Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak przyjaciele

TOMASZ HUCAŁ [email protected]
Artur Budziłło ma na swoim koncie mistrzostwo Polski i Europy. Teraz już nie startuje. Nie mógł znaleźć sponsora, a zielonogórski klub przestał się nim interesować.
Artur Budziłło ma na swoim koncie mistrzostwo Polski i Europy. Teraz już nie startuje. Nie mógł znaleźć sponsora, a zielonogórski klub przestał się nim interesować. Bartosz Hucał
Był mistrzem Polski i mistrzem Europy. Teraz trenuje już tylko dla zdrowia. Artur Budziłło praktycznie skończył zawodową karierę.

Pozostał jeszcze żal do byłego trenera Ludwika Zająca, który jak twierdzi Budziłło, bezpodstawnie go oczernia.
- Jest mi głupio, że właśnie tak skończyła się moja przygoda z panem Zającem. Współpracowaliśmy osiem lat. Byliśmy jak przyjaciele. W mieście i światku lekkoatletycznym zawsze kojarzono nas jako zespół - mówi odnoszący kiedyś duże sukcesy w biegu na 110 m przez płotki, A. Budziłło.

Jak przyjaciele

Przypomnijmy, że na początku 2003 roku duet Zając - Budziłło zakończył współpracę. Jak wspomina L. Zając zawodnik wysłał jego żonie SMS-a z informacją, że odchodzi, ponieważ chce osiągać lepsze wyniki.
- Przykro mi to mówić, ale to nieprawda. Po jednym z treningów podszedłem do pana Zająca i chciałem rozstać się z nim w przyjacielskiej atmosferze. On niezbyt dobrze przyjął moje informacje, że odchodzę. A SMS-y do jego żony wysyłałem, ale trzy miesiące później, z pytaniem dlaczego trener oczernia mnie, mówiąc nieprawdę różnym ludziom na temat powodów mojego odejścia - tłumaczy A. Budziłło.
Żagański lekkoatleta tłumaczy swoją decyzję o odejściu tym, że ze względu na zdrowie trener nie mógł mu już poświęcać tyle czasu, co kiedyś. - Pamiętam jednak jak pan Zając powtarzał mi, że nigdy nie będzie czynił przeszkód, gdybym miał możliwość dalszego rozwoju i musiał zmienić klub lub środowisko - mówi A. Budziłło.
Tak właśnie płotkarz rozpoczął przygodę z Leszkiem Lipińskim, szkoleniowcem m. in. Tomasza Ścigaczewskiego. Obaj spotykali się na zgrupowaniach w Spale, na których A. Budziłło trenował dzięki obecności w kadrze olimpijskiej B.

Przeszkodził obóz

Jak twierdzi sam zawodnik wyniki sprawdzianów w 2003 r. pokazywały, że stać go na pobicie rekordu życiowego i czas w granicach 13,60 s. Niestety to były tylko treningi. Na zawodach A. Budziłło biegał powyżej 14 s. - Po pierwsze borykałem się z kontuzjami. Ale największe problemy były z uczelnią. Nie dostałem zgody od władz uczelni, żeby opuścić zaległy obóz sportowy i przygotować się do mistrzostw Polski. Stąd na zawody pojechałem zmęczony i nieprzygotowany - tłumaczy się biegacz.
Sezon 2003 nie był udany dla A. Budziłły, co więcej był dla niego ostatnim w zawodowej karierze. Po sezonie zaczęły się przepychanki z zielonogórskim klubem ZKL. - Pisałem do nich o zapewnienie mi warunków treningów i tego typu rzeczy. Zawsze otrzymywałem odpowiedź po miesiącu i to tylko ustną. Nie mogliśmy dojść do porozumienia - wspomina A. Budziłło. - Myślałem nawet o zmianie klubu, miałem propozycję z Zawiszy Bydgoszcz. Wystąpiłem do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki o wydanie mi karty zawodniczej, ale takiej zgody nie dostałem, ponieważ PZLA nie miał żadnych dowodów, że ZKL mnie zaniedbuje. Wtedy już wiedziałem dlaczego wszystkie odpowiedzi z Zielonej Góry były ustne - dodaje płotkarz.

Tylko rekreacyjnie

Korespondencja trwała do lutego 2004 r. - Pewnego dnia obudziłem się i zrozumiałem, że już nic z tego nie będzie. Że uciekł mi sezon i dalsza kariera. Skończył się sezon wielkich osiągnięć. Okazał się tylko dłuższą przygodą ze sportem - mówi z żalem A. Budziłło. - Gdybym był w stanie sam się finansować, trenowałbym dalej, nawet sam, ale niestety nie mam na to pieniędzy.
Teraz A. Budziłło szuka pracy, już nie myśli o medalach. - Nadal trenuję. Tak dla siebie. Gdybym nawet miał jeszcze okazję pobiec przez płotki, pobiegłbym, ale już nie dla medali i sławy. Tylko rekreacyjnie - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska