Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak poseł Cebula walczy o klub sportowy Tęcza w Krośnie Odrzańskim (cz. II)

Katarzyna Borek, [email protected]
Poseł Cebula jest obecnie dla władz Tęczy wrogiem numer 1. Na internetowej stronie klubu można zobaczyć m.in. rysunek dwóch świń. Mała pyta większą: "Tato, tato - a czy to prawda, że każda świnia może zostać znanym politykiem?"

ZA TYDZIEŃ

ZA TYDZIEŃ

Dlaczego wojna między Chinalskim, a Cebulą będzie coraz ostrzejsza i kto weźmie w niej udział. I o jakich listach krążących po mieście Chinalski publicznie powiedział, że to gówniażerka, a papier tak twardy, że nawet tyłka nie da się nim podetrzeć.

Osobiście znać Julię Piterę, sekretarz stanu w rządzie Donalda Tuska, to bardzo fajna rzecz.

- Można jej na uszko powiedzieć wiele rzeczy, by pognębić swojego politycznego przeciwnika… - podrzucają trop zwolennicy Andrzeja Chinalskiego. Uważają, że do walki z nim poseł Marek Cebula wykorzystał właśnie swoją znajomości ze słynną pogromczynią korupcji i nieprzejrzystego państwa. Jedno jest pewne: to na jej biurko trafiły donosy dotyczące Krosna Odrzańskiego, a konkretniej Miejskiego Klubu Sportowego Tęcza.
Nazwa jak ze słynnego filmu "Miś". I lepszych jaj nawet Bareja by nie wymyślił, co się teraz w Krośnie wokół Tęczy dzieje. Huczy o tym całe miasto.

Klub ma: 40 lat; różne sekcje (piłki nożnej, siatkówki, tenisa stołowego, ju jitsu i brydża); piękne nieruchomości rekreacyjno - sportowe oraz ukochany przez wielu krośnian zespół piłkarski grający obecnie w III lidze. Zajmuje doły tabeli, ale niezmiennie jest bardzo kosztowny. A w Krośnie nie ma wielkiego przemysłu, a w związku z tym wielkich sponsorów. Dlatego cała Tęcza utrzymuje się głównie z gminnych dotacji. To ich dotyczyło jedno z zawiadomień, które trafiło na biurko Pitery.

- Ja je złożyłem - mówi wprost poseł Cebula. Podkreśla, że nie był to donos, jak widzą to zwolennicy burmistrza, ale oficjalne pismo. Dotyczące złego gospodarowania publicznymi pieniędzmi.

Najpoważniejszy zarzut mówił o lewych fakturach

To na ich podstawie klub miał wypłacać swoim piłkarzom premie - niezgodnie z prawem, bo pieniądze z gminnych dotacji nie mogą być przeznaczane na wynagrodzenia dla zawodników.

Gdy Tęczą zajął się Urząd Kontroli Skarbowej, jego kontrolerzy faktycznie dogrzebali się lipnych faktur za lata 2006-2007. Jak się potem okazało podczas prokuratorskiego śledztwa, opiewały na 6 tys. zł.

- Błąd prezesa polegał jedynie na tym, że wydał je niezgodnie z wnioskiem konkursowym złożonym przez klub do gminy. Z klubu nie zginęła ani złotówka. Zygmunt Orzeszko stanął już przed sądem i poprosił o samoukaranie - mówi były kierownik Tęczy praktycznie niedziałającej (i jednocześnie doradca medialny Chinalskiego) Daniel Sawicki. - Wpłacił z powrotem te pieniądze do kasy klubu. Przykre jest to, że uczciwego człowieka próbowano zniszczyć w taki sposób. Widać, że pewne osoby chcą doprowadzić do sytuacji, by w Krośnie była jedynie "spalona ziemia".

Sam Zygmunt Orzeszko stwierdził w rozmowie ze mną, że dla niego temat jest zamknięty. Jest mu żal, że tak się skończyło.

Burmistrzowi Chinalskiemu też żal, ale byłego prezesa. I go tłumaczy, że przecież nie wziął tych pieniędzy do kieszeni. Tylko przesunął je w budżecie z jednej sekcji do innej, bardziej popularnej. I chodziło przecież o tak niską kwotę.

- Czy to ma być okolicznością łagodząca? Za przesunięcia w budżecie nie dostaje się wyroków karnych. Fałszowano dokumenty księgowe, by pobrać z kasy publiczne pieniądze - kwituje poseł.

Dlaczego w sprawie Tęczy uderzył aż tak wysoko, bo do Pitery? Cebula mówi, że tego nauczyło go doświadczenie. Jak był jeszcze radnym powiatowym, to w urzędzie miasta w Krośnie trwała kontrola NIK - u. Przedstawił wtedy kontrolerowi swoje podejrzenia. Usłyszał, że powinien zawiadomić NIK.

- Tak zrobiłem. Izba odpowiedziała, że kontrola, która się odbywa w urzędzie, nie obejmuje tych zagadnień, ale może być tematem innej. Od tamtego czasu nie wydarzyło się jednak nic - wspomina Cebula. Dlatego złożył pismo u pani minister.

Cebula mówi: - Nie miałem nic wspólnego z tym drugim zawiadomieniem

To właśnie przez nie Andrzej Chinalski może wylecieć ze stanowiska.

Wszystko dlatego, że latach 2004-2008 był jednocześnie i wiceprezesem Tęczy, i burmistrzem. W tej roli przygotowywał projekt budżetu dla krośnieńskiego sportu. Plan zatwierdzała rada miejska, której do 2006 roku przewodniczył Orzeszko, wtedy równocześnie także i prezes Tęczy. Te pieniądze (w sumie przez pięć lat przez kasę klubu przepłynęło ponad milion złotych) przyznawała komisja, której członkiem był m.in. obecny wiceburmistrz Mirosław Glaz. Również związany z Tęczą - po Chinalskim był jej wiceprezesem, dziś jest tam trenerem ju-jitsu.

- Sami ogłaszali konkursy, sami w nich startowali i sami je rozstrzygali - tak poseł Cebula podsumowuje ówczesną sytuację w klubie. Jakimś bliżej nieokreślonym cudem, do którego nikt nie chce się przyznać, dowiedziała się o niej Pitera. Wysłała pismo do wojewody i ruszyła urzędnicza machina. Bo zgodnie z ustawą o samorządach m.in. burmistrz, ale także i jego zastępcy, nie mogą zasiadać w zarządzie spółki prowadzącej działalność gospodarczą na mieniu komunalnym.

Co prawda zarząd Tęczy skreślił z Krajowego Rejestru Sądowego zapis w statucie o jej prowadzeniu, ale zdaniem Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego formalności dopełniono jedynie na papierze. Bo praktycznie klub wciąż zarabiał. Sprzedawał bilety na mecze piłkarskie, wynajmował powierzchnie reklamowe i kawiarnię.

Sawicki tłumaczy, że Tęcza nie jest spółką i nie prowadziła działalności gospodarczej. Podkreśla, że ci sami ludzie wojewody, i też na wniosek sekretarz Pitery, 20 października 2008 roku stwierdzili, że wszystko jest zgodnie z prawem.

Rzeczywiście, kontrolerzy badali wtedy zagadnienia dotyczące prowadzenia w klubie działalności gospodarczej przez burmistrza Chinalskiego i wiceburmistrza Glaza. Stwierdzili, że panowie nie naruszyli prawa. Jak jednak wynika z urzędowej notki, kontrolerzy opierali się wyłącznie na oświadczeniach jednego z zainteresowanych i dokumentach przekazanych przez urząd gminy.

Jednak podczas ponownego badania tej sprawy LUW uznał, że klub prowadził działalność.

Zwolennicy Chinalskiego mówią, że chodzi o politykę

W październiku rada miejska Krosna Odrz. została wezwana do podjęcia uchwały w sprawie wygaśnięcia mandatu burmistrza.

W tej sprawie były aż dwie sesje w czasie jednego dnia. Ale ponieważ liczbowy układ sił w radzie jest sztywny (siedmiu radnych z klubu Cebuli i ośmiu zwolenników Chinalskiego), burmistrz dwukrotnie ocalał.

Te sesje stały się jednak areną kolejnych demonstracji wzajemnej niechęci ludzi posła i burmistrza. Atmosfera miała temperaturę wrzącej wody. Publiczność krzyczała, huczała, buczała. Radca prawny krośnieńskiego urzędu Kazimierz Pańtak przechrzcił posła Cebulę na Kapustę… Przepraszając potem, że nie jest osłuchany z nazwiskami. Niewiarygodnie brzmi to w ustach byłego posła i aktywnego od lat polityka.

Wiceburmistrz publicznie zapewniał, że głęboko wierzył, iż Tęcza nie zarabia. Mówił, że ani on, ani burmistrz nie są przyklejeni do stołków. Mogą odejść, ale powody muszą być bardziej konkretne. A nie takie, że działalności gospodarczej w ocenie pracowników wojewody raz nie ma, raz jest - i nikt już nie wie, o co chodzi.

Zwolennicy Chinalskiego mówią, że chodzi o politykę. Że to Cebula chodzi za tą sprawą, by załatwić Chinalskiego w dogrywce po trzech latach.

Poseł jest obecnie dla władz Tęczy wrogiem numer 1. Na internetowej stronie klubu można zobaczyć m.in. rysunek dwóch świń. Mała pyta większą: "Tato, tato - a czy to prawda, że każda świnia może zostać znanym politykiem?"… Można też przeczytać o znanych wszystkim w mieście kapusiach, którzy niszczą miejski sport, a "przez przypadek zasiadają w ławach parlamentu"… Bez pudła wiadomo, na kogo tak plują anonimowi autorzy z klubu, w którym kierownikiem jest medialny doradca burmistrza. W takiej sytuacji trudno wierzyć burmistrzowi, gdy mówi, że to jedynie Cebula serwuje krośnianom seanse nienawiści w internecie.

Ponieważ radni sprzyjający burmistrzowi obronili go podczas głosowania, kolejny ruch należał do LUW. Wicewojewoda lubuski Jan Świrepo 28 grudnia ub.r. wydał zarządzenie zastępcze, w którym stwierdził wygaśnięcie mandatu Chinalskiego.

- Rada ma 30 dni na odwołanie się do wojewódzkiego sądu administracyjnego, potem ewentualnie do naczelnego - wyjaśnia zwolennik burmistrza, przewodniczący rady Mariusz Grycan.

Sprawa swój finał może mieć więc na przysłowiową chwilę przed ponownymi wyborami na burmistrza. I fatalnie wpłynąć na medialny wizerunek Chinalskiego (który na pewno będzie startował), !!!!a pomoc Cebuli (który startu nie wyklucza).

- Jeśli chodzi o wygaśnięcia mandatu burmistrza w związku z "Tęczą", to nie ja na to wpadłem - zarzeka się poseł.

- Żałuje Pan? - pytam.

- Żałuję. Nie wiedziałem o takiej możliwości. Inaczej zrobilibyśmy to już wiele lat temu. My też nauczyliśmy się czegoś przez te siedem lat mojego bytowania z panem Chinalskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska