał się w czwartek. Pomógł błyskawicznie. - W piątek o 9.00 buda stała już z powrotem na podwórku. Nie wiadomo, kto ją zabrał i kto oddał, ale najważniejsze, że jest - cieszy się pan Józef.
Osobiście ją ocieplił styropianem i pomniejszył wejście. Teraz jest tak solidna, że kotom na pewno będzie w niej dobrze. O jedzenie mogą być spokojne, bo jak zawsze będzie je dokarmiać, z pomocą innych sąsiadów, Janina Tylińska.
Potrzebny jest pomysł i pomoc
Dokarmianie kotów jest jednym z większych źródeł konfliktów miedzy sąsiadami. Jedni mieszkańcy skarżą się, że zwierzęta zanieczyszczają piwnice, a osoby dokarmiające kociaki - na to, że zwierzaki są z budynków wyrzucane, a czasami nawet zamykane i głodzone na śmierć.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przekonuje, że dla wszystkich najlepsze byłoby wydzielenie specjalnych miejsc, w których mieszkańcy będą mogli karmić zwierzęta i opiekować się nimi. - To pozwoli też zapanować nad populacją bezdomnych kotów - mówi J. Schauer.
- Możemy przecież sterylizować zwierzęta, ale muszą zbierać się w jednym pomieszczeniu, mieć zaufanie do opiekunów, przyzwyczaić się do miejsca. I łatwiej wtedy utrzymać porządek.
Władze Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej pierwszy krok już zrobiły. Wydzieliły w niektórych blokach pomieszczenia dla zwierzaków. Ale teraz prezes spółdzielni zamierza wycofać się z tego przedsięwzięcia. Przynajmniej częściowo. - Miało być lepiej, jest gorzej - mówi prezes spółdzielni Henryk Skrzypczak.
- Przy Morelowej było 20 kotów, a teraz jest ponad 40. Ludzie podrzucają tam zwierzęta, a te nie są pilnowane i biegają po budynku. Miało być czysto, jest brudno. I śmierdzi jeszcze bardziej. Zobowiązałem kierownika osiedla, by zlikwidował to pomieszczenie. Może zamówimy budki...
Czyli z piwnic kociaki będą wyrzucane. Akurat na zimę?! - Zobaczymy. Jeśli nie będzie skarg, nie będziemy przeszkadzać obrońcom zwierząt - zapowiada prezes. - O, na Cyryla i Metodego skarg nie ma. I tam nie interweniujemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?