Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się Polak z Irakijczykiem dogadywali, czyli "Al Kut. Ostatnia zmiana" - część VII

opr. (th)
Na naszej stronie publikujemy książkę "Al. Kut. Ostatnia zmiana". Została ona napisana przez 27 żołnierzy 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. W księgarniach jej nie znajdziecie. Dziś część VII, mówiąca o założeniach i celach irackiej misji.

Przed skierowaną do prowincji Wasit Brygadową Grupą Bojową stały zadania, jakie na pozór niczym nie różniły się od tych jakie wykonywali nasi poprzednicy. Otrzymany rozkaz obligował żołnierzy do doradzania, wspierania i asystowania Irackim Siłom Bezpieczeństwa w nakazanym rejonie odpowiedzialności (prowincji Wasit) oraz stworzenia podstaw do przejęcia pełnej odpowiedzialności za prowincję przez władze irackie. Zadanie to od kilku już poprzednich zmian nie zmieniało się.

Sytuacja w prowincji nie pozwalała na użycie innego terminu jak właśnie: "stworzenie podstaw do przyjęcia pełnej odpowiedzialności za prowincję przez władze irackie". Siły, jakimi dysponowała BGB, znacznie odbiegały od potrzeb. W zasadzie zadania nie należały do skomplikowanych. Jak się jednak wkrótce wszyscy przekonali, sytuacja wyglądała inaczej niż za poprzednich zmian. Władze irackie nie potrafiły lub nie mogły zapanować nad rozszerzającym się ekstremizmem i radykalizmem.

W sieci szeryfa

Sytuacja wymagała od wojsk koalicji takiej działalności, która pozwoliłaby jak najszybciej wzmocnić zarówno Irackie Siły Bezpieczeństwa, jak i władze lokalne w walce z ugrupowaniami terrorystycznymi, a także przywrócić ład i porządek w prowincji.
Wracając jednak do samego zadania i jego operacyjnej treści, sztab gen. Różańskiego sprecyzował zadania kluczowe, które w sposób najszybszy i efektywny pozwoliłyby na zrealizowanie misji. W swojej działalności skupili się na trzech filarach.

Pierwszym były Irackie Siły Bezpieczeństwa, których jak w każdym młodym państwie było za dużo, w żaden sposób nie odpowiadały potrzebom, a także brakowało im kompetencji.
Drugim filarem były władze lokalne, które choć bardzo chętne do współpracy, to nie były w stanie samodzielnie podejmować żadnych kluczowych decyzji.
Trzecim filarem, i chyba najłatwiejszym do opanowania, były siły koalicji, a dokładnie mówiąc ich monitoring i wspieranie w każdy z możliwych sposobów w ramach rejonu odpowiedzialności. Powodem takiej sytuacji była głównie struktura, jaką każda armia posiada, a na mocy odpowiednich rozkazów i wytycznych jasno określa kompetencje i odpowiedzialność każdego.

Nie zawsze i nie do końca wszystko było jasne i zrozumiałe. Może wynikało to z koncepcji wielkiej machiny, gdzie czasami nie zauważy się jakiegoś trybiku, który jakoś wymknął się spod kontroli i spokojnie czeka na to, co będzie dalej. Doskonałym tego przykładem było wykorzystywanie lub raczej możliwość wykorzystywania kontyngentów innych krajów na pozór w prozaicznej czynności, jaką było działanie w ramach patroli. Wiele zachodu kosztowało Polaków takie ubranie zadań np. dla kazachskich saperów, by zgodnie z obowiązującymi ich przepisami podjęli działania z zakresu oczyszczania bazy z niewybuchów.

Zadanie określone kluczowym wymagało od BGB współpracy, monitoringu i wspierania wszelkich sił koalicyjnych przebywających w rejonie odpowiedzialności. Prawdę mówiąc było co monitorować, głównie ze względu na przejście graniczne oraz drogi alternatywnie wykorzystywane w czasie przemarszu konwojów. Często, głównie ze względu na natężenie ruchu, żołnierze nie wiedzieli nawet o przegrupowaniu wołaniem o pomoc zgłaszali się w sieci "szeryfa". Wtedy to uruchamiany był pluton szybkiego reagowania QRF (z ang. Quick Reaction Forces), który ruszał na ratunek potrzebującym.

Model z papierosów

Innym zadaniem połączonym bezpośrednio ze wspomnianym wcześniej pierwszym i drugim filarem była koordynacja działań pododdziałów amerykańskich, armeńskich, kazachskich i salwadorskich w rejonie prowincji. Nie można sobie pozwolić na to, by na przykład w jednym rejonie miasta pojawiały się dwa elementy wykonujące to samo zadanie. Wszelkie sytuacje z tym zadaniem związane były koordynowane na bieżąco przez odpowiedników danych sekcji czy pododdziałów. Oficerowie operacyjni (tzw. operatorzy) z Salwadoru spotykali się z polskimi raz na tydzień po to, by przedstawić i koordynować działania operacyjne. Pomimo barier językowych i kulturowych, udawało nam się realizować zakładany plan. Nie raz można było zobaczyć żołnierzy w różnych mundurach używających rąk, nóg, kawałków papieru i papierosów jako modeli pomagających wyjaśnić jakieś większe przedsięwzięcie.

Jeżeli chodzi o Irackie Siły Bezpieczeństwa, to zadanie BGB polegało, przynajmniej w części teoretycznej, na "tactical overwatch", czyli mówiąc wprost nadzorze szczebla taktycznego nad ich poczynaniami. W bardzo krótkim czasie okazało się, że zarówno armia, jak i policja nie stanowiły większej wartości bojowej. Dodatkowo ich morale dziesiątkowane było przez olbrzymi wpływ członków organizacji i ugrupowań terrorystycznych.
Każdy z plutonów otrzymał, niejako na własność, jeden pluton iracki - zarówno armii, jak i policji. Zadanie było jasne - doprowadzić do takiego poziomu wyszkolenia, który pozwalałby na wspólne wykonywanie operacji.

Początki były ciężkie. Strona iracka podchodziła do zadania z dużym dystansem, podsyłając niekoniecznie zwarte pododdziały, a raczej zbieraninę tych, którzy w danym czasie akurat nic nie robili. Dość szybko jednak rozeszła się informacja, że Polacy przykładają się do szkolenia, można nauczyć się wielu ciekawych rzeczy, jak chociażby technik przeszukiwania domów, tworzenia doraźnej obrony, walki wręcz oraz tego, czego brakuje obu formacjom najbardziej - strzelania. Okazuje się, że pomimo niesamowitej wręcz popularności broni oraz jej dostępności, zarówno armia, jak i policja prawie nie strzelają. Przyczyna jest prosta - każdy wystrzelony nabój trzeba odkupić. To uniemożliwiało wyszkolenie strzeleckie żołnierzy i policjantów. Żołnierze 17WBZ prowadzili zaś szkolenie nie na sucho, lecz na bojowo, z prawdziwą amunicją. Różnorodność i ciekawa forma zajęć spowodowały zwiększanie się liczby chętnych do szkolenia oraz przybywanie zwartych i jednolicie (na miarę iracką) wyposażonych pododdziałów. Najlepszym sprawdzianem umiejętności stały się oczywiście wspólne operacje. Początkowo skromne, prowadzone na niewielkich obiektach, następnie, w miarę podnoszenia kwalifikacji i wyszkolenia, większe i wymagające dużej precyzji oraz rozumienia się bez słów.

Potrafili się dogadać

(fot. fot. 17 WBZ)

- Muszę przyznać, że naprawdę nieocenioną pracę wykonali nasi żołnierze, którzy nie znając języka doprowadzili do podniesienia kwalifikacji swoich irackich partnerów do tego stopnia, że w zasadzie nie byli potrzebni tłumacze - opowiada dowódca BGB, gen. bryg Mirosław Różański. - Często miałem obawy, czy w trakcie wykonywanego zadania nie dojdzie do nieporozumienia i tragedii, czy dwie różne przecież kultury i szkoły będą potrafiły się dogadać i zrozumieć w sytuacjach krytycznych. Jak pokazały wyniki przeprowadzonych przez nas operacji, obawy te były bezpodstawne. Każdy sukces, zatrzymanie terrorystów, konfiskata broni i materiałów wybuchowych, amunicji oraz rakiet były najlepszym odzwierciedleniem tego, w jaki sposób ten filar i to kluczowe zadanie zostało wykonane.

