Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak tu żyć bez dachu?

Artur Matyszczyk
- Nie wiem jak my teraz będziemy żyli, jeśli druga firma nie zrobi dachu - martwi się Małgorzata Woźniak.
- Nie wiem jak my teraz będziemy żyli, jeśli druga firma nie zrobi dachu - martwi się Małgorzata Woźniak. fot. Tomasz Gawałkiewicz
- Tacy fachowcy! Zdjęli dachówki i... znikli - denerwują się lokatorzy jednej ze wspólnot mieszkaniowych. Patrzą na niebo i przeklinają, bo deszcz cieknie im wprost do domów.

Małgorzata Woźniak przyszła do redakcji zrozpaczona. Zrozpaczona i zmęczona. Bezsilnością wobec tego, co dzieje się w jej budynku. Kobieta mieszka przy ul. Ogrodowej 26. Jakiś czas temu ona, a także inni mieszkańcy, złożyli się na remont dachu. Zarządca zwołał zebranie. Wyliczył potrzebną kwotę.

Matko Boska, co my mamy robić

- Cóż było robić. Daliśmy tyle, ile było trzeba - wspomina Woźniak. - Cieszyliśmy się, że wreszcie dach będzie jak nowy.
Okazało się jednak, że radość była przedwczesna. Wykonawca co prawda pojawił się w budynku. Rozpoczął nawet prace. Zdjął stare dachówki. Po czym... najnormalniej w świecie znikł. - Tak szybko, jak się pojawił - macha z niechęcią ręką pani Małgorzata. - W dachu została dziura. Teraz jak pada deszcz, to wprost do mieszkań. Ściany są już zalane. Matko Boska, co my mamy zrobić?

Znajomy pani Małgorzaty, pan Piotr, już w trakcie prac obawiał się o jakość remontu. - Za każdym razem, gdy wszedłem na budowę, czuło się zapach taniego wina - opowiada mężczyzna.
Jego wątpliwości okazały się słuszne. Wykonawca, zakład murarsko-dekarski Elżbieta Jechna z Lubska nie był solidny. Przed wykonaniem roboty po prostu się zmył. Ku ogólnej rozpaczy nie tylko mieszkańców, ale także zarządcy wspólnoty.

Jak kamień w wodę

- Przepadli jak kamień w wodę. Zdążyli otynkować sześć kominów. Zdjęli dachówki i tyle ich widzieli - rozkłada ręce kierownik do spraw technicznych w Zarządzie Wspólnot Mieszkaniowych nr 1 Kazimierz Macała. - Codziennie dzwoniliśmy do nich po kilkanaście razy. I nic. Jak już się udało połączyć, to słyszeliśmy pokrętne tłumaczenia, że szukają dachówki w Niemczech. Dla nas to był szok.

Szok tym większy, że to właśnie zarządca znalazł wykonawcę. Co teraz będzie dalej z zalanymi mieszkańcami przy Ogrodowej? Z naszych informacji wynika, że jest już nowa firma, chętna do wykonania remontu. Problem w tym, że też rozpoczęła prace z opóźnieniem. - Szef się tłumaczył, że mieli awarię auta. W tym tygodniu roboty mają być kontynuowane - zapewnia Macała.

Mieszkańcy wątpią. Bo wiele już przeżyli. Mają jednak nadzieję, że tym razem firma okaże się pewniejsza. - W innym wypadku nawet sobie nie wyobrażam życia bez dachu - dodaje Woźniak.
Z firmą-uciekinierem również nie udało nam się skontaktować. Telefon komórkowy szefa milczał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska