Jak tarcza antykryzysowa wpłynie na firmy w Lubuskiem. Czy już zwalniają pracowników?

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Piotr Nogieć to właściciel biura Juventur w Gorzowie.
Piotr Nogieć to właściciel biura Juventur w Gorzowie. Jarosław Miłkowski
W prywatnym żłobku w Zielonej Górze boją się, że po zwolnieniu pracowników, trudno będzie, by wrócili po epidemii. W dużej firmie kosmetycznej nie wykluczają zwolnień w kwietniu. Jak wygląda rynek pracy w dniu wejścia w życie „tarczy antykryzysowej”?

- Jak na razie, to bezrobotnych jeszcze nam ubywa. Mamy jednak świadomość: to jest cisza przed burzą – mówi Roman Rutkowski, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Gorzowie. – Pierwsze zwolnienia z pracy będą widoczne dopiero w kwietniowych statystykach. A i to nie pokaże tego, co spowodował koronawirus. Jeśli ktoś został teraz zwolniony i ma miesięczny okres wypowiedzenia, bezrobotnym będzie w maju, a kto ma trzy miesiące na wypowiedzeniu, to w lipcu – dodaje R. Rutkowski.
Choć mówi się, że właśnie ruszyły pierwsze zwolnienia w zakładach pracy, na razie tego jeszcze nie widać. I w urzędzie pracy, i w firmach.

Trwa głosowanie...

Na jaką maksymalną obniżkę swojej pensji byś pozwolił(a)?

Zielonogórzanka Agnieszka Klukowska od kilku lat prowadzi prywatny żłobek. – Zatrudniam cztery osoby. Nie zwolniłam nikogo. Boję się, że jeśli rozstanę się z jakimś pracownikiem, to on teraz pójdzie do pracy do jakiegoś sklepu, bo przecież tam zatrudniają, a do pracy w żłobku nie będzie już chciał wrócić – mówi zielonogórzanka. Przy okazji ocenia ustawę wprowadzającą tzw. tarczę antykryzysową. Weszła ona w życie w środę 1 kwietnia. Jednymi z jej punktów są m.in. trzymiesięczne zwolnienia mikroprzedsiębiorstw z płacenia składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz dofinansowanie wynagrodzenia wypłacanego przez firmy. Rząd ma dopłacać nawet do wysokości połowy pensji, jednak nie więcej niż 40 proc. wynagrodzenia przeciętnego.

- Ta dopłata to dotyczy w zasadzie tylko handlu. My się na to nie łapiemy. Na razie nie możemy liczyć na dofinansowanie – mówi A. Klukowska z Zielonej Góry. Zachęca rodziców do tego, by – choć dzieci przebywają teraz w domach – płacili choć część czesnego, aby żłobek nie upadł. – Nie licząc wynagrodzeń, musimy jeszcze opłacić rachunki, a wpływów nie mamy żadnych. Jeśli rodzice maluchów nas nie wspomogą, ich dzieci nie będą miały gdzie wracać – mówi zielonogórzanka.

Pracowników nie zwalnia też gorzowski Silcare. To firma, która produkuje m.in. kosmetyki do paznokci. Zatrudnia około 400 osób. – Mamy zamówienia na około 1 mln zł z Włoch. Towar nam nawet teraz nie dojedzie. Te pieniądze stracimy. Nie jest więc powiedziane, że nie będziemy musieli zwolnić część pracowników już pod koniec kwietnia – mówi Włodzimierz Gajewski, właściciel firmy. Co ważne podkreślenia, zwolnienia są niewykluczone, choć forma produkuje płyny antyseptyczne do dezynfekcji. – Są problemy z dostawami etanolu, więc może być tak, że i te płyny przestaniemy produkować – mówi szef Silcare’a.

Czy tarcza pomoże firmom?
- Obawiam się, że „tarcza antykryzysowa” przyniesie niewielki efekt albo nawet nie przyniesie go wcale – mówi Henryk Maciej Woźniak, prezes Lubuskiej Organizacji Pracodawców w Gorzowie, ale też szef PUBR-u w Międzyrzeczu (to firma produkująca betony). Jego zdaniem rządowe pieniądze należało spożytkować inaczej.

– To powinna być pomoc osłonowa w postaci zasiłków dla pracowników – mówi. Gdyby odroczyć ludziom konieczność spłacania rat kredytów czy czynszów, a dać kilkusetzłotowy zasiłek na przetrwanie (czyli jedynie na jedzenie), to po ustaniu epidemii można byłoby wrócić na miejsca pracy. – Teraz będziemy mieć fikcyjne zatrudnienie. Ludzie będą dostawać wypłatę, a firmy i tak będą stały. Pójdzie na to znacznie więcej pieniędzy niż poszłoby na zasiłki – mówi Woźniak.

Apel: - Bądźmy solidarni!
Lubuska Organizacja Pracodawców, której Woźniak jest szefem, wystosowała apel do „wszystkich stron dialogu społecznego” o zgodne działanie na rzecz ochrony pracodawców i miejsc pracy.

„Pracodawcy, dzisiaj tak bardzo, jak nigdy wcześniej, powinni okazywać wzajemne zrozumienie i solidarność w pokonywaniu trudności gospodarczych dotykających nas wszystkich. Renegocjacje warunków umów – terminów realizacji i płatności będzie często warunkiem przetrwania firm. Co więcej, nasze zrozumienie i dobra wola, które dzisiaj okażemy naszemu kontrahentowi, mogą być jutro warunkiem naszego przetrwania, a więc okazujmy je sobie nawzajem już teraz, na początku kryzysu – apeluje Henryk Maciej Woźniak, były senator i były prezydent Gorzowa.

- Zawsze staramy się reagować na potrzeby klientów i ich. Będziemy to robić także teraz – mówi Zbigniew Wilczyński, prezes Meprozetu w Starym Kurowie (firma specjalizuje się w produkcji konstrukcji stalowych i cynkowaniu). W rozmowie z nami przyznaje, że „tarcza antykryzysowa” ma szanse pomóc małym przedsiębiorcom, z reguły słabszym, a nie tym zatrudniającym więcej pracowników. – Pomoc powinna jednak być na równych warunkach. Z punktu widzenia zdrowej gospodarki ta sytuacja jest niezdrowa – mówi prezes Meprozetu. Zatrudnia około 200 osób. Firma, jak na razie radzi sobie dobrze. – 50 proc. naszej działalności to produkcja, a 98 proc. z niej idzie na eksport. Ciężarówki jeszcze jeżdżą, więc kryzysu na razie nie odczuwamy – dodaje Wilczyński.

Branża turystyczna prosi: - Nie odwołujcie wycieczek!
Kryzys odczuwa za to Piotr Nogieć, właściciel biura podróży Juventur w Gorzowie, które zatrudnia dwie osoby. Firma ma szansę przetrwać kryzys, bo istnieje już od ponad 30 lat i przez ten czas zdążyła sobie wypracować poduszkę finansową.
- „Tarcza antykryzysowa” jest niewystarczająca. Zwolnienie ze składek ZUS na trzy miesiące to dla naszej branży za mało. Nawet jeśli epidemia skończy się w maju, w czerwcu, to przez pierwszy okres po niej i tak świat nie wróci do normy. Ludzie będą się bać podróżować. Branża turystyczna będzie odżywać pewnie dopiero od września. Uda nam się przetrwać, jeśli klienci nie będą rezygnować z już zamówionych i opłaconych wycieczek i zgodzą się je poprzesuwać na inny termin – mówi gorzowianin.

Będzie fala bankructw?
O tym, że nastroje wśród przedsiębiorców są mocno niewesołe, mówiła nam też Joanna Zielińska z Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej. - Konfederacja Lewiatan zdiagnozowała ok. 800 należących do niej firm z całej Polski. Aż 69 proc. z nich zakłada obecnie redukcję etatów. Lewiatan alarmuje, że zbliża się fala bankructw, więc działania pomocowe są obecnie bardzo pożądane. Wszystko zależy też od skali epidemii w naszym kraju oraz okresu jej trwania. To są dwa kluczowe czynniki, które w tej chwili są wielką niewiadomą – mówi J. Zielińska.

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska
Dodaj ogłoszenie