Wracając do drugiego filaru, a więc do wspierania lokalnych władz, należy powiedzieć, że niemal każdy z nas rozpoczął tę drogę na ślepo. Chyba największym problemem było wyczucie i sprawdzenie swoich możliwości wywierania wpływu na to, co i jak będzie się działało w formalnych strukturach władz. Wszak nasza doktryna na posiada takich sformułowań jak "nation building". Żadne wojskowe studia nie określały też, w jaki sposób i co można robić, aby osiągnąć zakładany cel na niwie administracyjno-polityczno-cywilnej.

Początkowo to kluczowe zadanie opierało się na formalnych kontaktach i spotkaniach z przedstawicielami irackich władz prowincji różnego szczebla. Wspólne rozmowy o sytuacji oraz doświadczenia i obserwacja naszych żołnierzy wyniesiona z patroli pozwoliła na sprecyzowanie kierunku i sposobu wspierania władz lokalnych. Kolejnym czynnikiem umożliwiającym działanie w tym kierunku było poznanie irackiej kultury.

Zapomnieć na chwilę

Wiele rzeczy zależało od błahej na pozór postawy, jaką przyjmowały strony w trakcie rozmowy. Najlepszym tego przykładem był szef Prowincjonalnego Połączonego Centrum Reagowania Kryzysowego PJCC, w stopniu generała brygady, który do czasu, aż nie został wyraźnie "przyprowadzony do porządku", a kolokwialnie mówiąc obsobaczony przez dowódcę BGB, w żaden sposób nie dał się okiełznać, nie wspominając nawet o współpracy. Sytuacja ta miała miejsce w czasie jednej z konferencji PSTA, jakie co miesiąc odbywały się w bazie Delta. Dotyczyła postępu, jaki prowincja Wasit dokonała do osiągnięcia pełnej samodzielności. Przytoczona konferencja PSTA była wydarzeniem pozwalającym zebrać przy stole wszystkich przedstawicieli władz irackich. Sytuacja ta przypominała bardziej rybacką wioskę, gdzie każdy rybak próbował zgarnąć jak najwięcej sieci dla siebie, by później mógł z tego czerpać i być panem wioski.

Zadaniem Polaków była nauka władz irackich rozmawiania i dzielenia się problemami oraz spostrzeżeniami. Wspólne rozwiązywanie problemów i przeciwdziałanie im zgodnie z maksymą "w jedności siła". Zadanie, jakie otrzymała BGB, nie należało do łatwych, choć przez wielu mogło być tak odbierane.

- Dla mnie osobiście i myślę, że dla każdego z nas najważniejsze było zrobienie dla Iraku czegoś, co pozwoli choć na chwilę zapomnieć o tym, co się tu dzieje. Zobaczyć światełko w tunelu i uwierzyć, że może być lepiej. Zresztą znając ludzi, z którymi zdecydowałem się przyjechać, wiedziałem, że nie będzie łatwo. Nikt z nas nie odpuszcza, każdy próbuje zrobić coś lepiej, poprawić. Charyzma i zawziętość, upartość w dążeniu do celu, chęć wykazania się i pokazania z jak najlepszej, najbardziej profesjonalnej strony dominowała zawsze w naszej brygadzie. Jak wkrótce przekonaliśmy się, że nasza upartość i determinacja zostały dostrzeżone, a zadanie wykonane z powodzeniem. Prowincja Wasit wymieniana była na jednym z czołowych miejsc w całym Iraku zdolnych do osiągnięcia pełnej autonomii już we wrześniu 2007 - relacjonuje dowódca BGB.

Zapraszam na naszą stronę w sobotę na kolejny odcinek książki "Al Kut. Ostatnia zmiana"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska