W tym roku stoiska targu staroci zmieściłyby się jedynie na fragmencie ul. Kupieckiej. Są po obu stronach, ale jakieś "rozrzedzone". - W ubiegłym roku płaciłem 300 zł, teraz 800 - mówi Jerzy Krawczyk. - Ceny jak na Jarmarku Dominikańskim, ale imprezy różnią się bardzo.
- Też myślałem, żeby zrezygnować, jak mi zaśpiewano 500 zł - opowiada Czesław Dębicki. - Ale ostatecznie płacę 22 zł dziennie.
Jak w muzeum
Sprzedawcom przeszkadza brak klientów. - To chyba najbiedniejszy region w Polsce - mówi Żaneta Opala, która przywozi na Winobranie starocie od pięciu lat. - W ubiegłym roku też było słabo, ale teraz to już dramat. A w porównaniu z innymi miastami Polski - tragedia!
Kupcy mówią, że zielonogórzanie traktują jarmark staroci jak muzeum. Przyjdą, pooglądają, dotkną i idą dalej. C. Dębicki opowiada nawet, że ludzie przynoszą do niego swoje zbiory - np. monet - i sprzedają na lekarstwa.
Sprzedawcy narzekają, ale liczą na to, że klienci się pojawią. Chociażby z wycieczkami.
Nowości na starociach
Trochę osób sięga jednak po portfele. - Szukam maszyny do pisania - deklarował jeden z "oglądaczy".
- Mam nadzieję, że znajdę tu ładną, starą maselniczkę - opowiada Alicja Cichowska. - W ubiegłym roku kupiłam piękną, ale dałam w prezencie.
Joanna Cicha wypatrywała lustra. Dużego, reprezentacyjnego. I najlepiej kryształowego. - Będzie pasował do mojego nowego domu - mówi.
Kolekcjonerzy szukają dobrej porcelany. Za takie rzeczy trzeba jednak słono zapłacić. Większą popularnością cieszą się gadżety, najlepiej za kilka złotych. Mamy też nowości na targu staroci. Jeśli w takim miejscu można w ogóle mówić o nowościach. To płyty winylowe. Za najciekawsze okazy trzeba zapłacić nawet ponad 50 zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?